Hope Ty jestes z Rybnika:O o kurcze ostatnio tam byłam<bec>
kama2526-11-2009 14:15
hej dziewczyny a ja trafilam znowu do nowego ginekologa podobno jest bardzo dobry no narazie moge tylko stwierdzic ze jest drogi ale jak ma mi pomódz to trzeba spróbować jak sie dowiedzial ze poprzedni gin przepisal mi clo i bralam je bez monitorowania cyklu to zrobil wielkie oczy i powiedzial dobrze ze sie skonczylo ok a mogly by byc torbiele i ze jestem za młoda na branie tego i ze nie stwierdzono u mnie bezpłodnościi ze to nie sa dobre leki dlamnie kazał zrobić badania TSH, FT4 PROLAKTYNA,TESTOSTERON,mieszcze sie w normach umowiłam sie do niego na poniedziałek bo kazał sie zjawic jeszcze przed nastepnym @ troche w lepszym nastroju wyszłam od niego po pocieszył mnie ze problem jest napewno jakis mały ale wypytywał mnie o wszystko bylam zdziwiona nigdy wczesniej zaden gin nie przeprowadzal ze mna takiego wywiadu nawet zapytał ile maż ma lat pozdrowinka
HOPE26-11-2009 14:48
Ola witamy z powrotem :)
Anielico bylas w Rybniku i nie spotkalysmy sie????Kurcze szkoda ze nie wiedzialas ze tu mieszkam...hmm..moze nastepnym razem :)
Kama widzisz moze caly problem tkwi w tym ze chodzilas do zlego specjalisty...?Bede trzymala kciuki zeby ten nowy lekarz Ci pomogl jak najszybciej, sadzac po tym co napisalas to chyba jest jakis konkretny..Glowa do gory i mysl pozytywnie, zaczniesz nowe leczenie z nowym lekarzem to moze ani sie nie spostrzezesz a beda te upragnione 2 kreseczki :)
Buzka!
Ola8026-11-2009 15:22
Kama czasami człowiek musi się nachodzić, zanim trafi do porządnego specjalisty. Coś o tym wiem. W każdym razie szkoda tylko że potem się okazuje że ten poprzedni lekarz któremu zaufałyśmy to jakiś partacz. Najważniejsze że masz kogoś kto się tobą zajął w odpowiedni sposób i mam wielką nadzieję, znajdzie przyczynę dotychczasowych niepowodzeń. Trzymam kciukasy :)
Anielica no wiesz co? Ja to od Rybnika niedaleko mieszkam :) więc mogłyśmy się w trójkę spotkać, tzn. w czwórkę, bo Hope to z Maciusiem :)))
Całuski i miłego popołudnia
Ja wracam do pracy, bo dzisiaj to chyba z niej przed 20 nie wyjdę.
Pozdrowionka
HOPE26-11-2009 22:48
Dziewczyny nie moglam sie oprzec i skopiowalam tutaj pewna historie jednej babki na ktora natknelam sie w necie.Wrecz plakalam ze smiechu.Poczytajcie na poprawe humoru, jest bombowa ;)
"Termin mialam na 18 styczna, wiec nic nie przypuszczajac (zwazywszy ze pierwszy syn urodzil sie 2 tygodnie po terminie) pojechalismy z mezem i malym na wies do moich rodzicow swietowac Boze Narodzenie wszystko elegancko, minela Wigilia, mija pierwszy dzien swiat, zaczyna sie robic szarawo na dworze, mezczyzni, czyli moj maz, moj tato i moj brat - po kilku(nastu) glebszych, ledwo widza na oczy, mama ich polozyla do lozka (cala trojke do jednego lozka ), wogole zaspy sniegu niesamowite dookola, telefon to mial tylko soltys (na drugim koncu wsi), oczywiscie - zero komorek z kobiet bylam ja, mama i moja mlodsza siostra - Halina. Nagle, ni z tego, ni z owego - czuje skurcz... ale mysle - bez przesady, jeden skorcz porodu nie czyni, wiec nikomu nic nie mowiac, nalozylam sobie ciasta i wcinam... poczulam, ze chce mi sie (przepraszam za kolokwializm) purknac.. no to to po cichu zrobilam kilka razy (wstyd mi ze sie zwierzam z takich rzeczy, ale dalej bedzie gorzej, wiec jak ktos ma slabe nerwy to niech nie czyta dalej). nagle Halina mi mowi:
- Alka, co ty sie ssikalas?
ja w szoku, patrze a pode mna kaluza... mama w panice, ze wody mi odeszly i co teraz, jak faceci pijani, kto mnie odwiezie do szpitala? wogole skad zadzwonic? ja na to:
- mamo, popros jakiegos sasiada, na pewno bedzie ktos trzezwy, z autem
..mylilam sie - takiego delikwenta nie znaleziono na calej wsi.. to znaczy znaleziono, tylko troche za dlugo to trwalo. Pomyslalam sobie:
- jak chodzilam do podstawowki to codziennie dojezdzalam do miasta na rowerze jedynie 3 km, wiec raz dwa i bylam, a ze tym razem czulam ze moja chwila nadchodzi duzymi krokami, mowie do Haliny:
- ja biore rower, ty zostan z malym (moim synem), powiedz mamie, ze jak kogos znajdzie, to niech mnie jakos spakuje i przywiezie wszystko do szpitala, ja jade, bo juz nie moge czekac.
ona oczywiscie protestowala, ze chyba oszalalam, ze jak to rowerem na porodowke i to jeszcze w zimie...?!
Tak czy owak - wzielam rower i pojechalam. Wszystko bylo naprawde ok, mialam podczas tej jazdy skorcze, ale nie takie bolesne, raczej meczace, wogole nie wiem skad mialam w sobie tyle sily, zeby pojechac... ale w sumie nawet nie odczuwalam zmeczenia (!) .. jedyne co mi sie chcialo, to kupe (i to bardzo)...
dojechalam do szpitala, w miare szybko (ok 20 minut drogi). dodam - i to jest znaczace - ze ten szpital sklada sie jakby z trzech budynkow:
"jedynka": oddzial ginekologiczny i polozniczy, "dwojka": oddzial zakazny" i "trojka" oddzial psychiatryczny.
no to ja zajezdzam pod "jedynke" i "zaparkowalam" tuz pod dyzurka, tak ze przez okno bylo wszystko widac, a i ja widzialam wnetrze dyzurki. zeszlam z rowera i poczulam, ze musze koniecznie tu i teraz zrobic kupe, niezaleznie od swojej woli... no to zdjelam spodnie i majtki, wypielam cztery litery i zrobilam na ten bialy snieg elegancka kupe... pani z dyzurki patrzy na mnie przerazonymi oczami, otwiera okno i wola;
- co pani? zdurniala?
na to ja wchodze do szpitala (mokra ze zmeczenia, z czerwonymi polikami, dopoero co zrobilam kupe) i mowie:
- ja rodze!
babka z dyzurki do mnie:
- jakies dokumenty pani ma, cokolwiek?
a ja na to, zgodnie z prawda, ze nie mam, ze zostaly u mnie w domu...dodajac
- a gdzie moge zostawic rower, tak zeby nikt mi go nie zabral i zeby nie przeszkadzal?
*wogole dodam, ze sie strasznie wstydzilam, ale co mialam zrobic?
na to babka, z przerazeniem w oczach do mnie:
- prosze, niech sobie pani tutaj wygodnie usiadzie, ja juz po kogos zadzwonie..
no to usiadlam, zmieszana i slysze jak rozpaczliwym i sciszonym glosem mowi do sluchawki:
- "trojka"? halo, "trojka" .. nikt wam z oddzialu nie uciekl?
(przypominam - "trojka" - oddzial psychiatryczny)
..na to ja, zdejmujac plaszcz i odslaniajac moj dziewiaty miesiac ciazy:
- ja nie jestem chora psychicznie, tylko rodze dziecko!
dalej sprawy potoczyly sie juz naprawde dobrze po 20 minutach od tego momentu bylam juz po wszystkim i trzymalam w ramionach moja corcie (ktora ma duze zamilowanie do sportow zimowych, ciekawe dlaczego? ) "
:):):)
anielicao227-11-2009 09:16
Hahahahahahaha HOPE posikac isę idzie. To historia z rodu - niezapomniane porody:)
Ola8027-11-2009 11:58
A tak sobie pomyślałam, najpierw poczytam historyjkę, potem pójdę do wc, ale ze śmiechu musiałam historię w połowie skończyć bo bym się ze śmiechu posikała :))))
HOpe skąd ty takie rewelacje wytrzasnęłaś :)
Czyżbyś już szykowała rower na lutego?
Całuski
Odezwę się wieczorkiem bo mam sporo pracy
anna198327-11-2009 17:42
No niezłe!!!! uśmiałam się do łez!!!!
co by kontynuowac ten nasz smiech na forum tez cos wrzucam:
Dave wchodząc do baru zauważył Johna siedzącego przy stoliku uśmiechniętego od ucha do ucha.
- John, coś ty taki zadowolony?
- Wczoraj woskowałem łódź, tylko woskowałem... i nagle podeszła do mnie ruda piękność... mówię Ci, stary... z taaakim biustem. Stanęła i spytała: "Mogę popływać z Tobą łodzią?" Powiedziałem: "Pewnie, że możesz." Wziąłem ją więc ze sobą, Dave. Odpłynęliśmy dość sporo od brzegu. Wyłączyłem silnik i mówię do niej: "Albo sex, albo płyniesz do brzegu wpław." I wiesz co, stary? Ona nie umiała pływać, Dave. Rozumiesz? Nie umiała pływać!
Nazajutrz Dave wchodzi do baru i widzi Johna jeszcze bardziej zadowolonego niż wczoraj.
- Widzę, że humor Cię nie opuszcza...
- Ech, stary... muszę Ci opowiedzieć... woskowałem wczoraj łódź, tylko woskowałem... i podeszła superblondyna, z ... no wiesz... z taaakim biustem... Spytała, czy może popływać ze mną łodzią. "Jasne" - mówię. Odpłynąłem jeszcze dalej niż ostatnio. Wyłączyłem silnik i mówię do niej: "Albo sex, albo płyniesz do brzegu wpław." Stary... nie umiała pływać, ta też nie umiała pływać!!
Parę dni później w znanym już nam barze Dave znowu spotyka Johna, tym razem jednak widzi, że John sączy piwko i popłakuje.
- Hej, John, coś Ty dzisiaj dla odmiany taki smutny?
- Ech, Dave, wczoraj znowu woskowałem swoją łódź, wiesz, tylko woskowałem... i nagle staje przede mną ponętna brunetka... piersi... stary! Taaakie miała. No i pyta, czy może popływać ze mną łodzią. Więc jej mówię: "Jasne, że możesz." Popłynęliśmy daleko, jeszcze dalej niż poprzednio... Wyłączyłem silnik, popatrzyłem na jej biust i powiedziałem: "Albo sex, albo płyniesz wpław do brzegu." Ona ściągnęła figi... Dave!!! Ona miała członka! Miała ogromnego członka, stary! A ja... ja nie umiem pływać. Rozumiesz? Nie umiem pływać!
anna198327-11-2009 17:44
I jeszcze cos:
Uprzedzam to nie moja historia ale warto tu pokazać bo mnie rozbawiła do łez
Posiadam.
Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocie.
Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy- a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem.
Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako, że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki- nie nastręcza mi to wiele problemów.
Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj- niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć.
Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, -----ć więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane- ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść- taka technologia po prostu.
Czasem kot skacze na klamkę ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę -----ł- a wtedy wiadomo- wąż.
Dobrze więc- uporządkuję- żona- delegacja, ja praca- wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem- ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni- więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały ----- jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdolę. Nie ni ----- to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest ----- za duży- żeby przejść tym syfonem.
Ale słyszę tylko pizdut- oż ----- no to nie mogło mi się zdawać- coś ciężkiego poszło w pion. ----- wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot ----- popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę ----- na dół do piwnicy- choć może powinienem od razu do schroniska- zanim wróci moja żona- nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego ----- z białą krawatką, nie było jej kilka dni może się nie połapie.
Ale ----- – najpierw do piwnicy- zbiegam po schodach, słucham coś drapie w rurze, pion kawałek płaskiej rury, miauczy- jest -----, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie- to ----- przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ----- trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici kici. Ni -----, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten ----- głąb zamiast przyjść do mnie to ----- chce iść tam skąd przyszedł czyli do góry w pion. Ja go wołam a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół.
No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem- i ni ------ uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda- fight fire with fire- ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tą rurę przy wzierniku deszczułkami którymi używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla- geberit i woda w dół- bombs gone. I bieg do piwnicy.
Po drodze słyszę jak się przewala po rurach- podziałało.
Wbiegam do piwnicy i ----- koniec świata. Nie ma moich deszczułek- no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w ----- i kota też nie słychać już.
Ja pierdolę. ----- gdzie ta rura teraz idzie- coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów- może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka- mam nadzieję, że to od mojego domu.
Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery- najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl auto stoi na ulicy- mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny- poszło aż zakurzyło.
Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie.
Smród jak cholera ale złażę tam- ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. ----- mam w aucie, ----- ale może starczy.
Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije- przywykłem po chwili. Zaglądam i jest oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi a na dodatek ktoś mi zwali tą pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.
Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie, taśmy samoprzylepne, plastry żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś wpizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tą otwartą studzienkę nie wpierdolił bo na ulicy ciemno.
Sąsiad ------ ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc a teraz ----- złamany stoi i się dopytuje.
Co mam mu ----- powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację?
Idźżesz w ----- pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach- a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.
Wracając do kota- bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe- więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie.
----- drugi sąsiad przyszedł- po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa- ----- ludzie to są barany.
Idę do domu, obie wanny pełne, ognia- spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma ----- to go musi wygonić albo utopić.
Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy a tego ----- dalej nie wylało z kąpielą.
----- mać- urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki- w ------ jak się to gdzieś przytka to będę miał -----.
Znowu do domu po drugi pogrzebacz bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel.
Wchodzę- a ten ----- kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdolę! Jak on ----- wyszedł- którędy? Ano ----- wziernikiem w piwnicy- zostawiłem otwarty. Ja ----- stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebie. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. ----- mać. Przynajmniej kuleje.
Straty- ----- łazienki, w obu przelała się woda z wanien, ----- piwnica- bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do -----, brezent z reklamą firmy- poszedł w -----, latarka- w -----, pogrzebacz w -----.
Afera na ulicy jak -----.
Ola8027-11-2009 18:30
Hihi dobre.
To ja podtrzymując wątek o kotach:
Co faceta łączy z kotem?
1. Wrzeszczy kiedy jest głodny.
2. Zawsze pcha się do łóżka.
3. Wystarczy go pogłaskać i od razu podnosi ogon do góry.
4. Kiedy ktoś go pogłaszcze zaraz domaga się więcej.
5. Lubi ocierać się o twoja przyjaciółkę.
6. Nie lubi obcinania pazurów.
7. Czasem ma problemy z trafieniem do kuwety.
8. Ciężko przemówić mu do rozumu.
9. Jak jest zły, to zaszywa się w kącie i się nie odzywa.
10. Nie sprząta po sobie.
11. Wpycha nos do każdego garnka.
13. Cały czas by spał.
12. Nie wyjaśnia, czemu zniknął na cały dzień.
:)
Udanego weekendu kobietki
marika8528-11-2009 21:59
cześć, chyba jestem w ciąży ale nie chcę zapeszać. dwa tygodnie temu zaczęłam jakby krwawić, następnego dnia już tylko brązowe upławy i potem spokój. Jak zrobiłam sobie test ciązowy to wyszedł negatywny. Więc poszłam do lekarza ( to były jakieś 2 tygodnie od kiedy mogłam zajśc w ciążę)- lekarz powiedział, że być może jestem w ciąży ale jeszcze nic nie widać. Powiedział ze za tydzień mam zrobić kolejny test. I tak też zrobiłam i wyszedł pozytywny. Ale jedna z kreseczek była słaba, więc po 2 dniach powtórzyłam. I też wyszedł pozytywny. Z objawów które mi towarzyszą to ból w podbrzuszu, piersi w czasie kiedy miała być miesiączka byly strasznie tkliwe i obolałe ale teraz mam wrażenie ze jakby mniej. Dzisiaj są dokładnie 3 tygodnie od czasu kiedy robiliśmy maleństwo. Czy mogę być w ciąży? Proszę o odpowiedź. Pozdrawiam wszystkie mamusie.
agniesszzka29-11-2009 09:22
Hej marika85,no to gratulacje!!!Ja też jak zrobiłam test tydzień temu kreseczka była jasna,a wczoraj powtórzyłam już trzeci raz test i kreska jest mocna i wyrazista.Moja ginekolog jak do niej zadzwoniłam to powiedziała ,że nawet najsłabsza kreseczka zwiastuje ciążę w 99%.I że po powtórzeniu po dwóch trzech dniach będzie coraz mocniejsza.Ja pierwsze usg mam 7.12 bo powiedziała ,że wtedy zacznie mi się siódmy tydzień i już będzie coś widać.Także głowa do góry,trzymam kciuki.Pa
marika8529-11-2009 09:39
u mnie dzisiaj zaczął się 6 tydzień. Czy już teraz jest sens iść do lekarza na pierwsze usg? Pozdrawiam
marika8529-11-2009 10:03
Napiszcie mi jeszcze jak się liczy tydzień ciąży? Czy to prawda że od pierwszego dnia ostatniej miesiączki?
agniesszzka29-11-2009 12:24
Z tego co czytałam to od pierwszego dnia ostatniej miesiączki ,ja robiłam wszystkie badania w sierpniu i wtedy zaczęłam brać kwas foliowy,więc moja ginekolog powiedziała że nie ma pośpiechu.Lepiej przyjść w siódmym tygodni wtedy będzie już coś widać.Jeśli nie robiłaś badań lepiej idż i zrób wszystkie badania.Dodam że ja mieszkam w Rzymie nie wiem jak do tego podchodzą lekarze w Polsce.papa
elza7930-11-2009 21:49
Hej dziewczynki jestem po wizycie u gina i USG połówkowym :).
Z Moim maleństwem jest wszystko w porządku. Serduszko prawidłowe i prawidłowo się rozwija. Główka i wszystkie parametry również.
Waży 410 gr :). No i siuraka fajnie było widać.
Ale jestem szczęśliwa :)
Ola8001-12-2009 10:25
Znowu taka cisza tutaj :(
Elza super że wszystko w porządku. A wczoraj tak sobie myślałam, że któraś z dziewczyn ma wizytę u lekarza, ale nie kojarzyłam kto, bo przecież tyle ciężarówek już tutaj jest że trudno się połapać :)
Ja mam mnóstwo pracy, po powrocie jakoś nie umiem się wyrobić z wszystkim. A dodatkowo teraz Mikołajki się zbliżają więc te nowe podusie Bambino się fajnie sprzedają :)
Ok wracam do pracki
Chciałam jeszcze wam przekazać pozdrowionka i całusy od naszej kochanej stęsknionej Muśki. Jejku bez tego neta to nie ma się za fajnie, ale nadrobi wszystko jak się już wprowadzą na swoje. Ale na święta już będą na swoim i pewnie wtedy się jej wszystko uspokoi i neta już będzie miała to opisze wszystko.
Wspaniałego dnia :)
edytka8702-12-2009 15:07
Hej dziewczyny dawno mnie tu nie było ale właśnie się urządzamy i nie mam za bardzo czasu.
Elzo nawet nie wiesz jak bardzo Ci zazdroszczę że jesteś już po połówkowym badaniu i widziałaś swoje maleństwo ja mam wizytę dopiero w następnym tygodniu i już nie mogę się doczekać tym bardziej że już mocno kopie:-)
Olu mam do Ciebie pytanie czy nie macie w swojej ofercie oprócz tych słodkich poduszeczek kocyków na których jest imię dziecka data godzina narodzin i waga bo widziałam coś takiego w gazecie ale nie mogę nigdzie znaleść a chciałabym taki prezent podarować mojej koleżance która właśnie urodziła.
Pozdrawiam was gorąco:-)
elza7902-12-2009 16:55
Edytko87 no uczucie jest cudne.
Ale jedno mnie martwi bo ja prawie wcale nie czuje ruchów. Albo mały jest taki spokojny, albo ja mam za dużo tłuszczyku albo jest tak ułożony, że ciężko to wyczuć. Ale spokojna jestem. Bo na USG pięknie serduszko biło i poruszał rączkami i stópkami. To mnie uspokoiło na jakiś czas.
edytka8702-12-2009 17:18
Elzo ja czuje cały czas ruchy maleństwa i śmieje się że ma charakterek po tatusiu i cały czas psoci w brzuchu. Ale nie martw się moja koleżanka bardzo rzadko czuła ruchy dziecka i wszystko było dobrze po prostu jej dziecko było bardzo spokojne.
Ostatnio nawet mój M poczuł ruchy maleństwa:-) już nie mogę się doczekać żeby zobaczyć maleństwo niestety u nas jest tak że na całą ciąże przysługują tylko 3 usg a ja już miałam 2 i boje się że będę miała teraz i dopiero przed samym porodem.
Hura! Chyba się udało!
Hope Ty jestes z Rybnika:O o kurcze ostatnio tam byłam<bec>
hej dziewczyny a ja trafilam znowu do nowego ginekologa podobno jest bardzo dobry no narazie moge tylko stwierdzic ze jest drogi ale jak ma mi pomódz to trzeba spróbować jak sie dowiedzial ze poprzedni gin przepisal mi clo i bralam je bez monitorowania cyklu to zrobil wielkie oczy i powiedzial dobrze ze sie skonczylo ok a mogly by byc torbiele i ze jestem za młoda na branie tego i ze nie stwierdzono u mnie bezpłodnościi ze to nie sa dobre leki dlamnie kazał zrobić badania TSH, FT4 PROLAKTYNA,TESTOSTERON,mieszcze sie w normach umowiłam sie do niego na poniedziałek bo kazał sie zjawic jeszcze przed nastepnym @ troche w lepszym nastroju wyszłam od niego po pocieszył mnie ze problem jest napewno jakis mały ale wypytywał mnie o wszystko bylam zdziwiona nigdy wczesniej zaden gin nie przeprowadzal ze mna takiego wywiadu nawet zapytał ile maż ma lat pozdrowinka
Ola witamy z powrotem :)
Anielico bylas w Rybniku i nie spotkalysmy sie????Kurcze szkoda ze nie wiedzialas ze tu mieszkam...hmm..moze nastepnym razem :)
Kama widzisz moze caly problem tkwi w tym ze chodzilas do zlego specjalisty...?Bede trzymala kciuki zeby ten nowy lekarz Ci pomogl jak najszybciej, sadzac po tym co napisalas to chyba jest jakis konkretny..Glowa do gory i mysl pozytywnie, zaczniesz nowe leczenie z nowym lekarzem to moze ani sie nie spostrzezesz a beda te upragnione 2 kreseczki :)
Buzka!
Kama czasami człowiek musi się nachodzić, zanim trafi do porządnego specjalisty. Coś o tym wiem. W każdym razie szkoda tylko że potem się okazuje że ten poprzedni lekarz któremu zaufałyśmy to jakiś partacz. Najważniejsze że masz kogoś kto się tobą zajął w odpowiedni sposób i mam wielką nadzieję, znajdzie przyczynę dotychczasowych niepowodzeń. Trzymam kciukasy :)
Anielica no wiesz co? Ja to od Rybnika niedaleko mieszkam :) więc mogłyśmy się w trójkę spotkać, tzn. w czwórkę, bo Hope to z Maciusiem :)))
Całuski i miłego popołudnia
Ja wracam do pracy, bo dzisiaj to chyba z niej przed 20 nie wyjdę.
Pozdrowionka
Dziewczyny nie moglam sie oprzec i skopiowalam tutaj pewna historie jednej babki na ktora natknelam sie w necie.Wrecz plakalam ze smiechu.Poczytajcie na poprawe humoru, jest bombowa ;)
"Termin mialam na 18 styczna, wiec nic nie przypuszczajac (zwazywszy ze pierwszy syn urodzil sie 2 tygodnie po terminie) pojechalismy z mezem i malym na wies do moich rodzicow swietowac Boze Narodzenie wszystko elegancko, minela Wigilia, mija pierwszy dzien swiat, zaczyna sie robic szarawo na dworze, mezczyzni, czyli moj maz, moj tato i moj brat - po kilku(nastu) glebszych, ledwo widza na oczy, mama ich polozyla do lozka (cala trojke do jednego lozka ), wogole zaspy sniegu niesamowite dookola, telefon to mial tylko soltys (na drugim koncu wsi), oczywiscie - zero komorek z kobiet bylam ja, mama i moja mlodsza siostra - Halina. Nagle, ni z tego, ni z owego - czuje skurcz... ale mysle - bez przesady, jeden skorcz porodu nie czyni, wiec nikomu nic nie mowiac, nalozylam sobie ciasta i wcinam... poczulam, ze chce mi sie (przepraszam za kolokwializm) purknac.. no to to po cichu zrobilam kilka razy (wstyd mi ze sie zwierzam z takich rzeczy, ale dalej bedzie gorzej, wiec jak ktos ma slabe nerwy to niech nie czyta dalej). nagle Halina mi mowi:
- Alka, co ty sie ssikalas?
ja w szoku, patrze a pode mna kaluza... mama w panice, ze wody mi odeszly i co teraz, jak faceci pijani, kto mnie odwiezie do szpitala? wogole skad zadzwonic? ja na to:
- mamo, popros jakiegos sasiada, na pewno bedzie ktos trzezwy, z autem
..mylilam sie - takiego delikwenta nie znaleziono na calej wsi.. to znaczy znaleziono, tylko troche za dlugo to trwalo. Pomyslalam sobie:
- jak chodzilam do podstawowki to codziennie dojezdzalam do miasta na rowerze jedynie 3 km, wiec raz dwa i bylam, a ze tym razem czulam ze moja chwila nadchodzi duzymi krokami, mowie do Haliny:
- ja biore rower, ty zostan z malym (moim synem), powiedz mamie, ze jak kogos znajdzie, to niech mnie jakos spakuje i przywiezie wszystko do szpitala, ja jade, bo juz nie moge czekac.
ona oczywiscie protestowala, ze chyba oszalalam, ze jak to rowerem na porodowke i to jeszcze w zimie...?!
Tak czy owak - wzielam rower i pojechalam. Wszystko bylo naprawde ok, mialam podczas tej jazdy skorcze, ale nie takie bolesne, raczej meczace, wogole nie wiem skad mialam w sobie tyle sily, zeby pojechac... ale w sumie nawet nie odczuwalam zmeczenia (!) .. jedyne co mi sie chcialo, to kupe (i to bardzo)...
dojechalam do szpitala, w miare szybko (ok 20 minut drogi). dodam - i to jest znaczace - ze ten szpital sklada sie jakby z trzech budynkow:
"jedynka": oddzial ginekologiczny i polozniczy, "dwojka": oddzial zakazny" i "trojka" oddzial psychiatryczny.
no to ja zajezdzam pod "jedynke" i "zaparkowalam" tuz pod dyzurka, tak ze przez okno bylo wszystko widac, a i ja widzialam wnetrze dyzurki. zeszlam z rowera i poczulam, ze musze koniecznie tu i teraz zrobic kupe, niezaleznie od swojej woli... no to zdjelam spodnie i majtki, wypielam cztery litery i zrobilam na ten bialy snieg elegancka kupe... pani z dyzurki patrzy na mnie przerazonymi oczami, otwiera okno i wola;
- co pani? zdurniala?
na to ja wchodze do szpitala (mokra ze zmeczenia, z czerwonymi polikami, dopoero co zrobilam kupe) i mowie:
- ja rodze!
babka z dyzurki do mnie:
- jakies dokumenty pani ma, cokolwiek?
a ja na to, zgodnie z prawda, ze nie mam, ze zostaly u mnie w domu...dodajac
- a gdzie moge zostawic rower, tak zeby nikt mi go nie zabral i zeby nie przeszkadzal?
*wogole dodam, ze sie strasznie wstydzilam, ale co mialam zrobic?
na to babka, z przerazeniem w oczach do mnie:
- prosze, niech sobie pani tutaj wygodnie usiadzie, ja juz po kogos zadzwonie..
no to usiadlam, zmieszana i slysze jak rozpaczliwym i sciszonym glosem mowi do sluchawki:
- "trojka"? halo, "trojka" .. nikt wam z oddzialu nie uciekl?
(przypominam - "trojka" - oddzial psychiatryczny)
..na to ja, zdejmujac plaszcz i odslaniajac moj dziewiaty miesiac ciazy:
- ja nie jestem chora psychicznie, tylko rodze dziecko!
dalej sprawy potoczyly sie juz naprawde dobrze po 20 minutach od tego momentu bylam juz po wszystkim i trzymalam w ramionach moja corcie (ktora ma duze zamilowanie do sportow zimowych, ciekawe dlaczego? ) "
:):):)
Hahahahahahaha HOPE posikac isę idzie. To historia z rodu - niezapomniane porody:)
A tak sobie pomyślałam, najpierw poczytam historyjkę, potem pójdę do wc, ale ze śmiechu musiałam historię w połowie skończyć bo bym się ze śmiechu posikała :))))
HOpe skąd ty takie rewelacje wytrzasnęłaś :)
Czyżbyś już szykowała rower na lutego?
Całuski
Odezwę się wieczorkiem bo mam sporo pracy
No niezłe!!!! uśmiałam się do łez!!!!
co by kontynuowac ten nasz smiech na forum tez cos wrzucam:
Dave wchodząc do baru zauważył Johna siedzącego przy stoliku uśmiechniętego od ucha do ucha.
- John, coś ty taki zadowolony?
- Wczoraj woskowałem łódź, tylko woskowałem... i nagle podeszła do mnie ruda piękność... mówię Ci, stary... z taaakim biustem. Stanęła i spytała: "Mogę popływać z Tobą łodzią?" Powiedziałem: "Pewnie, że możesz." Wziąłem ją więc ze sobą, Dave. Odpłynęliśmy dość sporo od brzegu. Wyłączyłem silnik i mówię do niej: "Albo sex, albo płyniesz do brzegu wpław." I wiesz co, stary? Ona nie umiała pływać, Dave. Rozumiesz? Nie umiała pływać!
Nazajutrz Dave wchodzi do baru i widzi Johna jeszcze bardziej zadowolonego niż wczoraj.
- Widzę, że humor Cię nie opuszcza...
- Ech, stary... muszę Ci opowiedzieć... woskowałem wczoraj łódź, tylko woskowałem... i podeszła superblondyna, z ... no wiesz... z taaakim biustem... Spytała, czy może popływać ze mną łodzią. "Jasne" - mówię. Odpłynąłem jeszcze dalej niż ostatnio. Wyłączyłem silnik i mówię do niej: "Albo sex, albo płyniesz do brzegu wpław." Stary... nie umiała pływać, ta też nie umiała pływać!!
Parę dni później w znanym już nam barze Dave znowu spotyka Johna, tym razem jednak widzi, że John sączy piwko i popłakuje.
- Hej, John, coś Ty dzisiaj dla odmiany taki smutny?
- Ech, Dave, wczoraj znowu woskowałem swoją łódź, wiesz, tylko woskowałem... i nagle staje przede mną ponętna brunetka... piersi... stary! Taaakie miała. No i pyta, czy może popływać ze mną łodzią. Więc jej mówię: "Jasne, że możesz." Popłynęliśmy daleko, jeszcze dalej niż poprzednio... Wyłączyłem silnik, popatrzyłem na jej biust i powiedziałem: "Albo sex, albo płyniesz wpław do brzegu." Ona ściągnęła figi... Dave!!! Ona miała członka! Miała ogromnego członka, stary! A ja... ja nie umiem pływać. Rozumiesz? Nie umiem pływać!
I jeszcze cos:
Uprzedzam to nie moja historia ale warto tu pokazać bo mnie rozbawiła do łez
Posiadam.
Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocie.
Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy- a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem.
Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako, że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki- nie nastręcza mi to wiele problemów.
Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj- niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć.
Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, -----ć więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane- ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść- taka technologia po prostu.
Czasem kot skacze na klamkę ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę -----ł- a wtedy wiadomo- wąż.
Dobrze więc- uporządkuję- żona- delegacja, ja praca- wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem- ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni- więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały ----- jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdolę. Nie ni ----- to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest ----- za duży- żeby przejść tym syfonem.
Ale słyszę tylko pizdut- oż ----- no to nie mogło mi się zdawać- coś ciężkiego poszło w pion. ----- wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot ----- popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę ----- na dół do piwnicy- choć może powinienem od razu do schroniska- zanim wróci moja żona- nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego ----- z białą krawatką, nie było jej kilka dni może się nie połapie.
Ale ----- – najpierw do piwnicy- zbiegam po schodach, słucham coś drapie w rurze, pion kawałek płaskiej rury, miauczy- jest -----, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie- to ----- przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ----- trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici kici. Ni -----, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten ----- głąb zamiast przyjść do mnie to ----- chce iść tam skąd przyszedł czyli do góry w pion. Ja go wołam a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół.
No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem- i ni ------ uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda- fight fire with fire- ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tą rurę przy wzierniku deszczułkami którymi używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla- geberit i woda w dół- bombs gone. I bieg do piwnicy.
Po drodze słyszę jak się przewala po rurach- podziałało.
Wbiegam do piwnicy i ----- koniec świata. Nie ma moich deszczułek- no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w ----- i kota też nie słychać już.
Ja pierdolę. ----- gdzie ta rura teraz idzie- coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów- może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka- mam nadzieję, że to od mojego domu.
Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery- najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl auto stoi na ulicy- mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny- poszło aż zakurzyło.
Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie.
Smród jak cholera ale złażę tam- ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. ----- mam w aucie, ----- ale może starczy.
Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije- przywykłem po chwili. Zaglądam i jest oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi a na dodatek ktoś mi zwali tą pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.
Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie, taśmy samoprzylepne, plastry żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś wpizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tą otwartą studzienkę nie wpierdolił bo na ulicy ciemno.
Sąsiad ------ ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc a teraz ----- złamany stoi i się dopytuje.
Co mam mu ----- powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację?
Idźżesz w ----- pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach- a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.
Wracając do kota- bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe- więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie.
----- drugi sąsiad przyszedł- po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa- ----- ludzie to są barany.
Idę do domu, obie wanny pełne, ognia- spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma ----- to go musi wygonić albo utopić.
Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy a tego ----- dalej nie wylało z kąpielą.
----- mać- urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki- w ------ jak się to gdzieś przytka to będę miał -----.
Znowu do domu po drugi pogrzebacz bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel.
Wchodzę- a ten ----- kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdolę! Jak on ----- wyszedł- którędy? Ano ----- wziernikiem w piwnicy- zostawiłem otwarty. Ja ----- stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebie. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. ----- mać. Przynajmniej kuleje.
Straty- ----- łazienki, w obu przelała się woda z wanien, ----- piwnica- bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do -----, brezent z reklamą firmy- poszedł w -----, latarka- w -----, pogrzebacz w -----.
Afera na ulicy jak -----.
Hihi dobre.
To ja podtrzymując wątek o kotach:
Co faceta łączy z kotem?
1. Wrzeszczy kiedy jest głodny.
2. Zawsze pcha się do łóżka.
3. Wystarczy go pogłaskać i od razu podnosi ogon do góry.
4. Kiedy ktoś go pogłaszcze zaraz domaga się więcej.
5. Lubi ocierać się o twoja przyjaciółkę.
6. Nie lubi obcinania pazurów.
7. Czasem ma problemy z trafieniem do kuwety.
8. Ciężko przemówić mu do rozumu.
9. Jak jest zły, to zaszywa się w kącie i się nie odzywa.
10. Nie sprząta po sobie.
11. Wpycha nos do każdego garnka.
13. Cały czas by spał.
12. Nie wyjaśnia, czemu zniknął na cały dzień.
:)
Udanego weekendu kobietki
cześć, chyba jestem w ciąży ale nie chcę zapeszać. dwa tygodnie temu zaczęłam jakby krwawić, następnego dnia już tylko brązowe upławy i potem spokój. Jak zrobiłam sobie test ciązowy to wyszedł negatywny. Więc poszłam do lekarza ( to były jakieś 2 tygodnie od kiedy mogłam zajśc w ciążę)- lekarz powiedział, że być może jestem w ciąży ale jeszcze nic nie widać. Powiedział ze za tydzień mam zrobić kolejny test. I tak też zrobiłam i wyszedł pozytywny. Ale jedna z kreseczek była słaba, więc po 2 dniach powtórzyłam. I też wyszedł pozytywny. Z objawów które mi towarzyszą to ból w podbrzuszu, piersi w czasie kiedy miała być miesiączka byly strasznie tkliwe i obolałe ale teraz mam wrażenie ze jakby mniej. Dzisiaj są dokładnie 3 tygodnie od czasu kiedy robiliśmy maleństwo. Czy mogę być w ciąży? Proszę o odpowiedź. Pozdrawiam wszystkie mamusie.
Hej marika85,no to gratulacje!!!Ja też jak zrobiłam test tydzień temu kreseczka była jasna,a wczoraj powtórzyłam już trzeci raz test i kreska jest mocna i wyrazista.Moja ginekolog jak do niej zadzwoniłam to powiedziała ,że nawet najsłabsza kreseczka zwiastuje ciążę w 99%.I że po powtórzeniu po dwóch trzech dniach będzie coraz mocniejsza.Ja pierwsze usg mam 7.12 bo powiedziała ,że wtedy zacznie mi się siódmy tydzień i już będzie coś widać.Także głowa do góry,trzymam kciuki.Pa
u mnie dzisiaj zaczął się 6 tydzień. Czy już teraz jest sens iść do lekarza na pierwsze usg? Pozdrawiam
Napiszcie mi jeszcze jak się liczy tydzień ciąży? Czy to prawda że od pierwszego dnia ostatniej miesiączki?
Z tego co czytałam to od pierwszego dnia ostatniej miesiączki ,ja robiłam wszystkie badania w sierpniu i wtedy zaczęłam brać kwas foliowy,więc moja ginekolog powiedziała że nie ma pośpiechu.Lepiej przyjść w siódmym tygodni wtedy będzie już coś widać.Jeśli nie robiłaś badań lepiej idż i zrób wszystkie badania.Dodam że ja mieszkam w Rzymie nie wiem jak do tego podchodzą lekarze w Polsce.papa
Hej dziewczynki jestem po wizycie u gina i USG połówkowym :).
Z Moim maleństwem jest wszystko w porządku. Serduszko prawidłowe i prawidłowo się rozwija. Główka i wszystkie parametry również.
Waży 410 gr :). No i siuraka fajnie było widać.
Ale jestem szczęśliwa :)
Znowu taka cisza tutaj :(
Elza super że wszystko w porządku. A wczoraj tak sobie myślałam, że któraś z dziewczyn ma wizytę u lekarza, ale nie kojarzyłam kto, bo przecież tyle ciężarówek już tutaj jest że trudno się połapać :)
Ja mam mnóstwo pracy, po powrocie jakoś nie umiem się wyrobić z wszystkim. A dodatkowo teraz Mikołajki się zbliżają więc te nowe podusie Bambino się fajnie sprzedają :)
Ok wracam do pracki
Chciałam jeszcze wam przekazać pozdrowionka i całusy od naszej kochanej stęsknionej Muśki. Jejku bez tego neta to nie ma się za fajnie, ale nadrobi wszystko jak się już wprowadzą na swoje. Ale na święta już będą na swoim i pewnie wtedy się jej wszystko uspokoi i neta już będzie miała to opisze wszystko.
Wspaniałego dnia :)
Hej dziewczyny dawno mnie tu nie było ale właśnie się urządzamy i nie mam za bardzo czasu.
Elzo nawet nie wiesz jak bardzo Ci zazdroszczę że jesteś już po połówkowym badaniu i widziałaś swoje maleństwo ja mam wizytę dopiero w następnym tygodniu i już nie mogę się doczekać tym bardziej że już mocno kopie:-)
Olu mam do Ciebie pytanie czy nie macie w swojej ofercie oprócz tych słodkich poduszeczek kocyków na których jest imię dziecka data godzina narodzin i waga bo widziałam coś takiego w gazecie ale nie mogę nigdzie znaleść a chciałabym taki prezent podarować mojej koleżance która właśnie urodziła.
Pozdrawiam was gorąco:-)
Edytko87 no uczucie jest cudne.
Ale jedno mnie martwi bo ja prawie wcale nie czuje ruchów. Albo mały jest taki spokojny, albo ja mam za dużo tłuszczyku albo jest tak ułożony, że ciężko to wyczuć. Ale spokojna jestem. Bo na USG pięknie serduszko biło i poruszał rączkami i stópkami. To mnie uspokoiło na jakiś czas.
Elzo ja czuje cały czas ruchy maleństwa i śmieje się że ma charakterek po tatusiu i cały czas psoci w brzuchu. Ale nie martw się moja koleżanka bardzo rzadko czuła ruchy dziecka i wszystko było dobrze po prostu jej dziecko było bardzo spokojne.
Ostatnio nawet mój M poczuł ruchy maleństwa:-) już nie mogę się doczekać żeby zobaczyć maleństwo niestety u nas jest tak że na całą ciąże przysługują tylko 3 usg a ja już miałam 2 i boje się że będę miała teraz i dopiero przed samym porodem.
Polecamy:
Badania kobiecej i męskiej płodności
Marihuana a trudności z poczęciem
Co negatywnie wpływa na męską płodność?
Jaka żywność może niekorzystnie wpłynąć na twoją płodność?
Alkohol a płodność mężczyzny
Dni niepłodne
Alkohol a płodność kobiety
Jak zwiększyć płodność u kobiet?