Witam,
postanowiłam rozpocząć nowe forum dla dziewczyn, które utraciły swoją fasolkę.
W dniu wczorajszym przeszłam zabieg łyżeczkowania - moje dziecko odeszło w 7dc, zabieg miałam w 10 dc. Po prostu serduszko przestało bić. Nie wiem dlaczego. Zawsze wydawało mi się, że jestem osobą w czepku urodzoną, mnie nic takiego nie spotka. Ale jednak w głębi duszy wiedziałam, że to się tak skończy. Nie wiem skąd, po prostu wiedziałam.
Ale postanowiłam się nie poddawać. Moją tragedię tłumaczę sobie tym, że być może akurat ja jestem na tyle silna, że jestem w stanie to znieść. Czekam teraz 3 miesiące i zaczynamy na nowo starania. Już to uzgodniliśmy z moim M. Odliczam dni i ile godzin już upłynęło (na razie 23,5 godziny). Miałam to szczęście, że trafiłam na dobry szpital i ciepłych lekarzy którzy okazali mi dużo zrozumienia i wsparcia.
Teraz pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję, że następnym razem będzie dobrze. Wiem, że będzie dobrze. Będę próbować do skutku, nie poddam się.
Dla wszystkich dziewczyn które są w takiej samej sytuacji - zapraszam. Tutaj możecie się wyżalić i wypłakać. Postaram się wam odpisać i wesprzeć.
Damy radę, następnym razem będzie lepiej :-)))
katka3230-11-2009 20:30
Asiu bedzie wierz mi.... znasz moja historie i wiesz ile wycierpialam ale jestem tez przykladem na to ze zycie nie tylko przynosi zle chwile ale i szczesliwe rowniez, badz dobrej mysli.... ja musialam czekac 6 mies, czas dluzyl sie niemilosiernie .......
jolus222219-12-2009 10:37
nie jestes sama...ja ciagle czekam az na tescie pojawia sie dwie kreski a tu nic ciagle...juz stracilam nadzieje..nichce dzieci
Straciłam moją fasolkę
Witam,
postanowiłam rozpocząć nowe forum dla dziewczyn, które utraciły swoją fasolkę.
W dniu wczorajszym przeszłam zabieg łyżeczkowania - moje dziecko odeszło w 7dc, zabieg miałam w 10 dc. Po prostu serduszko przestało bić. Nie wiem dlaczego. Zawsze wydawało mi się, że jestem osobą w czepku urodzoną, mnie nic takiego nie spotka. Ale jednak w głębi duszy wiedziałam, że to się tak skończy. Nie wiem skąd, po prostu wiedziałam.
Ale postanowiłam się nie poddawać. Moją tragedię tłumaczę sobie tym, że być może akurat ja jestem na tyle silna, że jestem w stanie to znieść. Czekam teraz 3 miesiące i zaczynamy na nowo starania. Już to uzgodniliśmy z moim M. Odliczam dni i ile godzin już upłynęło (na razie 23,5 godziny). Miałam to szczęście, że trafiłam na dobry szpital i ciepłych lekarzy którzy okazali mi dużo zrozumienia i wsparcia.
Teraz pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję, że następnym razem będzie dobrze. Wiem, że będzie dobrze. Będę próbować do skutku, nie poddam się.
Dla wszystkich dziewczyn które są w takiej samej sytuacji - zapraszam. Tutaj możecie się wyżalić i wypłakać. Postaram się wam odpisać i wesprzeć.
Damy radę, następnym razem będzie lepiej :-)))
Asiu bedzie wierz mi.... znasz moja historie i wiesz ile wycierpialam ale jestem tez przykladem na to ze zycie nie tylko przynosi zle chwile ale i szczesliwe rowniez, badz dobrej mysli.... ja musialam czekac 6 mies, czas dluzyl sie niemilosiernie .......
nie jestes sama...ja ciagle czekam az na tescie pojawia sie dwie kreski a tu nic ciagle...juz stracilam nadzieje..nichce dzieci
Polecamy:
Badania kobiecej i męskiej płodności
Marihuana a trudności z poczęciem
Co negatywnie wpływa na męską płodność?
Jaka żywność może niekorzystnie wpłynąć na twoją płodność?
Alkohol a płodność mężczyzny
Objawy ciąży
Alkohol a płodność kobiety
Jak zwiększyć płodność u kobiet?