Satisfries – tak się nazywają nowe frytki wylansowane w ubiegłym tygodniu w restauracjach Burger King w Stanach Zjednoczonych. Według komunikatu firmy, są to frytki jedyne w swoim rodzaju, mniej tłuste, zawierające zaledwie 150 kalorii w porcji 70 gramów, czyli o 20% mniej niż frytki klasyczne tej samej marki, a także 30% mniej niż frytki McDonald’s.
Komunikat dodaje: - Niewielkie zmiany mogą mieć ogromny wpływ.
Jednak, jak podkreśla New York Times, porównanie z McDonald’s prowadzi do nieporozumienia, gdyż każda sieć ma swoją definicję porcji małej, średniej i dużej.
Okazuje się bowiem, że mała porcja frytek w McDonald’s waży o wiele mniej niż mała porcja frytek w Burger King. A więc „małe frytki” w tej pierwszej to 230 kalorii, co jest o wiele mniej niż 270 kalorii w małej porcji Satisfries.
Te „lekkie” frytki – wszystko jest względne – są falowane i produkowane w całkiem nowy sposób (top secret!), tak aby tłuszcz był słabiej absorbowany przez ziemniaki. Ale co to zmieni? Czy jest to faktycznie dobry sposób walki z otyłością?
Zobacz również:
USA Today donosi o kilku reakcjach dietetyków.
Na przykład Keri Gans, raczej zadowolony i... zatrudniony przez Burger King, mówi: - Nie jest realne prosić ludzi, aby zastąpili frytki paluszkami z marchewek i selera. Jest to więc dobry krok.
Ale Mitzi Dulan widzi w tym zagrożenie: - Konsumenci mogą mylnie odebrać ten przekaz i zamawiać większe porcje myśląc, że odchudzone frytki są zdrowsze niż frytki konwencjonalne.
Historia ta przywołuje na myśl historię dietetycznych napojów gazowanych, które nie wpływają pozytywnie ani na zdrowie, ani na wagę. Wieczny problem, który wiąże się z produktami pokarmowymi „light”...
W każdym przypadku, frytki, jakie by nie były, light czy tradycyjne, to dobry sposób na pochłonięcie mnóstwa kalorii i tłuszczu. Frytki po prostu nigdy nie będą marchewką ani selerem.
Komentarze do: Burger King: odchudzone frytki wcale nie takie lekkie