FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Zaloguj
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lizelotka
Dołączył: 15 Lut 2009 Posty: 789
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 2 podziękowań w 2 postach
Skąd: Marki
|
Wysłany: Sro Gru 31, 2014 12:41 pm Temat postu: |
|
|
Łobuz napisał: | Dziś zaczynam od nowa |
Tzrymam kciuki!
Czy ta moja pisanina to sensowna jest dla Ciebie? Bo ja się trasznie rozpisuję, ale może niepotrzebnie, co? _________________
Przyjdzie taki czas, gdy wyda Ci się, że świat jest Twój... Poczujesz wiatr... powiesz...leć wietrzyku, a on Cię poniesie |
|
Powrót do góry |
|
|
|
tosia81 Moderator
Dołączył: 24 Lis 2008 Posty: 3493
Wysłał podziekowań: 1 Otrzymał 101 podziękowań w 101 postach
|
Wysłany: Czw Sty 01, 2015 1:39 pm Temat postu: |
|
|
Dziewczyny czytanie Was to istna przyjemność. Do mnie ksiazki już chyba dotrą w nastepnym tygodniu to tez się zagłębie w lekturę.
Zaczełam juz inaczej podchodzić do wychowania ...dzięki temu co czytam tutaj . Choć troszke przekładam na swój własny sposób to chyba mi sie podoba efekt;). wiem,ze na pewno droga jest długa do perfekcji i chyba nigdy nie będe idealna ale postaram sie .
Mam jednak problem z którym nie wiem jak sobie poradzić...Nie wiem co zrobic co mówić i jak nie wpadać w szał .
Mój maż w lipcu wyjechał w delegacje na 3 miesiące do Francji. Zu bardzo to przeżyła . Zaczeła pytac np. " a co to sa żniwa? " No ok, wytłumaczyłam. "a zapiszesz mi to? " Tak powstał zeszyt dziwnych słówek które musiałam zapisywać bo inaczej był ryk. Pózniej z zeszytu zrezygnowała a zaczeła pytać " a co powiem żebyś wiedziała ,ze pigwa? "...No szał na maksa. Nie obejrzy normalnie programu bo jest sto pytan "a co powiem ...." Wpadałam już w furie bo głowa mi pekała od tego. Mąż wrócił i uspokoiło sie . I teraz znowu....pojawiło sie jak maż zmienił pracę . Troszke później wraca do domu...i znowu . Mam dosyć. Tłumaczę ale nic to nie daję. Trzymam nerwy bo wiem ,ze to pogorszy sprawę ale jestem znerwicowana na maksa i juz prawie podjęłam decyzje o psychologu.
lizelotko masz jakieś pomysły? _________________ Jestem mamą ))
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
lizelotka
Dołączył: 15 Lut 2009 Posty: 789
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 2 podziękowań w 2 postach
Skąd: Marki
|
Wysłany: Czw Sty 01, 2015 8:48 pm Temat postu: |
|
|
Tosiu, nie do końca rozumiem. Chodzi o to że jak są jakieś zmiany w funkcjonowaniu męża w domu to Tosia reaguje nieustannym zadawaniem pytań? _________________
Przyjdzie taki czas, gdy wyda Ci się, że świat jest Twój... Poczujesz wiatr... powiesz...leć wietrzyku, a on Cię poniesie |
|
Powrót do góry |
|
|
|
Łobuz
Dołączył: 04 Mar 2010 Posty: 1047
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach
Skąd: WLKP
|
Wysłany: Czw Sty 01, 2015 10:19 pm Temat postu: |
|
|
Cytat: | " a co powiem żebyś wiedziała ,ze pigwa? " |
To są pytania Twojej Zu, tosiu? Dobrze zrozumiałam?..
Cytat: | Choć troszke przekładam na swój własny sposób |
No chyba każda mama ma prawo do własnych interpretacji - byleby trzymać się właściwego tropu. Ja też nie wszystko mam zamiar robić tak, jak opisano w książkach, nie do wszystkiego się zastosuję, bo są tam rzeczy, które - jak dla mnie - w 100% mijają się z naszą rzeczywistością...
Np. gadki o szkole...
lizelotko, pisałam już, że każde słowo chłonę i koduję. Czy to Twoje słowa tutaj, czy słowa Alfiego, czy teraz Agnieszki S., czy nawet różne inne rzeczy, o których czytałam w internecie... Wszystko się przydaje, gdy jest się mamą stawiającą pierwsze niezdarne kroczki w stosowaniu RB i NVC. Chętnie poczytałam znacznie więcej opisów Twoich prywatnych perypetii dnia powszedniego oraz Twoich pomysłów w związku z nimi. Bardzo się cieszę że tak się rozpisujesz. Nie jest tak, że omijam nudzące mnie fragmenty - czytam WSZYSTKO od deski do deski.
Powiem tak: nie widzę jakichś spektakularnych efektów, jeśli chodziłoby o moje osiągnięcia radzenia sobie z dzieciństwem Adasia. Widzę za to zmiany w zachowaniu mojego Smyka... Prócz tego, że znacznie częściej bywa nieusłuchany, stał się też bardziej żwawy, spontaniczny i szczery w swych poczynaniach.
Mama już nie zabrania wszystkiego, co dla niej jest niewygodne - w efekcie czego miałam dzisiaj pobojowisko w salonie... Ale ile się uśmiałam przygotowując w kuchni obiad z odgłosów walki z kocami, bluzą taty, klockami, dinozaurami, robotami i poduszkami!.. Gdy weszłam do salonu, aż się za głowę złapałam i szybko z niego wyszłam mówiąc tylko Adasiowi, że już jest obiadek i że czekamy z tatą w kuchni, jak skończy walczyć, to niech przyjdzie, bo nam będzie miło zjeść razem z nim.
Po obiedzie wspólnie decydowaliśmy, co musi zostać sprzątnięte, a co nadal może leżeć na podłodze razem z igłami z sypiącej się już choinki... Adaś mówił, co ja mam sprzątnąć, a co sprzątnie on sam. Poszło wyjątkowo szybko i sprawnie! _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
tosia81 Moderator
Dołączył: 24 Lis 2008 Posty: 3493
Wysłał podziekowań: 1 Otrzymał 101 podziękowań w 101 postach
|
Wysłany: Pią Sty 02, 2015 3:03 pm Temat postu: |
|
|
Lizelotko...gdybym wiedział,ze to jest tym spowodowane ....ja tylko przypuszczam bo w tych momentach to było zauważalne więc powiazałam . Jest to mega meczące. Nie zadaje pytań w przedszkolu, przy babciach itd tylko mnie tym maltretuje . jestem ciekawa czy ta metoda mówi coś na takie tematy. Jak dziecku wytłumaczyć ,ze natłok wyrazów nie jest potrzebny, ,ze zapamieta to wszystko...
łobuz to przykład. Usłyszy np. jakies trudne słowo albo kosmiczna nazwę i mimo,ze to zapamieta to zadręcza mnie ,żeby ja pamietała. Tym sobie chyba gwarantuje ,że jednak bedzie słowo zapamiętane.... _________________ Jestem mamą ))
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Łobuz
Dołączył: 04 Mar 2010 Posty: 1047
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach
Skąd: WLKP
|
Wysłany: Sob Sty 03, 2015 10:35 pm Temat postu: |
|
|
tosiu może zapytaj Zu, dlaczego tak jej zależy na tym, czy tamtym słowie. Dlaczego tak są ciekawi.
Piszesz teraz tylko o poznawaniu nowych słów, czy o tym, że Zu chciałaby przekazać 10 informacji w jednym zdaniu i dlatego to zdanie jest bez większego ładu?..
Ja ostatnio mam jakiś kryzys...
Albo rzeczywiście te choróbska i ciągłe siedzenie w domu dały mi "na dekiel" i teraz to wychodzi ze mnie, albo bycie nerwową jest po prostu łatwiejsze i po jakimś czasie starań jest po prostu wygodniej znów być zołzą...
lizelotko, raz wspomniałaś, że byłaś nerwusem. Radziłaś sobie z nerwami jakoś osobno, czy po prostu uczyłaś się stosować zasady NVC i tylko "przy okazji" Twoja nerwowość została poskromiona?
Czasami myślę, że najpierw TO JA powinnam się nauczyć wyrażać emocje, a dopiero potem zabierać się za przyjmowanie emocji wyrażanych przez moje dziecko... Zakręciłam i zrobiłam z poprzedniego zdania "masło maślane", ale dokładnie o to mi chodzi...
Jak to jest???
Kocham te moje dwa Drobiazgi nad życie, a mimo to one potrafią mi w okamgnieniu tak podnieść ciśnienie, że kipię...
Boże, ja chyba do końca sobie nawet sprawy nie zdaję, jak wiele, wiele pracy przede mną... Chyba przedwcześnie nazwałam sama siebie "raczkującą" w stosowaniu zasad NVC, przecież ja jeszcze się nawet siadać nie nauczyłam! _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
wind_of_hope Moderator
Dołączył: 06 Gru 2006 Posty: 10731
Wysłał podziekowań: 5 Otrzymał 187 podziękowań w 185 postach
|
Wysłany: Nie Sty 04, 2015 2:44 pm Temat postu: |
|
|
Łobuz napisał: | Kocham te moje dwa Drobiazgi nad życie, a mimo to one potrafią mi w okamgnieniu tak podnieść ciśnienie, że kipię... |
tez tak mam.
wogole odkad urodziłam to zrobiłam sie nerwowa. przed ciaza to moj mąż był nerwus,choleryk a teraz istna oaza spokoju...a ja?
chyba sie zamienilismy charakterami...
źle mi z tym ale ciezko tez zmienic sie na lepsze. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Łobuz
Dołączył: 04 Mar 2010 Posty: 1047
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach
Skąd: WLKP
|
Wysłany: Nie Sty 04, 2015 10:22 pm Temat postu: |
|
|
Cytat: | ciezko tez zmienic sie na lepsze. |
Oj, bardzo ciężko.
Ale jest coś, co baaaaardzo pomaga.
ZROZUMIENIE pewnych spraw.
Wiesz, odkąd poczytałam o tym, że dziaciaczki wiele rzeczy robią ze zwykłej ciekawości, która wynika z chęci poznawania i doświadczania świata, że chęć posiadania wiecznie czystego domu jest mniej ważna, niż potrzeby dzieci, że pewne kwestie należy sobie po prostu odpuścić, zamiast wciąż się nad nimi pieklić, że maluchy nie potrafią wyrażać emocji tak, jak my i że mnóstwo nieprzyjemnych emocji jest dla nich samych niezrozumiałych - stąd np. różne piski, wrzaski, awantury, że one czują realną potrzebę decydowania o sobie, o tym, co chcą robić, jak się bawić, co i ile zjeść, a my je tylko ograniczamy, nie pozwalamy na podejmowanie samodzielnych decyzji (bo przecież wszystko wiemy lepiej), zabraniamy mnóstwa ciekawych czynności (np. grzebania patykiem w kominku), bo przecież albo narobią syfu w domu, albo sobie coś zrobią (skakanie z jednego fotela na drugi) - a one są ciekawe i chcą poznawać świat, doświadczać, przerywamy im ważne czynności wmawiając, że inne są ważniejsze (np. ciekawą zabawę ponaglaniem do kąpieli), kiedy one dokładnie wiedzą, co jest DLA NICH SAMYCH teraz ważniejsze - to gdy o tym wszystkim sobie spokojnie poczytałam, to walnęło mnie, jak obuchem, że chyba szaleju bym dostała, gdyby mnie ktoś tak próbował ograniczać i mną kierować, kiedy ja miałabym na jakiś temat zupełnie inne zdanie... Dotarło do mnie, że gdybym miała nad sobą osobę 10 razy bardziej elokwentną, która potrafi dobierać argumenty 10 razy bardziej trafnie, niż ja, to wszelkie moje sprzeciwy i tak kończyłyby się fiaskiem... Bo ta osoba po prostu by mnie ZAGADAŁA - i chyba też koniec końcem każda wymiana zdań kończyłaby się rykiem z mojej strony - bo niby jak miałabym wyładować te emocje, te niezaspokojone pragnienia tłamszone w zarodku?.. Czy ucząc się życia tylko z czyichś słów - gdzie pełno tam zakazów, nakazów, ostrzeżeń - zapamiętałabym to wszystko??? Pewnie niejedna rzecz umknęłaby mi i niejednokrotnie zwyciężyła we mnie zwykła ciekawość i zrobiłabym wiele razy coś, czego mi się zabrania... Gdyby ktoś nade mną powiedziałby mi :"Nie dotykaj grzejnika, bo jest śśśś" - nie dotknęłabym go?.. Owszem, dotknęłabym. Za moment paluszek sam by mi odskoczył od tego grzejnika, pewnie też bym troszkę popłakała, ale już raczej nigdy więcej bym go nie dotykała. No i kiedy ten paluszek by odskoczył - czy chciałabym słyszeć od bliskiej osoby: "A nie mówiłam/ -em?!?!? Po co ruszałaś??? " Chyba raczej wolałabym, żeby mnie przytulono, pocałowano i podmuchano w biedny paluszek, a na niedobry grzejnik pogrożono palcem: nu nu...
Im więcej zrozumiesz, im bardziej wczujesz się w sytuację Twojego dziecka - tym łatwiej przychodzi spokojne reagowanie w wielu różnych sytuacjach, w których wcześniej od razu wrzeszczałaś...
A do zrozumienia jest naprawdę mnóstwo rzeczy...
Ja ostatnio zdałam sobie sprawę z zależności mojego zachowania od zachowania mojej mamy, kiedy jeszcze ja byłam dzieckiem... I kiedy dotarło do mnie, że moje dzieci mogą mnie podobnie odbierać, jak ja moją mamę jako dziecko - to aż głową potrząsnęłam: NIE CHCĘ! NIE CHCĘ!!!! Nie chcę gasić problemów moich dzieci w zarodku, gdy do mnie przyjdą, choćby dla mnie samej były nieistotne. Bo przestaną do mnie przychodzić z problemami... Nie chcę zbywać ich płaczu krótkim tekstem: "Przestań ryczeć!", tylko chcę wiedzieć, dlaczego płaczą w danym momencie. Bo inaczej zaczną się mnie wstydzić... Nie chcę zakrzykiwać ich za każdym razem, gdy będą miały inne zdanie na jakiś temat, niż ja, bo uznają mnie za despotkę.
Nie chciałam tym wszystkim oskarżać mojej mamy o złe intencje w wychowywaniu mnie, bo na pewno ich nie miała i na pewno kochała i nadal mnie kocha całym sercem. Wiem, że miała trudne dzieciństwo, życie też jej nie oszczędziło. Musiała po prostu stać się twardzielką, która radzi sobie sama z wieloma problemami, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Pokazała mi sobą, jak być silną kobietą, jak się podnosić, gdy się upadnie.
Ale wiem też, że nie chcę powielać jej wzorca wychowawczego, bo chcę mieć swój własny. Lepszy. Dlatego warto starać się zmieniać na lepsze. Dla dzieci, dla męża i dla samej siebie. To trudne - tak, jak napisałaś, zgadzam się w 101%. Ale warto. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
lizelotka
Dołączył: 15 Lut 2009 Posty: 789
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 2 podziękowań w 2 postach
Skąd: Marki
|
Wysłany: Pon Sty 05, 2015 10:44 am Temat postu: |
|
|
Łobuz napisał: | No chyba każda mama ma prawo do własnych interpretacji - byleby trzymać się właściwego tropu. |
Zgadza się
Łobuz napisał: | nie widzę jakichś spektakularnych efektów, jeśli chodziłoby o moje osiągnięcia radzenia sobie z dzieciństwem Adasia. Widzę za to zmiany w zachowaniu mojego Smyka... Prócz tego, że znacznie częściej bywa nieusłuchany, stał się też bardziej żwawy, spontaniczny i szczery w swych poczynaniach. |
A zobaczysz Łobuz jak tę szczerość zwłaszcza i też zaufanie do Ciebie jako osoby po tej samej stronie barykady, z którą nie trzeba walczyć, docenisz jak Adas będzie starszy, jak zacznie mieć poważniejsze problemy. Ja tego na własnej skórze nie doświadczyłam jeszcze, ale i Agnieszka Stein ma starszego syna i Małgosia Musiał też ( nie wiem czy podawałam link do bloga: dobrarelacja.pl ) i naprawdę widzę po nich że to co wybrałyśmy to dobra droga, służy to dzieciom i rodzicom
tosia81 napisał: | Lizelotko...gdybym wiedział,ze to jest tym spowodowane ....ja tylko przypuszczam bo w tych momentach to było zauważalne więc powiazałam . Jest to mega meczące. Nie zadaje pytań w przedszkolu, przy babciach itd tylko mnie tym maltretuje |
Tosiu, ile Zu ma lat? Bo ja dokładnie to nie pamiętam, a suwaczka nie masz...
No w każdym razie ona już starsza trochę niż mój synek. I tak sobie myślę o kilku rozwiązaniach/pomysłach.
1. Pogadaj z Zu szczerze o jej odczuciach związanych z dłuższą nieobecnością taty. Tak gdzieś przy okazji, niczego nie krytykując, nie nawiązując do tych pytań ciągłych. Zapytaj ją po prostu jak się z tym czuje, czy jej trudno, co mogłoby jej pomóc, jeśli ma z tym kłopot.
Może coś co ona powie podsunie Ci jakiś trop. I tak samo jak Łobuzowi radziłam - jak najmniej Ty mów, jak najwięcej pozwól jej.
2. Powiedz jej również szczerze jaki Ty masz kłopot. Że źle się czujesz z jej ciągłymi pytaniami, powiedz też dlaczego. Ale nie oskarżaj, tylko opowiedz jej o swoich odczuciach, prawie tak samo jakbyś tu nam napisała. I powiedz jej też, że mimo to, rozumiesz jej potrzebę. I chiałabyś ją zaspokoić. Więc teraz chciałabyś abyście wspólnie zastanowiły się co zrobić żeby jakoś ten problem rozwiązać. Spróbuj znaleźć ( razem z Zu ) jakieś minimum w tych pytaniach, które by ją zadowoliło, a dla Ciebie byłoby akceptowalne.
Nie wiem dokładnie jakie umiejętności posiada Zu. Jak pisze? Czy pisze w ogóle? ( Stąd pytałam o wiek, bo przepraszam Tosiu, ale nie mogę jakoś sobie uświadomić czy Zu ma 4 lata czy może już 6 ) Dlatego że tego nie wiem, nie bardzo moge tutaj jakoś bardziej konkretnie coś zaproponować. Ale może gdy pyta "A co powiem żebyś wiedziała, że pigwa?" zasugeruj niech sobie założy słowniczek obrazkowy? Wpisujcie słowa i obok niech wkleka mały obrazek? Tylko ustalcie sobie że np. spisujesz jej słowa na bieżąco, a raz w tygodniu siadacie i robicie do nich obrazki? ( zakładam że tych słów jednak nie ma baaardzo dużo ). Albo ustalcie że część słów spisujecie i wieczorem tłumaczy je tata? No nie wiem, Ty najlepiesz znasz sytuację, więc pewnie razem z Zu znalazłybyście jakiś sposób satysfakcjonujący dla Was obu.
3. Zapytaj Zu dlaczego tylko Ciebie ciągle wypytuje. Może to jakiś błahy powód, który możesz zlikwidować?
Łobuz napisał: | Radziłaś sobie z nerwami jakoś osobno, czy po prostu uczyłaś się stosować zasady NVC i tylko "przy okazji" Twoja nerwowość została poskromiona? |
Nie radziłam sobie w żaden osobny sposób. Moja nerwowość w stosunku do Adasia wygasła przy okazji. W sotusnku do męża jeszcze nie wygasła Ale tu jest o tyle trudniej, że jednak dziecko w wiekszości przypadków działa w nieświadomości, a dorosły człowiek jednak tą świadomość ma, więc i trudniej jest mi zaakceptować różne zachowania czy ze spokojem podejść do pewnych rzeczy. Tak więc nerwowością w stosunku do męża musiałam zająć się osobno. I tutaj moja droga wyglądała nieco inaczej, bowiem najpierw wściekałam się jeszcze bardziej, ćwicząc za to mówienie szczerze i otwracie o swoich odczuciach i potrzebach ( niestety nie od razu umiałam mówić o tym w spokoju ). Dopiero potem zaczęłam pracować nad spokojniejszym przekazem i nadal pracuję, bo tu dużo mi trudniej niż z dzieckiem - jak pisałam, fakt, że to dorosły, świadomy człowiek bardzo mi utrudnia zachowanie spokoju, zwłaszcza w sytuacjach kiedy zachowuje się jak dziecko lub mam wrażenie, że setny raz wałkujemy to samo i nie ma efektu
Łobuz napisał: | Czasami myślę, że najpierw TO JA powinnam się nauczyć wyrażać emocje, a dopiero potem zabierać się za przyjmowanie emocji wyrażanych przez moje dziecko... |
A to na pewno. To znaczy na pewno powinnaś nauczyć się wyrażać emocje, mówić Adasiowi szczerze o tym co czujesz gdy on robi to czy tamto. Tylko trzeba pamiętać, że to naprawdę powinno być szczere, nie na zasadzie: mamusi jest strasznie smutno gdy tak robisz - bo wtedy to trochę taki emocjonalny, niezamierzony szantaż jest. Lepiej powiedzieć, że boisz się, że sobie zrobi krzywdę, albo, że strasznie Cie denerwuje gdy skacze po kanapie, albo, że jesteś zła, bo prosiłaś aby nie dotykał Twojego telefonu bez pytania, itd. Mowisz to co naprawdę czujesz, nie oskarżając przy tym o te swoje emocje dziecka, bo ono nie jest im winne. A już na pewno nie jest winne jeśli ich nie opanowałaś i wybuchłaś.
Łobuz napisał: | Im więcej zrozumiesz, im bardziej wczujesz się w sytuację Twojego dziecka - tym łatwiej przychodzi spokojne reagowanie w wielu różnych sytuacjach, w których wcześniej od razu wrzeszczałaś... |
_________________
Przyjdzie taki czas, gdy wyda Ci się, że świat jest Twój... Poczujesz wiatr... powiesz...leć wietrzyku, a on Cię poniesie |
|
Powrót do góry |
|
|
|
Łobuz
Dołączył: 04 Mar 2010 Posty: 1047
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach
Skąd: WLKP
|
Wysłany: Sro Sty 07, 2015 6:14 pm Temat postu: |
|
|
Pffff....
No i znowu Adasiowi się oberwało...
Wieszałam pranie, a on ciągle i ciągle właził w kapciach na czystą pościel...
Nie pomogła zabawa w trolla i golema, nie pomogło zbudowanie kryjówki z obić narożnika, nie pomogły prośby - Adaś jakby ogłuchł i liczyło się tylko to, czego on chce...
Oczywiście przyświrował, gdy usłyszał, że tatuś z pracy już wrócił i jest na podwórzu... Potem to tak rozrabiał, że aż mąż zaczął się denerwować... Niestety nie pomogło wściekłe turlanie się z tatą po podłodze, łaskotanie, śmiech i wścieklizna, aż się spocił - świrował nadal...
Gdy po kolejnych prośbach nie przestał rozlewać kompotu w kuchni, mąż się wkurzył na dobre - i wysłał małego do kąta.
Wzięłam go potem, położyłam przed sobą, zrobiłam masaż stópek i dłoni dla odprężenia i w międzyczasie tłumaczyłam, dlaczego jesteśmy z tatą niezadowoleni i jak nam przykro, gdy ktoś marnuje jedzonko albo picie (zabawa jedzeniem to jest właśnie to, czego NIE POTRAFIĘ zaakceptować). Który to już raz?.. Setny?.. Dwusetny?.. Czy to kiedyś efekt przyniesie?.. Dzisiaj doszłam do wniosku, że prościej będzie dokarmić Adasia, gdy już zobaczę, że zaczyna się bawić jedzeniem, zamiast wciąż liczyć na poprawę... Potem szybko zabrać jedzenie, sprzątnąć - i nie będzie konfliktów...
lizelotko widzę, że i u Ciebie dość trudno z opanowaniem w stosunku do męża... U nas na pewno jest lepiej, niż było, ale jeszcze długa droga przed nami... _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|