FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Zaloguj
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lizelotka
Dołączył: 15 Lut 2009 Posty: 789
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 2 podziękowań w 2 postach
Skąd: Marki
|
Wysłany: Pon Lut 09, 2015 9:57 am Temat postu: |
|
|
wind_of_hope napisał: | mi sie wydaje ze to wszystko nie jest takie kolorowe jak opisuja. |
Ale Wind, przecież to nie chodzi o to by człowiek nagle pozbył się emocji i już nigdy ani raz jeden nie podniósł głosu. Chodzi o świadomość, że nie tędy droga, o pracę nad sobą w tej kwestii, by tych krzyków na dziecko było jak najmniej. Nerwy puścić mogą każdemu, i mi nie raz puszczają. Ale i ja i Adaś wiemy, że nie jest to dobre, po prostu czasami się zdarza i tyle.
Wind, co nie jest tak kolorowe? Nikt nie pisze, że w NVC jest tylko cud, miód i maliny, wręcz przeciwnie. W nvc wcale nie jest tak kolorowo, tak naprawdę jest trudniej niż przy klasycznym wychowaniu, bo rodzić musi bardziej się wysilać, pracować nad sobą, starać się o dobrą relację z dzieckiem, bo przy nvc tylko mocna, bliska relacja może mu pomóc wpłynąć na dziecko i jego decyzje oraz postępowanie. Do tego efektów nie widać od razu, bo takie wychowanie jest zorientowane na długofalowy wpływ na dziecko, a nie na to by tu i teraz otrzymać „grzeczne”, posłuszne, chodzące jak w zegarku dziecko. Więc rodzice wcale nie mają tak różowo na co dzień. Nie ma kary, nie ma przekupstwa, nie ma naklejek w nagrodę, więc rodzicowi pozostaje jedynie starać się wzbudzić w dziecku zaufanie, stworzyć z nim taką relację, w której to dziecko będzie chciało współpracować z rodzicem każdego dnia, będzie chciało zrobić coś nie ze strachu przed karą czy krzykiem, ale tylko dlatego, że rodzicowi na tym zależy, że chce to zrobić po prostu dla niego.
Łobuz napisał: | Podeszłam i przytuliłam go, powiedziałam: "Przepraszam, że krzyczałam..." a on do mnie :"Psieplasiam, zie pochlapałem ci ścianę i filankę..." |
Łobuz, prawda, że to zupełnie co innego niż dziecko przepraszające, wychodzące właśnie z kąta??? Nie musi tego robić, nie musi Cię przepraszać, nic mu za to nie grozi, robi to, bo chce, bo czuje, że to właściwie w tym momencie... Mnie to zawsze ogromnie wzrusza... _________________
Przyjdzie taki czas, gdy wyda Ci się, że świat jest Twój... Poczujesz wiatr... powiesz...leć wietrzyku, a on Cię poniesie |
|
Powrót do góry |
|
|
|
Łobuz
Dołączył: 04 Mar 2010 Posty: 1047
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach
Skąd: WLKP
|
Wysłany: Pią Lut 13, 2015 11:26 pm Temat postu: |
|
|
aneta cóż napisać... Mąż to nie do końca taki odpowiedzialny tatuś...
Ja zostawiam nieraz Smyków samych ze sobą i idę np. do kuchni. Chcę pokazać Adasiowi, że mu ufam, ale potrafię rozpoznać już nastrój Adasia i wiem, kiedy mogę to zrobić, a kiedy nie. No i ich chwilka sam na sam trwa prawdziwą chwilkę, bo zaufanie zaufaniem, ale jednak dozór mamimy musi być. Myślę, że to duże osiągnięcie po tym, co tu wcześniej opisywałam. Adaś jeszcze nigdy nic nie zrobił Jasiowi w takich sytuacjach.
Jednak nigdy nie pozwalam chodzić Adasiowi po kanapie na nóżkach, kiedy tam leży też Jaś, a co tu dopiero o skakaniu gadać... Aż mi ciary przeszły, przecież to się mogło o wiele gorzej skończyć...
Co do Michałka - cóż, lepsza taka uwaga rodziców, niż żadna, dlatego "używa" Pawła jako środka pozwalającego mu osiągnąć cel. Nie piszę że to jest złe, bo maluchy nie mają w swoich główkach jeszcze takiego bogatego repertuaru zachowań, jak my - dorośli. Radzą sobie w taki sposób, w jaki umieją. Więc czasem pacną, szczypną, pociągną za włoski (np. tak jak dzisiaj u nas...), pukną paluszkiem, bo wtedy mama/ tata na nich popatrzy, coś do nich powie, może nawet poprowadzi dłuższy dialog...
black wydaje mi się, że jesteś sceptycznie nastawiona do zasad NVC... Że masz jakieś wątpliwości... Nie, żeby Cię od razu nakłaniać do ich stosowania, ale z czystej ciekawości - napisz dokładniej, co Ci się nie podoba w tym wszystkim! Jestem naprawdę ciekawa!
Cytat: | a jak juz nakrzyczałas to wrociłas pamiecia do tej metody NVC?miałas zal do siebie że nie zrobiłas,tak jak tam radzą? |
Obecnie jestem na takim etapie, że ja dokładnie WIEM, jak nie powinnam się zachowywać. Zdaję sobie doskonale z tego sprawę również w sytuacjach, kiedy czuję, że za chwilę się tak właśnie nieodpowiednio zachowam... Czasem po prostu NIE MOGĘ jeszcze zapanować nad emocjami i nic - zupełnie nic nie pomaga - są jeszcze takie chwile, kiedy po prostu chyba muszę wybuchnąć... Pomimo, że wiem, że to jest niewłaściwe i złe...
Za każdym razem mam żal.
Ale etap samobiczowania już zostawiłam za sobą.
Teraz raczej następuje u mnie szybka analiza sytuacji, sprawne przeprosiny, wyjaśnienie synkowi w najprostszy sposób, dlaczego tak brzydko się zachowałam. I natychmiastowe wyciąganie wniosków, co wcale jeszcze nie oznacza wprowadzania ich w życie. A wiesz, dlaczego?
Bo to wszystko jest trudne. To wcale nie jest różowe. Bo zanim nauczysz się choć częściowo panować nad wybuchami nerwów, zjesz ich jeszcze więcej na nieudanych próbach (tak, tak, takie zamknięte koło...)
Łatwiej jest nakazać coś dziecku, zabronić, krzyknąć, niż setny raz tłumaczyć mu cierpliwie, DLACZEGO. W ogóle ciężko o cierpliwość, kiedy zdaje Ci się, że Twój maluch dokładnie już wie to, co po raz kolejny musisz mu wyłożyć... Ciężko o wyrozumiałość, kiedy od kilku miesięcy prosisz i tłumaczysz, dlaczego nie wolno robić braciszkowi tak/siak, a nagle widzisz kolejne takie dokuczliwe zachowanie... Od razu czujesz złość, bo wydaje Ci się, że starszak robi wiele z tych denerwujących rzeczy z premedytacją. A chodzi o to, aby zmienić własne nastawienie - dzieci nie robią niczego z wielkim wyrafinowaniem, a ich motywem działania nie jest wrodzona złośliwość.
Co do pryskającego czaru...
U nas tak właśnie było na początku - ledwie Adaś zaczynał się przekonywać, a tu znowu nowa bomba i nerwy... Ale teraz jest inaczej. Widzę znaczną różnicę w jego zachowaniu. Jest teraz o wiele bardziej radosny, głośny, beztroski i ufny. A kiedy coś mi nie wychodzi i popełniam błąd - szczere przeprosiny pozwalają nam obydwojgu nadal wierzyć, że to, co jest, już nie minie, że mama i tata nadal będą przyjaciółmi, a nie despotami wydającymi rozkazy.
Cytat: | ja jak WAs czytam to nie obraźcie sie ale naprawde ciesze sie ze mam jedno dziecko.. |
A ja z każdym dniem patrząc na te moje dwa Szczęścia czuję coraz większą dumę... Były, są i nadal będą trudne chwile, ale nie chciałabym mieć jednego dziecka mniej...
lizelotko Twój Adaś jada bez problemu wszystko, co mu proponujesz?
U nas etap niejadka...
Dzisiaj Adaś wzgardził zupą pomidorową i naleśnikami ze szpinakiem pod beszamelem... No to tatuś zabrał go na frytki do restauracji. Nie to, żeby rozpieszczać, ale taki miły akcent na początek wspólnych ferii zimowych.
Trochę się teraz chwalę, bo to u nas nowe rozwiązania takich sytuacji.
Wcześniej byłyby dąsy mamy, krzyk, naciski...
A co do przeprosin - mi wtedy było głównie przykro za całą tę sytuację, nie czułam wzruszenia, tylko żal. Wiedziałam, że mały pochlapał mi tę ścianę i firankę zupełnie nieświadomie i niezamierzenie... _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
wind_of_hope Moderator
Dołączył: 06 Gru 2006 Posty: 10731
Wysłał podziekowań: 5 Otrzymał 187 podziękowań w 185 postach
|
Wysłany: Sob Lut 14, 2015 9:38 pm Temat postu: |
|
|
Łobuz napisał: | black wydaje mi się, że jesteś sceptycznie nastawiona do zasad NVC... Że masz jakieś wątpliwości... Nie, żeby Cię od razu nakłaniać do ich stosowania, ale z czystej ciekawości - napisz dokładniej, co Ci się nie podoba w tym wszystkim! Jestem naprawdę ciekawa! |
nie,skad taki pomysł?
poprostu jestem ciekawa czy ta metoda wg Ciebie naprawde działa?
a jak tak to na ile ? na pare tyg a potem znow nerw sie włącza i robisz(robimy) to co na początku
ja zielona jestem w tych sprawach wiec podpytuje.
uwierz ze tez jestem nerwowa.
Dodano po 54 sekundach:
Łobuz napisał: | są jeszcze takie chwile, kiedy po prostu chyba muszę wybuchnąć |
no własnie...a nie mozesz sie powstrzymac?
co przed wybuchem sobie myslisz? mozna wiedziec? jak sobie z tym radzisz? _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Łobuz
Dołączył: 04 Mar 2010 Posty: 1047
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach
Skąd: WLKP
|
Wysłany: Wto Lut 17, 2015 10:53 pm Temat postu: |
|
|
wind nie za każdym razem udaje mi się powstrzymać samą siebie i czasem jeszcze krzyknę, ale to jest przecież przejściowe, bo wciąż dążę do celu. Porównując to, co było kiedyś do teraz - jest po prostu rewelacyjnie. Raz na parę dni krzyknę na Adasia, ale to nie jest nawet już taki krzyk, jak kiedyś. Za chwilę jestem już spokojna, a mały wygląda, jakby się tym wcale nie przejmował.
A kiedyś to krzyczałam, jak głupia, wiele razy dziennie, moje dziecko denerwowało mnie każdą pierdołą... Az wstyd się przyznawać...
Wierzę, że i Ty jesteś nerwowa, skoro sama tak twierdzisz - a nie przeszkadza Ci to???? Nie chciałabyś tego zmienić? Dla Zu, dla samej siebie?
Metoda oczywiście, że działa!
Każde dziecko chce czuć się kochane, a tutaj chodzi głównie o bezwarunkową miłość, troskę, wyrozumiałość, czułość - czy metoda bazująca na takich fundamentach może NIE zadziałać?.. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
wind_of_hope Moderator
Dołączył: 06 Gru 2006 Posty: 10731
Wysłał podziekowań: 5 Otrzymał 187 podziękowań w 185 postach
|
Wysłany: Wto Lut 17, 2015 11:35 pm Temat postu: |
|
|
Łobuz napisał: | Wierzę, że i Ty jesteś nerwowa, skoro sama tak twierdzisz - a nie przeszkadza Ci to???? Nie chciałabyś tego zmienić? Dla Zu, dla samej siebie? |
chciałabym ale jakos nie umiem dac upustu tym swoim nerwom . jeszcze jak Zu zacznie marudzic i jeczec to działa na mnie jak płachta na byka.
zdarzy sie ze wczesniej pomysle i sie pohamuje. jednak wcale to nie taka łatwa sprawa.
nie wiem czy bzikuje juz od siedzenia w domu,czy wyjscie do ludzi zmieniłoby moje "nerwy"? sądze że tak. bo nie widziałabym dziecka przez kilka godz..
a Zu to taka mała moja przylepa.
złoszcze sie na nią. krzykne a ona i tak lgnie do mnie jak pszczoła do miodu.
wiem ze nie ma sie czym chwalic, nie pomysl ze jestem jakis choleryk ktory rzuca o sciane przedmiotami tylko po to by wyładowac złosc.
ot nadarza sie ku temu sytuacja to mi nerwy puszczaja..tak jak każdemu;/ i nie to ze wydzieram sie jak durna ..z reszta wiesz o czym pisze
Dodano po 1 minutach:
łobuz masz jakas złota rade dla mnie? _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Łobuz
Dołączył: 04 Mar 2010 Posty: 1047
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach
Skąd: WLKP
|
Wysłany: Sro Lut 18, 2015 7:44 am Temat postu: |
|
|
Cytat: | łobuz masz jakas złota rade dla mnie? |
Rad jest cały worek, ale sukces zależy TYLKO od Ciebie, Twoich chęci, Twojej siły, od Twojej wytrwałości.
Cytat: | jakos nie umiem dac upustu tym swoim nerwom . |
Umiejętność dawania upustu nerwom jest tutaj właśnie jak najbardziej przydatna, bo pomaga rozładować napięcie. Pomysły są różne, ja na początku - kiedy czułam, że za chwilę wybuchnę - krzyczałam w Adasia brzuszek: łapałam go, chowałam twarz w jego brzuszek - i krzyczałam. Małego to rozśmieszało tak bardzo, że chichrał, jak wściekły - uwierz, że niczego więcej nie potrzeba, aby poprawić natychmiast humor.
Można też krzyczeć w poduszkę - tak z całej siły, aż zacznie drapać Cię gardło!
Można powiedzieć głośno - zaraz wybuchnę, muszę na chwilę wyjść. W innym pomieszczeniu zdążych spokojnie policzyć do 10, a nawet 20 - jeśli trzeba, wziąć kilka naprawdę głębokich oddechów. Warto przy tym dać sobie dłuższą chwilę, mieć świadomość - nikt mnie nie goni, nigdzie się nie spieszę, walczę teraz z moimi głupimi nerwami i potrzebuję tego czasu.
Cytat: | jeszcze jak Zu zacznie marudzic i jeczec to działa na mnie jak płachta na byka. |
Znam to doskonale!
Ale Zu właśnie w taki sposób może dawać upust własnym nieprzyjemnym emocjom! Pamiętaj, że nikomu nie powinno się tego zabraniać! Może zamiast odbierać takie zachowanie Zuzi jako katalizator Twojego wybuchu, pomyśl, jak mogłabyś jej pomóc poradzić sobie z tym podłym humorkiem, który ją trapi, przez który jest taka marudna?
Wyjście "do ludzi" sprawiłoby najprawdopodobniej tylko to, że zrobiłabyś się jeszcze bardziej nerwowa... Mam już za sobą przepracowane prawie 2 lata, wiem, jak to jest działać pod presją czasu... Wyjście "do ludzi" pomaga na inne sprawy, ale nie na własne nerwy...
Cytat: | a Zu to taka mała moja przylepa.
złoszcze sie na nią. krzykne a ona i tak lgnie do mnie jak pszczoła do miodu. |
A do kogo ma lgnąć?..
Jesteś osobą najbliższą jej sercu, jej ukochaną mamą, która od dnia narodzin z nią była! Dlatego dzieci pomimo naszych nerwów i wybuchów nadal do nas lgną - czują, że tylko z nami są bezpieczne. Wiedzą, że nie poradziłyby sobie same. Że muszą się do nas dopasować, jakkolwiek źle byśmy się nie zachowywali... Jesteśmy im potrzebni do przertwania - to jest w ich instynkcie, nie jest to kwestią przemyśleń i dziecięcych kalkulacji.
Jeśli miałabyś ochotę spróbować, nic nie stoi na przeszkodzie, tym bardziej nie powinnaś zniechęcać się tym, że to może trwać długo. To, co trudno nam osiągnąć, bardziej w życiu cenimy. Chcesz zacząć przygodę?.. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
wind_of_hope Moderator
Dołączył: 06 Gru 2006 Posty: 10731
Wysłał podziekowań: 5 Otrzymał 187 podziękowań w 185 postach
|
Wysłany: Sro Lut 18, 2015 8:59 am Temat postu: |
|
|
Łobuz napisał: | Wyjście "do ludzi" sprawiłoby najprawdopodobniej tylko to, że zrobiłabyś się jeszcze bardziej nerwowa... Mam już za sobą przepracowane prawie 2 lata, wiem, jak to jest działać pod presją czasu... Wyjście "do ludzi" pomaga na inne sprawy, ale nie na własne nerwy... |
o widzisz a ja myslałam ze to pomoze...odskocznia od domu,marudzenia,jęczenia
hmm...
Łobuz napisał: | A do kogo ma lgnąć?.. |
do męża? skoro mama krzyknie to jest niedobra,ale widocznie ona tak tego nie pojmuje
Łobuz napisał: | Chcesz zacząć przygodę?.. Wink |
chce!
dłuzej tak byc nie moze.
ja przed ciaza byłam oaza spokoju,mąż za to nerwus i choleryk.
po porodzie wszystko sie pozamieniało..;/;/
hormony? _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Łobuz
Dołączył: 04 Mar 2010 Posty: 1047
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach
Skąd: WLKP
|
Wysłany: Sro Lut 18, 2015 10:10 pm Temat postu: |
|
|
To ostatnie moje pytanie to dlatego, że tylko dzięki wytrwałości i zdeterminowaniu może się udać. Sama wiesz, ile razy mi nie wychodziło, nie udawało się, ile razy przegrywałam sama ze sobą. To może zniechęcić, bo łatwo jest znów popaść w wygodę... Łatwiej jest stwierdzić: Nie nadaję się! Taka już jestem i nie umiem się zmienić! niż dalej brnąć na przekór samej sobie w tą naukę cierpliwości, wyrozumiałości, zrównoważenia...
Mi też przychodziły coraz gorsze nerwy, kiedy Adaś był w wieku Twojej Zu. Wydawało mi się że przecież skoro o już wszystko rozumie, co do niego mówię, to skąd do licha te wszystkie sytuacje, kiedy on zachowuje się tak dziwnie, niezrozumiale dla mnie, jakby NIC nie rozumiał, albo... UDAWAŁ, że nie wie, o co chodzi... Miałaś kiedyś takie odczucia?
Zu nie pójdzie do taty, bo WYBRAŁA sobie Ciebie!
Dzieci wybierają sobie jednego rodzica, Ty jesteś wybraną, ja tą drugą, bo Adaś wybrał tatę.
Napisz, od czego chciałabyś zacząć pracę nad własnymi nerwami i wybuchowością!
Masz już jakieś pomysły? Bo - choć początki są piekielnie trudne - od czegoś trzeba zacząć. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
wind_of_hope Moderator
Dołączył: 06 Gru 2006 Posty: 10731
Wysłał podziekowań: 5 Otrzymał 187 podziękowań w 185 postach
|
Wysłany: Sro Lut 18, 2015 11:06 pm Temat postu: |
|
|
Łobuz napisał: | Łatwiej jest stwierdzić: Nie nadaję się! Taka już jestem i nie umiem się zmienić! niż dalej brnąć na przekór samej sobie w tą naukę cierpliwości, wyrozumiałości, zrównoważenia... |
ooo pewnie bym tak zrobiła po paru nieudanych podejsciach.
Łobuz napisał: | Zu nie pójdzie do taty, bo WYBRAŁA sobie Ciebie!
Dzieci wybierają sobie jednego rodzica, Ty jesteś wybraną, |
juz zrozumiałam, dzięki
raczej marne szanse ma mąz na to by do niego pobiegła.tak jak mowisz. jestem wybrana i chocbym krzyczała to i tak przyjdzie do mnie.
swoja droga... gdyby na mnie ktos krzyknał to bym unikała tej osoby..
pewnie Zu za pare lat własnie tak zrobi, chyba ze zaczne sie zmieniac na lepsze
łobuz ja wogole chce o cos innego zapytac.
mianowicie..
ost pojechałam z mama i Zu do sklepu po kurtke dla niej,wyhaczyłam z jej ukochana minnie
no ale do rzeczy..w sklepie był chyba wnuczek (tak mi sie wydaje)tej włascicielki.
jak sobie szperałam po wieszakach, Zu stała obok mnie i mamy to nagle pojawił sie ten mały.. na oko niecałe 2lata miał.
rozesmiany od ucha do ucha...podbiegł do Zu..wiesz co zrobił? zaczał ją pchac,popychać i sprawiało mu to radoche..
a Zu...stała z rączkami do tyłu,jak biedna sierotka
myslałam ze wybuchne ze zlosci,wyjde z siebie...bo jak mozna podejsc do obcego dziecka i pchac? to nie było typowe klepnięcie tylko ewidentne odepchnięcie...mało brakowało a by poleciała na tyłek...
potem sytuacja powt. sie 2x az zwrocilam uwage temu chłopcowi i pogroziłam palcem.
moje pytanie brzmi..jak ją nauczyc oddawania!
jestem bezsilna. po tym co zobaczyłam jestem pewna ze w przedszkolu bedzie identycznie.stanie biedulka a ją popchnie jakis szczyl...a ona co? upadnie
co mam robic?
nie chce żeby była taka sierotka ktora nie potrafi sie obronic..
ona nie zna takiej reakcji,nigdy do nikogo nie podeszła a tym bardziej nie popychała bez powodu
pomoż.
pamietam ze Adas miał podobna sytuacje...
Dodano po 1 minutach:
Łobuz napisał: | Napisz, od czego chciałabyś zacząć pracę nad własnymi nerwami i wybuchowością!
Masz już jakieś pomysły? Bo - choć początki są piekielnie trudne - od czegoś trzeba zacząć.
_________________ |
mozesz napisac od czego TY zaczynałas? ja kompletnie jestem zielona.
postaram sie liczyc do 10ciu, wyjsc z pokoju w fazie"zblizajacego sie krzyku"" a potem wrocic jak gdyby nigdy nic..tylko to tak łatwo napisac.. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Łobuz
Dołączył: 04 Mar 2010 Posty: 1047
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach
Skąd: WLKP
|
Wysłany: Czw Lut 19, 2015 4:52 pm Temat postu: |
|
|
Nie da się nauczyć dziecka pewności siebie i odwagi w taki sposób, jak kiedyś chciałam ja to zrobić i jak dziś Ty chciałabyś...
Gdzieś po drodze zrozumiałam, że aby dziecko potrafiło komuś odpyskować (w sensie, że wyrazić swoje zdanie), to - zgadnij, gdzie się tego musi najpierw nauczyć?..
Aby dziecko nie bało się innych - na kim najpierw musi przećwiczyć tę odwagę?..
To w domu maluch powinien mieć możliwość nauki, że jeżeli zacznie wrzeszczeć, tupać nogami, czy nawet pchać kogoś - to nikt go za te czynności nie zakrzyczy i nie zahuka, a jedynie przyjmie ze spokojem jego humorki, wesprze, okaże zrozumienie i spokojnie pomoże, jak sobie poradzić z nerwami i emocjami.
To my - rodzice - powinniśmy z każdym dniem upewniać nasze maluchy, że wolno im robić prawie WSZYSTKO, na co mają ochotę, nawet to, co nam często przeszkadza (nieznośne hałasy, bałagan, humorki) - oczywiście musimy jednocześnie baczyć na to, aby dzieci uwrażliwiać na nierobienie krzywdy innym...
Jeżeli w domu rodzinnym dziecko nabierze pewności siebie, to poza nim też się odnajdzie i sobie poradzi.
Natomiast jeśli w domu rodzice wychowują potulnego, grzeczniutkiego, cichego "baranka" - bo krzyczeć nie wolno, bo pyskować nie wolno, bo rzucać się po podłodze nie wolno, bo bałaganić nie wolno, bo brudzić się nie wolno, bo przemoczyć się do suchej nitki podczas zabawy nie wolno (i jeszcze milion takich "nie wolno") - to dziecko wychodząc w świat będzie miało zakodowane w głowie, że innym ludziom też się musi podporządkować - tak, jak mamie/ tacie w domku...
Cytat: | chocbym krzyczała to i tak przyjdzie do mnie.
swoja droga... gdyby na mnie ktos krzyknał to bym unikała tej osoby..
pewnie Zu za pare lat własnie tak zrobi, chyba ze zaczne sie zmieniac na lepsze |
Myślę, że to jest bardzo mądre, co napisałaś...
Może ta myśl będzie Cię wspierała, kiedy już wszystkim rzucisz z nerwów i będziesz chciała dać za wygraną?..
Cytat: | postaram sie liczyc do 10ciu, wyjsc z pokoju w fazie"zblizajacego sie krzyku"" a potem wrocic jak gdyby nigdy nic..tylko to tak łatwo napisac.. |
To bardzo dobry początek. Jak już pisałam, od czegoś trzeba zacząć. Dodatkowo polecam głębokie wdechy i wydechy - najlepiej w innym pokoju.
Łatwe to nie będzie, tu też masz świętą rację. Na początku zapewne wiele, wiele razy Ci się nie uda. Ja w ogóle ZAPOMINAŁAM o liczeniu i się wydzierałam... To było na początku. Wyrzuty sumienia... Ale trzeba próbować dalej - niezależnie od tego, ile razy nam się nie uda! To, co się trudno osiąga, bardziej się potem w życiu ceni!
Zawsze, kiedy Ci się nie powiedzie, możesz tu pisać - to też pomaga. Nie wiem, czy udałoby mi się dojść do punktu, w którym teraz jestem, gdyby nie wsparcie i wskazówki lizelotki. (Dziękuję!) Jeśli tylko postanowisz walczyć o lepszą siebie, bardzo chętnie będę Ci w tym wirtualnie towarzyszyła! _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|