Kobiety są coraz mniej wymagające w doborze partnera. Czy to prawda?
Porzekadło, że aby facet podobał się kobiecie, musi być tylko trochę ładniejszy od diabła, można dziś między bajki włożyć. I bardzo dobrze, że w końcu przejrzałyśmy na oczy i nie chcemy mieć osobnika w domu i w łóżku tylko dlatego, że jest zaopatrzony w penis.
Stałyśmy się wymagające, choć z pewnym niepokojem obserwuję tendencję powrotu do starych czasów, gdy o wartości kobiety stanowiło posiadanie przez nią mężczyzny, najlepiej potwierdzone formalnym wnioskiem, czyli papierkiem z USC. Przeglądając kobiece blogi coraz częściej natrafiam na wpisy, które przyprawiają mnie o palpitacje serca, wywołane niezgodą na to, co czytam i w konsekwencji złością. Nie na facetów, co na kobiety, które owe wpisy zamieszczają.
To kobiety rozpaczliwie poszukujące mężczyzny. Nie, nie piszą o tym wprost, ale chowają swoje pragnienia pod maską „jaka to jestem niezależna i wspaniała, tylko dlaczego ciągle sama”. Pierwsza część zdania jest godna podziwu, bo świadczy o samoakceptacji i wydawałoby się, spełnieniu. Ale po co część dalsza? Jeśli jesteś rzeczywiście taka wspaniała, dasz sobie radę i bez faceta. A jeśli go bardzo potrzebujesz, to mając powyższe cechy, na pewno go znajdziesz.
Rozpaczliwie szukając faceta
Tymczasem takie zawoalowane anonse święcą w internecie triumfy. Co blog, co forum to pytanie kobiety: „co ze mną jest nie tak, że nadal pozostaję singielką?”, po czym następuje wyliczanka cech, z których wynika, że autorka pytania jest kobietą mądrą, zaradną, atrakcyjną i mającą świadomość własnych walorów. Podkreśla ona także, że lubi mężczyzn, nie degraduje ich pozycji w społeczeństwie i że naprawdę nie ma nadzwyczajnych wymogów do co do cech przyszłego męża czy partnera. Więc gdzie tkwi przyczyna niepowodzeń?
Odpowiedź jest dla mnie prosta: w szukaniu. Owszem, czekać aż rycerz na białym koniu zapuka do twoich drzwi, jest zupełnym szaleństwem z góry skazanym na porażkę, ale nadmierne szukanie również. Dlaczego? Bowiem w miarę kolejnych niepowodzeń, kobiety obniżają poprzeczkę. On już nie musi być wykształcony, wystarczy że będzie miał zawodówkę, a co w drastyczniejszych przypadkach kobiety podają, że może nawet mieć tylko szkołę podstawową.
Zobacz również:
Chociaż ona lubi wysokich, w końcu dochodzi do wniosku, że jak on będzie dziesięć centymetrów od niej niższy, to świat się przecież nie zawali. Zainteresowania? Już nieważne, że miał lubić książki i teatr jak ona, ważne, by cokolwiek go pochłaniało... Niech to będą choćby mecze przed tv z puszką piwa w ręce...
Bruneta zamieni na blondyna z resztkami włosów, czystość ograniczy do tego, żeby choć przed seksem wziął prysznic, no i gotowa płacić jeszcze za niego w restauracji...
Co się stało ze współczesnymi kobietami? Dlaczego tak bardzo się nie szanują, rezygnując ze wszystkich swoich wcześniejszych wymagań? Bo zegar tyka i wreszcie trzeba kogoś mieć?
A panowie robią się coraz wybredniejsi. Przebierają w kobietach, oceniają je, a jak coś im nie przypasuje, zostawiają i wybierają się na kolejne łowy. Zresztą, co to za łowy – nie muszą w ogóle szukać, bo dziewczyny same pchają się w ich ręce. Piękne, zgrabne, zaradne. Oczytane, spełniające się w pracy zawodowej, niezależne finansowo.
Bajka ze złym zakończeniem
Sama znam takie przypadki, i to wcale nie z internetu. Ona – po studiach, z niezłą pozycją zawodową, tuż po trzydziestce. Nie jakaś piękność, ale szczupła, zadbana. On – leser do potęgi entej. Bez pracy, bez pieniędzy, w dodatku skąpiec i wyzyskiwacz innych.
Poznali się, przespali, a potem on oświadczył jej, że była kiepska w łóżku i na ciąg dalszy nie ma co liczyć. A ona? Przełknęła gorzką pigułkę i... zaproponowała wspólny wyjazd. Za granicę, jej samochodem i z deklaracją pokrycia przez nią wszystkich kosztów. On był wtedy na kacu, a zawsze chciał zobaczyć Włochy. Pojechali więc.
Podczas całego pobytu on głównie pił i jadł. Przeciągał wieczory w hotelowej restauracji, byleby tylko nie znaleźć się z nią sam na sam w pokoju. Czasem się udawało, a gdy nie, spełniał swoją męską powinność. Ona czuła się mało komfortowo, ale wmawiała sobie, że przynajmniej ma faceta.
Po powrocie obdzwoniła przyjaciółki, chwaląc się południową opalenizną. Gdy spotkały się na plotkach, opowiedziała historię ich znajomości. Wszystko się zgadzało, tylko że zamieniła role. To on był starającym się o jej względy, a ona księżniczką, łaskawie zgadzającą się na oferowane przez niego przyjemności.
Po co jej był ten cały cyrk? Ano po to, by kogoś mieć. I cel osiągnęła: jest z nim już drugi rok. Łóżka właściwie nie ma, chyba że on jest tak bardzo pijany, że mu wszystko jedno. Ona płaci za czynsz, kupuje mu ubrania, karmi go i... wkrótce urodzi jego dziecko.
Gdy pytam, czy takiego życia chciała, odpowiada mi, że życie to nie bajka. A ja jednak myślę, że tak – w dodatku bajka, którą sama sobie wymyśliła. Tylko, że w przeciwieństwie do tych znanych z książek, ta bajka ma nikłe szanse na happy end.
Komentarze do: Kobiety są coraz mniej wymagające w doborze partnera. Czy to prawda?