Szukaj

Menopauza: walka pani doktor Demers przeciwko seksizmowi hormonalnemu

Podziel się
Komentarze0

Testosteron rymuje się nam zazwyczaj z męskością, kojarzy się z siłą oraz dumą. Estrogen natomiast jest zwykle kojarzony ze wstydem, rakiem i kłopotami, nad czym szczerze ubolewa pani doktor z Kanady, Sylvie Demers. Przekleństwo kobiecości, które pani dokor zwalcza z całą srogością, aby zwrócić hormonom stanowiącym o kobiecości ich prawdziwą szlachetność, a także, przede wszystkim, aby ulżyć kobietom w okresie menopauzy, które zmagają się z nieprzyjemnymi objawami...jak również, aby zwalczyć i oswoić wreszcie strach przed sławnymi hormonami, tymi właśnie, które każą dziewczynom wzdychać między sobą „Ahhh, to znowu moje hormony...”.



Mężczyźni są dumni ze swojego testosteronu, są dumni, kiedy im go nie brakuje, czują się wtedy męscy. Kobiety natomiast się wstydzą swoich hormonów, wstydzą się, że się tym przejmują, wstydzą się, że hormony mają na nie wpływ, wstydzą się, kiedy czują, że są we władzy własnych hormonów, i to do tego stopnia, że to ukrywają, konstatuje pani doktor, która leczy tyle samo mężczyzn cierpiących na andropauzę, co kobiet w okresie menopauzy, w swojej specjalistycznej klinice w Outaouais.

Między kobietą i mężczyzną, jeśli chodzi o upływ czasu, istnieją dwie miarki, zaobserwowała pani doktor Sylvie Demers. Z całą powagą, szacunkiem i zrozumieniem zajmujemy się mężczyzną w okresie andropauzy, kobiet natomiast bardzo często nikt nie rozumie i odsyła je zazwyczaj do psychiatry, podtrzymuje doktor Demers. Sytuacja pogorszyła się jeszcze po ukazaniu się sławnych, niestety, badań zrealizowanych przez organizację WHI, czyli Women Health Initiative, dotyczących hormonów i hormonoterapii.

Było to na początku lat 2000, a badania podkreślały, że hormonoterapia używana w leczeniu menopauzy zwiększa, co prawda w niewielkim stopniu, ale zwiększa ryzyko rozwinięcia się raka piersi. To wywołało u kobiet dezorientację i panikę. W obliczu alarmujących wieści o takiej terapii, a także w obliczu niezrozumienia prawdziwego znaczenia rezultatów tych badań, także, co gorsza, przez samych lekarzy, pani doktor Sylvie Demers jest pełna złości. Stworzono w ten sposób zbiorową histerię.

Wiele kobiet przestało wtedy zażywać niezbędne im hormony, niektóre zostały do tego zmuszone przez swoich lekarzy. Niektóre, nawet jeśli terapia hormonalna miała dobry wpływ na nie, przerwały ją ze strachu przed rakiem. To absurdalne, jeśli weźmiemy pod uwagę realne ryzyko, ubolewa pani Demers. Potępiono estrogeny, potępiono hormony kobiecości, co obudziło w pani doktor Demers duszę wojowniczki.


Zdaniem Stowarzyszenia Położników i Ginekologów Kanadyjskich (COGS), horomoterapia powinna być przepisywana w celu leczenia symptomów menopauzy na okres 5 lat. Na takich warunkach, ryzyko wystąpienia raka jajnika nie powinino wpływać na decyzję zainteresowanej kobiety, mówi pani doktor, która w 2005 roku otworzyła klinikę specjalizującą się w leczeniu menopauzy i andropauzy w Outaouais, oraz która podpisała w 2008 roku książkę Hormones au féminin.

Strach przed hormonami? Trzeba niezwołocznie iść do psychiatry, mówi sobie wiele kobiet. Jest to forma seksizmu hormonalnego, podkreśla doktor Sylvie Demers, która zresztą sama odbyła praktykę z psychiatrii na kryminalistach i przestępcach.


Pani doktor ujawania co ją szokuje: fakt, że kliniki specjalistyczne, zajmujące się syndromem premenstruacyjnym, są kierowane często przez psychiatrów. I często kobiety, które przecież nigdy nie miały żadnych problemów z psychiką, które nigdy nie miały depresji, nigdy nie cierpiały z powodu niepokoju psychicznego, kobiety, które zrobiły karierę zawodową, które założyły rodziny, te kobiety leczy się lekami antydepresyjnymi, przepisując je na symptomy, które są wynikiem tylko i wyłącznie menopauzy. Podczas gdy tylko hormonoterpia może im naprawdę ulżyć, a źródło problemu nie znajduje się nigdy w głowie w takich przypadkach.

Aby uniknąć niepotrzebnego i kłopotliwego w ich pojęciu usprawiedliwiania się, wiele pacjentek ukrywa się przed swoim otoczeniem nawet z tym, że zażywają hormony.

Doktor Demers preferuje hormonoterapię bioidentyczną, zamiast hormonoterapii regularnej. Hormonoterapia bioidentyczna składa się z hormonów identycznych z tymi, które są naturalnie produkowane przez ciało, a nie z substancjami hormonopodobnymi, które są zawarte w klasycznej hormonoterapii oraz pigułkach antykoncepcyjnych.

Stowarzyszenia Położników i Ginekologów Kanadyjskich pod tym względem nie zaprząta swojej uwagi hormonami bioidentycznymi znanych marek, które były przedmiotem wielu prób i badań i które otrzymały zatwierdzenie amerykańskiej Food and Drug Administation. Jednakże Stowarzyszenia Położników i Ginekologów Kanadyjskich przestrzega przed lekami preparowanymi w aptekach albo przez lekarza, szczególnie w kremach, ponieważ leki te nie są zaaprobowane przez Food and Drug Administation i żadne badania naukowe nie pokazują efektów – szkodliwych bądź pozytywnych – działania tych złożonych lekarstw na organizm.

Na dzień dzisiejszy, klinika specjalistyczna pani doktor Demers nie przyjmuje już więcej pacjentów. Od jesieni 2008 roku na liście oczekujących zapisywano pacjentów już na cały rok naprzód. A więc przestano przyjmować nowych, gdyż klinika nie była w stanie zapewnić wszystkim opieki i usług tej samej jakości, wyjaśnia pani Demers. Od tego czasu pani doktor dostaje rozdzierające listy oraz kompletne akta od wielu pacjentek. Kobiety nie czują się słuchane. Banalizuje się objawy menopauzalne, podczas gdy menopauza dotyczy wszystkich kobiet i dotyka je w dodatku na bardzo długo.

Komentarze do: Menopauza: walka pani doktor Demers przeciwko seksizmowi hormonalnemu

Ta treść nie została jeszcze skomentowana.

Dodaj pierwszy komentarz