Badania przeprowadzone przez University of Melbourne uświadomiły jak Hollywood podchodzi do sprawy menstruacji. Okazuje się, że obraz przedstawiany przez amerykański przemysł filmowo-telewizyjny przyczynia się do wzrostu poziomu lęku u dziewcząt.
Doktor Lauren Rosewarne przeanalizowała setki wizji miesiączki prezentowanych w programach telewizyjnych i filmach. Nie zabrakło wśród nich najpopularniejszych seriali: „Teoria wielkiego podrywu”, „Mad Men”, „Przyjaciele” czy „Chirurdzy”, oraz kinowych hitów takich jak: „Annie Hall”, „Legenda telewizji” i „Sens życia według Monty Pythona”.
Ocenie poddała fabułę, dowcipy oraz ustosunkowanie bohaterów do tego zagadnienia.
Miano najbardziej traumatycznego przekazu przypadło ekranizacji pierwszej powieści Stephena Kinga z 1976 roku - „Carrie”. Widok dziewczyny pod prysznicem, krzyczącej i krwawiącej, zapisał się w pamięci widzów.
Zobacz również:
„Wyobrażenie menstruacji, prezentowane na ekranie, jest niezwykle negatywne” - stwierdza badaczka. I dodaje: „Rzadko pokazuje się regularność, normalność i nie bogatą w wydarzenia prozaiczność. Najczęściej zaś miesiączkę przedstawia się jako gorszącą, zawstydzającą, dręczącą i ogólnie albo traumatyczną albo błazeńsko komiczną”.
Według dr Rosewarn, upowszechniane tak katastroficznego widma odbija się na realnym życiu, przez co kobiety traktują menstruację jako kłopotliwą i marzą o unicestwieniu tego „zła koniecznego”.
Natomiast mężczyźni drwią z niej przy każdej sposobności, pałając niepohamowaną odrazą - możliwe, że wynikającą po porostu z niezrozumienia. Hollywoodzkie produkcje uważa za współwinne tego stanu.
Całościowe wyniki badań zostaną opublikowane w książce pt. „Periods in Pop Culture”.
Komentarze do: Nie taki okres straszny jak go malują