7 prawd na temat rzucania palenia
Większość byłych palaczy przestała palić bez pomocy plastrów i innych subtytutów nikotyny, których skuteczność jest dziś bardzo mocno wątpliwa. Na początku wszystko wydawało się niezwykle łatwe, kiedy zaproponowano nam stworzenie dokumentacji dotyczącej nałogu nikotynowego, dokumentacji na temat tych wszystkich niezliczonych metod, które nam się natychmiast proponuje, kiedy tylko chcemy rzucić palenie. Łatwe, pomyśleliśmy. A później, drążąc temat, kilka razy mocno się zdziwiliśmy.
Na przykład, rola nikotyny. Wszyscy wiedzą: to nikotyna jest głównym winowającą, to ona uzależnia palacza. Logiczne jest więc że, aby taki palacz mógł się od niej uwolnić, propnuje się mu ogromną ilość różnych substytutów nikotynowych: plastry, gumy, inhalatory, spray… Stąd więc nasze zdziwienie, kiedy odkryliśmy, że w środowisku naukowym, od pewnego czasu, uznaje się, że nikotyna nie działa sama na nasze neurony. Co więcej, zidentyfikowano także jej wspólnika: cukier.
Zespół badaczy francuskich przyczynił się do tego wielkiego odkrycia
Odkrycia tego dokonała ekipa francuska. Swoje badania opublikowali w dzienniku Journal of Neuroscience, który przecież nie jest czasopismem niskonakładowym i znanym tylko i wyłącznie pasjonatom. Ale mimo tego, odkrycie to nie odbiło się zbyt szerokim echem, nawet we Francji.
Metody, aby rzucić palenie: chyba ktoś robi nas w balona
Substytuty nikotynowe w dalszym ciągu uchodzą za najlepszych sojuszników kandydata do odwyku. Trzeba powiedzieć, że tak naprawdę nikt się nigdy za bardzo nie wysilił, aby powiedzieć publicznie, do jakiego stopnia substytuty nikotynowe są nieskuteczne. Taki jest rezultat naszych poszukiwań na temat plastrów i innych substytutów. Ale najbardziej ciążącym i najpoważniejszym faktem jest to (jak wyjaśniają naukowcy australijscy w badaniu, które się ukazało w lutym), że dominującym dyskursem na temat odwyku nikotynowego, jest dyskurs, który minimalizuje pewien fakt statystyczny o wielkim znaczeniu: ogromna większość tych, którym udało się rzucić palenie, osiągnęła to bez niczyjej pomocy.
Jeszcze bardziej problematyczny fakt: odwyk o własnych siłach, bez żadnej pomocy jest ukrywany, a substytuty nikotynowe są przereklamowane w artykułach naukowych, które zresztą są podpisywane przez autorów związanych z przemysłem farmaceutycznym.
Biznes substytutów nikotynowych kręci się jak zawsze
To jest właśnie największy skandal. Nieprzypadkowo przecież wszystkie kampanie antytytoniowe zdają się przede wszystkim wskazywać ludziom palącym drogę do apteki. Poprzez badania aż do środowiska politycznego, lobby takich firm jak Pfizer, GSK oraz wielu innych, wypracowują stale dyskurs nad odwykiem tytoniowym w duchu medykalizacji – to znaczy, z całych sił starają się nas przekonać, że rzucić palenie można tylko i wyłącznie lekom. Że nałóg to choroba, a odwyk to leczenie. Układ idealnie podstępny, gdzie związki prawie kazirodcze między przemysłem, badaniami publicznymi, lekarzami oraz politykami są wszechobecne.
Gigantom farmaceutycznym udało się nawet odwrócić kota ogonem i przedstawić porażkę jako sukces. Substytuty nikotynowe nie czynią cudów? „Good news dla biznesu”, jeśli umie się żonglować, jeśli umie się przekształcić wczorajsze lekarstwo na rzucenie palenia w gumę do żucia, która uprzyjemnia życie palacza, obdarza go świetnym samopoczuciem i pozwala mu odkładać na „wieczne jutro” definitywne zerwanie z nałogiem. Taki jest przypadek choćby Nicorette.
Między kampaniami, które mu wmawiają, że potrzebuje pomocy, między marketingową gadką, która proponuje mu różne rozwiązania, aby rzucić w końcu te papierosy, palacz, który chce się uniezależnić od nikotyny, jest przede wszystkim... zrobiony w balona.
1 prawda: nikotyna sama nie wywołuje uzależnienia – potrzebny jej cukier
Nawet jeśli tytoń bez żadnych wątpliwości jest bardzo uzależniający, to od 30 lat nie miano już co do tego żadnych wątpliwości: nikotyna sama nie czyni nas uzależnionymi. Zresztą, nawet jej wspólnik jest już bardzo dobrze zidentyfikowany. Tego frapującego odkrycia dokonał francuski profesor Jean-Pol Tassin, neurolog oraz dyrektor badań w Inserm.
Wspólnik nikotyny był poszukiwany od trzydziestu lat
Wszystkie narkotyki zdają się funkcjonować w ten sam sposób. Deregulują interakcję między postrzeganiem pożądania a kontrolą impulsów. Człowiek, który odczuwa brak, nie reguluje już swojego pożądania, a jego emocje stają się niekontrolowane, stąd jego cierpienie. Sama nikotyna nie wytwarza tego niedoboru. W rzeczywistości, aby wytworzyć uzależnienie od tytoniu, mózg otrzymuje nikotynę i inne substancje, inhibitory monoaminooksydazy, czyli IMAO (oksydaza monoaminowa, MAO, ang. monoamine oxidase), obecne w dymie papierosowym.
Bez cukru papierosy byłyby zbyt gorzkie
Dorzucane, aby osłodzić gorzki smak tytoniu, produkty na bazie cukru, paląc się, uwalniają wspomniane już inhibitory monoaminooksydazy (IMAO), które, w powiązaniu z nikotyną, wytwarzają uzależnienie od tytoniu. Jeśli więc przestaniemy dorzucać produkty słodzone do papierosów, to będą one znacznie mniej uzależniające. I idealnie niemożliwe do palenia. Najlepszy sposób, żeby przestać palić.
2 druga: rzucić szluga? Plastry, gumy… nie pomagają. Albo tylko trochę.
Plaster jest sprzedawany jako TEN subsytut nikotynowy par excellence. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Czysta doskonałość. Udowodniono już jednak, że po zaledwie 15 dniach używania takiego plastra, nie ma on już praktycznie żadnego działania.
Sama nikotyna nie uzależnia. Aby zadziałać, muszą jej towarzyszyć inne substancje, inhibitory monoaminooksydazy (IMAO), obecne w dymie tytoniowym. Bezpośrednie konsekwencje: plastry, gumy oraz inne substytuty, które zawierają jedynie nikotynę, nie są prawdziwymi substytutami. Metody leczenia odwykowego palaczy najczęściej stosowane (około 85%), czyli właśnie plastry, gumy i wszystkie inne, są w rzeczywistości bardzo dalekie od bycia prawdziwymi substytutami nikotynowymi.
Mózg może się uzależnić od gumy do żucia
Wszyscy znamy byłych palaczy, którzy przeżuwają gumy od lat. A więc co z uzależnieniem od substytutów? W tym punkcie, naukowcy prawie się zgadzają. Mózg może się uzależnić od gumy do żucia, potwierdza Anne Borgne. Profesor Jean-Pol Tassin zaobserwował bowiem, że niektórzy ludzie kontynuują zażywanie gumy do żucia, tylko i wyłącznie ze względu na psychostymulujące działanie nikotyny. Tacy ludzie z łatwością przestają palić. Ci, którzy bardzo dużo pracują intelektualnie, bardzo często potrzebują działania stymulującego. Nie są oni patologicznymi nałogowcami. Prawdopodobnie nie rzucą oni gumy do żucia, ale to w ogóle nie jest problem. Dla prawdziwych nałogowców…nie jest to nawet ulepszone placebo.
3 prawda: okłamują was - uda wam się rzucić palenie samodzielnie!
Substytuty nikotynowe niczemu nie służą, albo prawie niczemu nie służą: blisko trzy czwarte byłych palaczy przestało palić praktycznie o własnych siłach. Jest to jedna z konkluzji wypływająca z badania podanego do wiadomości publicznej w lutym 2010, które przeszło jednak zupełnie bez echa.
Badanie opublikowane w lutym przez przegląd PLOS, przegląd przecież bardzo reputowany, przeprowadzone pod dyrekcją badaczy australijskich Simona Chapmana et Rossa McKenzie, jest właściwie dosyć formalne: ogromnej większości byłych palaczy udało się rzucić palenie papierosów bez żadnej pomocy. Jest to odkrycie, które poddaje w wątpliwość skuteczność i sens odwyku wspomaganego substytami nikotynowymi.
Wiadomość przekazywana nam przez profesjonalistów od odwyku jest domyślna: bez metod opartych na lekach lub terapiach, nie uda wam się rzucić palenia. Chapman irytuje się faktem, iż przypadek palacza, który rzucił palenie samodzielnie, jest pomniejszany przez kampanie zdrowia publicznego oraz w literaturze naukowej. Podczas gdy jego prace dochodzą do zadziwiającej konkluzji: dwie trzecie do trzech czwartych udanych odwyków powiodło się bez zewnętrznej pomocy.
Terapia proponowana palaczom powinna zostać zrewidowana
Trasy wytyczone przez kampanie zdrowia publicznego, kierują zawsze palacza na drogę do apteki albo do specjalisty od tytoniu. Natomiast nic nie mówią, jeśli chodzi o rzucenie palenia bez pomocy. Podczas gdy fakty są takie, że odwyk asystowany medycznie, wiemy to przecież, nie gwarantuje sukcesu, a sam plaster, tak bardzo rozpowszechniony, osiąga jedynie 16-procentowy poziom skuteczności - według badań.
Michel Lejoyeux, potwierdza, że nie należy koncentrować kampanii zdrowia publicznego wokół substytutów. To tylko rodzaj „akompaniamentu”. Powiedzieć sobie, że zażyjemy cudowną tabletkę, a laboratorium farmaceutyczne zrobi za nas całą resztę, to po prostu sposób na nie angażowanie się. W przeciwieństwie do dominujących, obsesyjnych haseł, w styłu „Pozwólcie sobie pomóc”, profesor Michel Lejoyeux kładzie akcent na przywrócenie palaczom odpowiedzialności za siebie oraz na przywrócenie im wiary w siebie.
Zobacz również:
Zakochać się to idealny powód, żeby zdecydować się rzucić palenie
Według francuskiego sondażu Barometr zdrowia 2005 chodzi tutaj o jeden z najbardziej podstawowych powodów rzucenia palenia. Zresztą, ciąża jest punktem zwrotnym, źródłem motywacji, zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Profesor Michel Lejoyeux wspomina jeszcze rolę czynnika innego rodzaju: w niektórych przypadkach, decyzja o rzuceniu papierosów przychodzi pod wpływem otoczenia, które może się okazać czynnikiem determinującym, zresztą niezwykle silnym. Na przykład, zakochujemy się w kimś, kto nienawidzi papierosów. Zresztą, zdrowie także może być dobrym powodem.
Stan psychologiczny palaczy dotyczący rzucenia palenia jest decyzyjny, według Lejoyeux. Aby samemu rzucić palenie, trzeba być zdolnym do określenia tego, jak tytoń działa na nas, należy szukać motywacji.
4 prawda: na zapleczu bitwy antyniktynowej wszechobecne laboratoria
Lekarze, eksperci, rządy – wszyscy zachęcają do zażywania, stosowania substytutów nikotynowych. Politycy związani ze zdrowiem publicznym ulegają ewidentnie wpływom przemysłu farmaceutycznego. Pozwólcie sobie pomóc! Zadzwońcie na infolinię! Zostaniecie połączeni ze specjalistą od tytoniu i nałogu tytoniowego, a rzucenie palenia jest już blisko, w zasięgu ręki!
Proste związki między stowarzyszeniami, ekspertami oraz laboratoriami
W 2007 roku, raport Inspekcji Generalnej Spraw Społecznych, dotyczący programów wsparcia związanych z leczeniem uzależnień, finansowanych przez przedsiębiorstwa farmaceutyczne, odcisnął się na umysłach wielu. Autorzy raportu oskarżają przemysł farmaceutyczny o zawładnięcie praktycznie całością systemu zdrowia. Laboratoria farmaceutyczne są wszędzie: doświadczenia z nowymi lekami, kształcenie lekarzy, dofinansowanie różnych stowarzyszeń chorych. Przemysł odwyku tytoniowego jest tego idealnym przykładem.
Lobby przeciwko lobby
Niezawodnym dyżurnym argumentem lobby antynikotynowego, którego używają nagminnie, aby usprawiedliwić swoje uzależnienie od laboratoriów farmaceutycznych, to oskarżenie państwa za zaistniałą sytuację. W obliczu braku funduszy publicznych na szkolenia oraz poszukiwania, trzeba pieniądze znaleźć gdzieś indziej. Być może, ale wątpliwości dotyczące substytutów sprzedawanych przez laboratoria jeszcze bardziej się nasilają.
Zdaniem pana Yves Martinet, przewodniczącego Narodowego Komitetu przeciwko Nikotynizmowi (CNCT) oraz Stowarzyszenia przeciwko Tytoniowi, którego bardzo poważanym członkiem jest sam profesor Bertrand Dautzenberg, związek Państwa z przemysłem tytoniowym leży u podłoża wszystkich problemów. Jeśli nawet od czasów prywatyzacji firmy Altadis (koncern tytoniowy, była Seita), jej obecność jest mniej widoczna, to jednakże w dalszym ciągu kontynuuje ona kasowanie ogromnych sum pieniędzy z podatków od sprzedaży papierosów: 9,2 miliardów euro ( z czego 720 milionów euro wpływa bezpośrednio do budżetu państwa francuskiego), według danych komisji podatkowej przy Sécurité sociale w 2008 roku. Ponad 2,4 miliardy euro VAT. Rozumiemy więc lepiej dlaczego bitwa antytytoniowa nie jest priorytetem dla Państwa.
Otrzymujemy faksy z Pfizera albo GSK, które nam mówią, jak mamy głosować
To, czego nie mówią towarzystwa antytytoniowe, to to, że ich lobby oraz lobby laboratoriów farmaceutycznych używają tych samych środków, aby infiltrować świat polityki. Lobbowanie na imprezach, zaproszenia do luksusowych lokali, finansowanie wieczorków. Były deputowany parlamentu europejskiego, francuski polityk Didier Claude Rod, doświadczył nawet bezpośrednich nacisków w Brukseli: otrzymujemy faksy od firm takich jak Pfizer albo GSK, które nam mówią, jak mamy głosować - za albo przeciw takiej czy innej ustawie. Ale tutaj, jakie są korzyści? Finansowe, interesy lokalne – czyli to, co oczywiste i powszechnie wiadome. Yves Bur, francuski deputowany z Bas-Rhin i symbol walki antytytoniowej, wyraża się bardzo jasno: laboratoria tworzą bogactwo, nie trzeba ich diabolizować. Zapewniają 100 000 miejsc pracy w samej tylko Francji. Poza tym, wszystko jest kwestią etyki i dystansu.
Mało skuteczne, jednak substytuty antynikotynowe są dofinansowywane z budżetu państwa we Francji
Ale historia nie zatrzymuje się tutaj. Europejscy ministrowie zdrowia dowiedzieli się o tym badaniu podczas koferencji w Luksemburgu w czerwcu 2005, która została zorganizowana dla sponsorów... Pfizer i GSK. Philippe Even, reputowany pneumolog, dziś już na emeryturze, a także pionier walki antynikotynowej, mówi nawet tak: nie ma żadnego niezależnego badania, które udowodniłoby istnienie szkodliwości biernego nikotynizmu.
Wraz z ostatnimi odkryciami dotyczącymi nikotyny, dokonanymi prze francuskiego profesora Jean-Pol Tassin, istnienie wszystkich wątpliwości jest bardzo zasadne. We Francji, budżet państwa dopłaca do substytutów nikotynowych 50 euro rocznie na każdego palacza, podczas gdy są one nieskuteczne. Haniebny rozbój, który w dodatku jest sprzeczny z prawem zabraniającym reklamowania leków dofinansowywanych przez państwo, oburza się profesor Robert Molimard.
5 prawda: strategia Nicorette – od rarytasu do cukierka
W latach 80, Nicorette była we Francji lekarstwem wydawanym na receptę. Ale produkująca ją firma, czyli laboratorium farmaceutyczne Pfizer chciała więcej. Znacznie więcej. W roku 2006, powstaje więc cała gama produktów substytutów nikotynowych: nikotynowe gumy do żucia, nikotynowe plastry, spray nikotynowy – wszystko to jest dostępne zupełnie bez recepty. Od tego momentu mamy do czynienia z prawdziwą eksplozją sprzedaży.
Nicorette to prawdziwe fajerwerki smaku w ustach! Niesamowita uczta! To prawie jak święto. Wiele sław dawało zresztą temu świadectwo: spróbować znaczy przyswoić sobie, uczynić swoim zwyczajem. Nawet amerykański prezydent, Barack Obama, był cytowany wśród adeptów Nicorette w piśmie New York Times. Jeszcze w czasie kampani prezydenckiej, Barack Obama był ciągle uzależniony od gumy do żucia. Dziewięć miesięcy po rozpoczęciu leczenia odwykowego za pomocą Nicorette. A później, zaczął znowu palić.
Nicorette, od produktu niszowego do dobra powszechnego
Marka Nicorette, od roku, w którym została wylansowana, czyli od 1980 roku, była wydawana na receptę we Francji. Na produkcie figurowała wzmianka: „na rzucenie palenia”. Poczynając od wymyślenia nowego opakowania dla produktu w 2005 Pfzer chciał uczynić z produkt na skale światową . Aby zdynamizować sprzedaż, Pfizer lansuje nowoczesny design dla Nicorette, zaczynając od nowiusieńkiego logo: zielony trójkąt w formie żagla. Zielony, ekologiczny. Zielony symbolizuje świeżość, kontakt z naturą. Pojawiają się również nowe, świeże smaki: pomarańczowy i miętowy, a kolory opakowań mogą mylić się z opakowaniami zwykłych gum do żucia.
Stały cel firmy Pfizer: poszerzyć swój rezerwuar pacjentów
Na opakowaniu zostaje więc umieszczona wzmianka „na rzucenie palenia” oraz sprzedaż na receptę, od której Pfizer chciałby się bardzo uwolnić. W 2005 roku, Pfizer wysyła prośbę do komisji AMM o rewizję statutu marki. Marka Nicorette staje się środkiem „na zmniejszenie zapotrzebowania na tytoń”.
W ten sposób Pfizer dorzuca do swojej klienteli nową kategorię palaczy: tych, którzy tak naprawdę nie mają prawdziwej ochoty na rzucenie palenia. A spośród nich, 5% uzależni się od gum do żucia na rzucenie palenia. Aby z tym skończyli, lekarze przepisują im plastry. Na przykład, marki Nicorette...
Dla palacza, plaster nie jest zbyt fajny. Nie daje kopa, ani przyjemności. Ale wyrównuje niedobór nikotyny. W ten sposób, klient-pacjent jest uzależniony, tym razem od odwyku, jeszcze trochę dłużej.
Ostatni etap: sprzedać markę, aby wylansować Champix.
Ostatni etap dla laboratorium farmaceutycznego Pfizer: trzeba sprzedać Nicorette i zgarnąć całą pulę. W 2004 roku, naukowcy z laboratorium Pfizer opracowali nową markę. Jest to Champix, antydepresant antytytoniowy. W 2007 roku, firma Johnson & Johnson kupuje markę Nicorette, która jest warta o wiele więcej z hasłem „pozwala zmniejszyć zapotrzebowanie na tytoń”, a także, ma świeży, błyszczący, pociągający odnowiony „look”.
A jeśli chodzi o Nicorette? Tam pomysły nigdy się nie kończą, a więc mamy teraz multikolorowe inhaltory, dla palaczy, którzy chcieliby „zredukować, zanim rzucą zupełnie, zachowując ten charakterystyczny gest”. Produkt, który ma na celu złowienie także tych, którzy chcieliby wyrazić milcząco swój sprzeciw przeciwko prawu, zakazującemu używania tytoniu w miejscach publicznych.
6 prawda: cztery klucze do uzależnienia od papierosów
Genetyczne, psychologiczne, społeczne, neurologiczne: przyczyny uzależniania się są liczne. I inne dla każdego z nas.
To nie ja, to moje neurony
W taki właśnie sposób może się usprawiedliwiać zatwardziały palacz. Przy każdym zaciągnięciu się, dym papierosowy powoduje stymulację pewnych regionów mózgu. Nikotyna i inne substancje działają jak anksjolityki (leki przeciwlękowe), antydepresanty, relaksując i stymulując mózg.
Nawet jeśli rozum nam mówi, że nie należy palić, to ochota na ponowne doświadczenie tego uczucia przyjemności jest zbyt silna. Zresztą, jest to tak ogromnie przyjemne wrażenie, że były palacz jest zdolny do opisania tego, co czuł w czasie palenia, nawet po piętnastu latach po rzuceniu palenia.
To nie ja, to moje geny
Zgoda, rzucenie palenia papierosów jest przede wszystkim sprawą silnej woli, chęci, ochoty... ale w tej grze nie jesteśmy, niestety, wszyscy równi. W Instytutcie Pasteura, już od 40 lat naukowcy pracują nad tą predyspozycją genetyczną. Odkryto nawet mutację genu, która ma ponoć zmniejszać zdolność receptorów nikotynowych do absorbowania nikotyny.
Żeby było jasne: tym osobom potrzeba więcej nikotyny, aby mogły one doświadczyć uczucia przyjemności niż innym palaczom, którzy nie są nosicielami takiej mutacji. W konsekwencji, palą więc oni więcej. A także, więcej trudności sprawia im rzucenie nałogu.
To nie ja, to moja podświadomość
Kiedy jesteśmy uzależnieni od papierosa, jesteśmy uzależnieni także psychicznie.
Zdaniem Jean-Pierre’a Wintera, uzależnienie od tytoniu to postać regresji rozwojowej. Paląc, zaspokajamy impuls charakterystyczne dla oralnej fazy rozwoju. Znajdujemy się w sytuacji noworodka, niemowlaka, który odkrywa świat dzięki ustom.
Palić, to oznacza także natychmiastową ucieczkę od tego, co sprawia ból. Przed rozmową kwalifikacyjną, pojawia się stres, niewygoda, bardzo nieprzyjemne w gruncie rzeczy uczucia – rekompensujemy je sobie dzięki papierosowi. Niepokój się ulatnia, na kilka minut. Palacz poszukuje natychmiastowego zaspokojenia. Potrzebuje działać na emocje oraz kontrolować sytuację.
Żegnaj stresie, nudo, smutku, rytualny gest daje wiarę w siebie. Ale bardzo szybko stajemy się niewolnikami. Jest to przyzwyczajenie, którego bardzo ciężko się pozbyć w czasie odwyku tytoniowego.
To nie ja, to inni
Najczęściej, pierwszego papierosa próbujemy w wieku nastoletnim. Dla młodych palaczy, na przykład, jest to zachowanie naśladowcze, które pozwala się zintegrować. Dla niektórych nastolatków, palenie to także środek do sprzeciwiania się zakazanemu oraz do postawienia się władzy, autorytetowi.
Możemy iść także trochę dalej w tych poszukiwaniach. Ktoś może przecież palić, aby upodobnić się do swojego idola: gwiazdy telewizyjnej, piosenkarza, celebryta...
7 prawda - rzucenie palenia sprawia, że tyjemy średnio od 3 do 5 kilo
Lekarze są jednomyślni, strach przed nadwagą jest główną przeszkodą przed podjęciem odwyku nikotynowego, a szczególnie, jeśli chodzi o kobiety. Co gorsza, wiele kobiet pali papierosy, aby w ten sposób regulować i kontrolować swoją wagę. Jest to zjawisko, które dotyka, według Patricka Peretti-Watel, nawet nastolatnie dziewczyny. Presja na bycie szczupłym zobowiązuje, nie wahamy się nawet zaszkodzić swojemu zdrowiu, byle tylko nie nabrać dodatkowych kilogramów.
Często zdarza mi się widzieć kobiety, które powracają do nałogu tylko i wyłącznie z powodu przybrania dodatkowych, zbędnych kilogramów. A więc, nie wahajmy się, należy powiedzieć to natychmiast, głośno i wyraźnie: tak, rzucenie palenia papierosów powoduje tycie. Prawie nikt przed tym nie ucieknie. Ale przecież to tylko kilogramy, kilka dodatkowych kilogramów, nikt jeszcze od tego nie umarł!
Od 3 do 5 kilo średnio, nieco więcej, jeśli macie pecha
A bardziej precyzyjnie: od trzech do pięciu kilo, to średnia ilość kilogramów, jakie można przybrać po rzuceniu palenia, poświadczają to wyniki różnych badań. Uwaga, to jest tyko rząd wielkości, tylko średnia. Nikt nie gwarantuje, że też tak będzie w waszym przypadku. Niektórzy pechowcy mogą przytyć znacznie więcej, ale nie jest to powszechne.
Ale, skąd tak naprawdę biorą się te dodatkowe kilogramy? W rzeczywistości, odpowiadają one różnicy między wagą danej osoby i temu, ile by ona ważyła, gdyby nie paliła.
Palenie więc sprawia, że chudniemy, to udowodnione. Każdy wypalony papieros równa się dziesięciu spalonym kilokaloriom. Dla osoby, która wypala paczkę dziennie, oznacza to więc blisko 200 kilokalorii spalonych bez żadnego wysiłku, a to odpowiada mniej więcej jednej godzinie spaceru. A więc, tyle samo nagromadzonych kalorii po rzuceniu palenia.
Do tego dochodzi jeszcze zwiększony apetyt. To, co zjadamy dodatkowo, kiedy rzucimy papierosy, dostarcza nam około 300 kilokalorii. W sumie, może być to nawet dodatkowych 500 kilokalorii dziennie, jeśli podliczymy dodatkowych 200 „niewypalonych” kilokalorii oraz 300 dodatkowych, zjedzonych kilokalorii dziennie. Przy założeniu, że dana osoba wypalała paczkę papierosów dziennie.
Palacze mają tendencję do jedzenia na tłusto i na słono
Ale nikotyna ma także inne działanie na nasze ciało. Substancja ta wywiera rzeczywisty wpływ na regulację apetytu. Działa ona jak zabójca głodu, przekąska, zapychacz, wyjaśnia francuski specjalista od żywienia oraz dietetyk, Jean-Paul Blanc, autor licznych dzieł. Jego zdaniem, nikotyna działa w ten sposób, iż wywołuje uczucie sytości.
Palenie jednakże może działać na wagę także w inny sposób. W rzeczywistości, papierosy, dym papierosowy – niszczą śluzówkę nosa oraz jamy ustnej. Uszkodzona przez dym, nie jest ona już w stanie postrzegać smaku ani zapachu z tą samą intensywnością, jak u ludzi niepalących. A zmysł węchu, o wiele bardziej niż usta, wychwytuje smaki. Pierwsze, co czujemy, to zapach jedzenia. Aby móc je odczuwać, palący muszą odwoływać się do pożywienia tłustego i solonego, coraz bardziej tłustego, coraz bardziej słonego. Pożywienia bogatszego we wzmacniacze smaku.
Jest to jednak odwracalny problem: już nawet po kilku dniach odwyku, wrażenia węchowo-smakowe powracają, a były palacz odkrywa na nowo zarówno zapachy, jak i smaki, a więc powraca do niego przyjemność z jedzenia.
Jedyne rozwiązanie, dieta. Ale lepiej najpierw skończyć z nałogiem
Jean-Paul Blanc nie pozostawia żadnych wątpliwości: osoba, która jest już na diecie, mniej przybierze na wadze w trakcie odwyku, po prostu dlatego, że już wie, jak ma jeść, do czego ma się stosować, co jest dobre, a co nie.
Aby ograniczyć szkody, specjaliści zgodnie doradzają praktykowanie sportów wytrzymałościowych: jogging, jazda na rowerze, jazda na rolkach, basen. I to trzy razy tygodniowo, minimalnie od 30 do 45 minut, aby było widać jakieś skutki. Każdy taki seans sprawi, że spalicie około 300 kilokalorii. W każdym przypadku, nie ma cudownego rozwiązania. Gdyby taki było, wiedzielibyśmy o tym.
Ale, w gruncie rzeczy, możecie sami wybrać: albo rak albo kilka kilogramów więcej...
Komentarze do: 7 prawd na temat rzucania palenia (1)
Nie wierzę w substytuty!
1Moim zdaniem to jest wyłudzanie pieniędzy od ludzi.Te gumy ,pastylki ,plastry, pomagają tak jak umarłemu kadzidło.To jakby alkoholika leczył wódką, Zupełnie to samo działanie.Gdy nie ma silnej woli i nie zadziała psychik... pokaż całość