Czy wszyscy mamy problem z uzależnieniami behawioralnymi?
Bezlitosny marsz do wyeliminowania normalności przy pomocy medycyny otwiera nowy, szczególnie niedorzeczny front. DSM-5 sugeruje otwarcie nowego działu z „uzależnieniami behawioralnymi”. Kategoria zostałaby uplasowana zaraz obok narkomanii i rozpoczynałaby się od jednego tylko zaburzenia – hazardu.
Na szczęście żadne z innych „uzależnień behawioralnych” zasugerowanych dla DSM-5 nie uzyskałoby statusu równego innym diagnozom. Jednakże, jeśli klinicysta miałby wrażenie, że ktoś jest „uzależniony” od seksu, zakupów, Internetu, pracy, gier video, projektowania dróg lub czegokolwiek innego (lista jest długa i z łatwością może się rozszerzyć na inne sfery popularnych czynności), mogłoby to być zdiagnozowane jako „niesprecyzowane uzależnienie behawioralne” i w ten sposób otrzymałoby status oficjalnego przypadku w DSM-5. Puszka Pandory diagnostycznych możliwości może przekształcić całą masę zainteresowań i pasji w choroby psychiczne.
Przesłanką ku temu jest fakt, że zachowania kompulsywne i substancje uzależniające generują podobne subiektywne doświadczenia, przechodzą przez ten sam kliniczny model, mogą być powodowane przez tą samą sieć neuronów i reagują na podobny rodzaj leczenia. Pojęcie ukryte pod konceptem „uzależnienia” polega na tym, że użycie substancji (lub zachowanie), które na początku miało na celu wytworzenie przyjemności, później jest osiągane przez przymus. Mimo, że czyn ten nie jest już źródłem przyjemności, to jest tak mocno zakorzeniony w danej osobie, że kontynuuje ona powtarzanie tego czynu, nie zważając na nawarstwiające się negatywne konsekwencje.
Dowód przemawiający za tym, że ktoś jest uzależniony składałby się z kontynuacji (lub nawet wzrostu) rzekomo niezależnych zachowań pomimo zmniejszających się korzyści i zwiększających się kosztów. Subiektywnie osoba czuje powiększającą się utratę kontroli nad narkotykiem lub czynem i jednocześnie czuje się coraz bardziej przez nie kontrolowana.
Nic dziwnego, że kryterium dla chorobliwego hazardu jest stworzone na podstawie kryterium narkomanii.
Istnieje natomiast jeden podstawowy problem z koncepcją „uzależnień behawioralnych” i cała gama negatywnych niezamierzonych konsekwencji powinna wystarczyć, aby zaprzestać jej dalszemu rozważaniu. Ten podstawowy problem polega na tym, że powtarzające się (nawet jeśli kosztowne) poszukiwanie przyjemności jest wszechobecną częścią ludzkiej natury, podczas gdy zachowanie kompulsywne, które nie daje satysfakcji jest stosunkowo rzadkie. Ale na pierwszy rzut oka te dwa fenomeny jest trudno rozróżnić.
„Uzależnienia behawioralne” szybko rozszerzyłyby się z ich wąskiego i być może poprawnego użycia do stania się popularną i niepoprawnie użytą etykietką dla wszystkiego, co ludzie robią dla zabawy, a może im to przysporzyć problemów. Potencjalnie miliony nowych pacjentów zostałyby stworzone przez rozporządzenie aby medycznie zaszufladkować całą gamę impulsywnych zachowań dla przyjemności i dać ludziom medyczną wymówkę dla impulsywnej nieodpowiedzialności.
Zobacz również:
- Uzależnienie od heroiny
- 20 – letni alkoholicy, dlaczego coraz więcej ludzi sięga do kieliszka?
- Jakie są zagrożenia wirtualnego świata?
- Kiedy zakupy stają się nałogiem?
- Postanowienie noworoczne numer 1 - przestajemy palić!
- Tanoreksja - uzależnienie od opalania się
- Hipokinezja – zagrożenia i konsekwencje
- Leczenie alkoholizmu
Wszyscy robimy krótkotrwałe, przyjemne rzeczy, które na dłuższą metę okazują się niemądre – leży to w naturze każdej bestii. Na rozwój ludzkiego mózgu silny wpływ miał fakt, że do całkiem niedawna ludzie nie żyli zbyt długo. Nasze zwoje były przystosowane do krótkiego życia i szybkiego przekazania DNA – nie do długoterminowego planowania, które jest bardziej wskazane teraz, kiedy życie zostało wydłużone. Większy nacisk kładzie się na ośrodek krótkotrwałych przyjemności, który zachęca nas do zrobienia rzeczy dających natychmiastową satysfakcję. To dlatego niektórzy ludzie mają problem z kontrolowaniem impulsów w stronę jedzenia lub seksu, zwłaszcza w momencie kiedy świat otwiera tyle kuszących możliwości w obu sferach.
Nasze masowe przybieranie na wadze pochodzi z trwałej świadomości głodu na świecie, które powoduje, że trudno nam odmówić atrakcjom oferowanym przez lodówki i supermarkety. Przyjemność, jaką oferuje centrum handlowe, zaspokaja potrzeby oparte na zbieraniu i zakładaniu gniazda. I tak dalej (seks pozostawiam wyobraźni czytelników). To krótkoterminowe użycie zwojów mózgowych było niezbędne w ewolucyjnej walce, kiedy życie było „nieprzyjemne, brutalne i krótkie”.
Teraz z kolei powoduje problemy, kiedy kuszenie przyjemnościami jest wszędzie, a ich długoterminowe konsekwencje to więcej, niż nasz mózg może zaakceptować. Ten ostatni wgląd w nową dyscyplinę ekonomii zachowań dowodzi, że nie jesteśmy racjonalnymi zwierzętami (one pojęłyby to wcześniej gdyby tylko przeczytały Darwina albo Freuda). Wszyscy dokonujemy złych decyzji na krótką metę ponieważ trudno nam oprzeć się natychmiastowej radości w danym momencie. Ale potem musimy znosić długoterminowe konsekwencje.
W lepszym świecie nasz płat czołowy lepiej wykazałby się w kontrolowaniu impulsów i długoterminowego planowania oraz przewidział i/lub uniknął tych przyjemności, które nie są warte ich ceny. Ale świat zmienił się zbyt szybko i lodowcowa ewolucja nie zdążyła – żyjemy w źle wyposażonym świecie i istniejemy w niedoskonałych warunkach ludzkich . W statystycznym ujęciu jest zupełnie „normalne” aby ludzie powtarzali miłe czynności, które są proste i powodują problemy. Tacy jesteśmy. Nie jest to zaburzenie psychiczne ani też „uzależnienie” – jakkolwiek luźno te terminy są używane.
Określenie „uzależnienia behawioralnego” daje do zrozumienia, że istnieje uchybienie w naszych przeciętnym, oczekiwanym, impulsywnym systemie przyjemności. Człowiek powtarza zachowanie kilka razy, pomimo braku satysfakcji i obecności negatywnego wzmocnienia, które nie ma (i nigdy nie miało) żadnej wartości dla przetrwania.
To przywodzi nas do niezamierzonych konsekwencji uhonorowania „uzależnień behawioralnych” jako oficjalnej diagnozy psychiatrycznej. Istnieje wiele banalnych, kochających zabawę „kobieciarzy”, ale bardzo niewielu (jeśli w ogóle) udręczonych „maniaków seksualnych”. Kobieciarz lubi swoje czynności seksualne, które kontynuuje bez względu na zewnętrzne problemy, w które może wpaść lub jakiekolwiek wewnętrzne moralne rozterki, które może mieć. Natychmiastowa przyjemność, jaką osiąga jest ważniejsza niż ostateczny ból. Stoi to w widocznym kontraście z osobą, która powtarza czynności seksualne bez doświadczania wielkiej lub żadnej przyjemności lub innej satysfakcji, nawet w obliczu dużego ryzyka lub kary. Ale jakże wygodniej dla kobieciarza jest schować się za medyczną wymówką. „To moje uzależnienie zmusiło mnie do tego” to dzisiejszy odpowiednik i substytut dla „diabeł mnie do tego zmusił”.
Osobista odpowiedzialność łatwo się rozpuszcza kiedy wybór zachowania staje się fałszywą chorobą psychiczną.
To tyczy się wszystkich możliwych „uzależnień behawioralnych”. Jeśli dana osoba kupuje do upadłego dlatego, że sprawia jej to radość, nie powinno być to nazwane „uzależnieniem” bez względu na to ile problemów powoduje. I rachunki powinny zostać spłacone. Ludzie, którzy wolą Internet lub gry video od innych przyjemności, mogą podejmować kiepskie życiowe decyzje i marnować swoje życie, ale nie będą uzależnieni dopóki czynność będzie sprawiała przyjemność.
Pełna szczerość: sam cierpię z powodu kilku uzależnień zachowań i z powodów osobistych wolałbym aby nie zostały zaszufladkowane jako choroby psychiczne. Lista moich uzależnień jest długa, włączając: kompulsywne modły do słońca, plaży i jacuzzi; chorobliwe ćwiczenie i pływanie; uzależniające czytanie; przedłużone oglądanie filmów; ciągle pisanie bloga i nadmierne przywiązanie do mojej żony, nie wspominając o czekoladowo-krówkowym deserze lodowym. Nie skarżę się na pojawiający się w DSM-5 trend diagnostyczny i mam nadzieje poświęcić najlepsze lata swojego życia na wykorzystanie w pełni swoich małych szaleństw. Pocieszam się przynajmniej, że oszczędzono mi kilku innych uzależnień zachowań, które powszechnie dotykają znajomych w moim wieku – dzięki Bogu, nie jestem chorobliwie uzależniony od golfa, oglądania footballu w telewizji, krzyżówek czy zbierania zegarków.
Ale też nie miałem w zamiarze żartować z poważnej sprawy. Ambitne medyczne sprecyzowanie naszych zainteresowań, pasji, przyjemności i dziwactw ma niefortunne praktyczne konsekwencje. Co gorsza, ono w jakiś sposób zmniejsza respekt dla wspaniałej różnorodności i intensywności ludzkiego doświadczenia. To będzie bardzo nudny nowy świat, jeśli wszystkie zainteresowania i pasje będą widziane jako podmiot do leczenia psychiatrycznego.
Komentarze do: Czy wszyscy mamy problem z uzależnieniami behawioralnymi?