samotność nie ma i nie będzie miała nigdy swoich plusów. czasami możemy chcieć byc sami, ale to zupełnie co innego niż samotność. samotność nie jest naszym wyborem, a co najwyżej problemem życiowym.
jestem osobą samotną, bardzo samotną. dotyka mnie kazdy z rodzai samotności - emocjonalna, społeczna i egzystencjalna. Żyję, ale co to za życie, jezeli nie mam dla kogo i czego żyć. Zdobywanie dóbr materialnych nie jest chyba wystarczającym powodem dla podtrzymywania funkcji życiowych. A jednak żyję i kocham moje życie, bo nie mam żadnego innego. Nie wierzę w boga, nie wierzę w ludzi, ani w samego siebie. Wszyscy przyjaciele mają rodziny, część juz dzieci. Kochają się, drą koty, ale ktoś nadaje sens ich życiu. A co, mogę powiedzieć o sobie??? Dopóki mam pracę, albo wynajduję sobie jakieś zajęcie, to jakoś się trzymam. Najgorzej jak się rozchoruję, bo wtedy się czuję gorzej niż pies z kulawą nogą... samotność jest paskudnym stanem. cały czas musze się jakoś sztucznie stymulować do życia... robić tysiące rzeczy, bo inaczej gdy przez chwilę nie jestem w ruchu czuję potworny, niekończący się żal, cierpienie i smutek.
samotność jest patologią, z której nie ma już wyjścia... bo w pewnym momencie niektórych rzeczy nie można już zmienić. Mam 27 lat - w ciągu ostatniego roku poznałem może ze cztery nowe osoby. Ludzie mają swoje własne zycia i tak na prawdę nie jestem im do niczego potrzebny. Kobiety które spotykam albo już z kimś są, albo tak jak ja są zupełnie samotne i kompletnie boją się choćby spróbowania wyjścia z tej patowej sytuacji... boze ile ja koszy dostałem w życiu, tego nie potrafię już chyba policzyć. najbardziej jednak drażni mnie to, że żeby byc z kimś musiałbym grać kogoś innego niż jestem np. stosowac różne metody psychologiczne - neurolingwistyczne. Chore jest to, że jedynie grając kogoś innego moge tworzyć więzi z innymi ludzmi... będąc soba nie jest to juz możliwe.
Samotność nie jest dobrą ani miłą sprawą - w niczym nie pomaga...
ninia29-07-2007 22:26
zupełnie nie rozumumie, dlaczego uważasz,że żeby z kimś być trzeba grać i udawać kogoś innego. zawsze mi się wydawało, że właśnie sztuką jest poznać kogoś takiego, który mimo, że wie o tobie wszystko nadal cię lubi a ty jego. nikt nie jest przeciez idealny. a udawanie kogos innego jest na dłuższą metę trudne i w ogóle niepotrzebne.. i do niczego nie prowadzi dobrego.
co do samotności to wiem jak to jest.. witaj w klubie, może załozymy klub?:) ważne by nie zamykać się we własnych myślach i w czterech ścianach celebrując te chwile, lecz by zawsze zauważać obok siebie innego człowieka, ktory jest może jeszcze bardziej samotny niż ty...
krzy-mal08-08-2007 21:16
ech, zycie to jeden wielki teatr. czasami trzeba troche poudawac. np zeby byc zauwazonym. taki zarcik. ale tez bez przesady, trzeba zyc w zgodzie ze soba.
Moniquee15-08-2007 17:44
Puzon, a może powinieneś poszukać jakiejś dziewczyny która raczej nie cierpi z powodu bycia samą ? Może wtedy byłoby łatwiej ?
A może kiedy poznajesz nową dziewczynę nie powinieneś tak od razu mówić jej jak bardzo jesteś samotny bo mogłoby to być odebrane jako użalanie się nad sobą, na pokazywanie jak bardzo jesteś słaby a wiadomo że typ silny jest znacznie bardziej pożądany.
Powodzenia!
romantyk198008-09-2007 14:28
"typ silny jest znacznie bardziej pożądany".
A co mają zrobić faceci ,którzy są słabi?Mają udawać silnych,żeby tylko jakaś dziewczyna zwróciła na nich uwagę,czy mają być sobą i cierpieć w samotności do końca życia,bo wy wolicie silnych.My faceci też bardziej pożądamy dziewczyny zgrabne,ładne z dużymi piersiami,a jednak żenimy się nie tylko z takimi.
romantyk198008-09-2007 14:32
Jak wolicie silnych,to weźcie sobie jakiegoś mięśniaka z siłowni i już.
Samotność
samotność nie ma i nie będzie miała nigdy swoich plusów. czasami możemy chcieć byc sami, ale to zupełnie co innego niż samotność. samotność nie jest naszym wyborem, a co najwyżej problemem życiowym.
jestem osobą samotną, bardzo samotną. dotyka mnie kazdy z rodzai samotności - emocjonalna, społeczna i egzystencjalna. Żyję, ale co to za życie, jezeli nie mam dla kogo i czego żyć. Zdobywanie dóbr materialnych nie jest chyba wystarczającym powodem dla podtrzymywania funkcji życiowych. A jednak żyję i kocham moje życie, bo nie mam żadnego innego. Nie wierzę w boga, nie wierzę w ludzi, ani w samego siebie. Wszyscy przyjaciele mają rodziny, część juz dzieci. Kochają się, drą koty, ale ktoś nadaje sens ich życiu. A co, mogę powiedzieć o sobie??? Dopóki mam pracę, albo wynajduję sobie jakieś zajęcie, to jakoś się trzymam. Najgorzej jak się rozchoruję, bo wtedy się czuję gorzej niż pies z kulawą nogą... samotność jest paskudnym stanem. cały czas musze się jakoś sztucznie stymulować do życia... robić tysiące rzeczy, bo inaczej gdy przez chwilę nie jestem w ruchu czuję potworny, niekończący się żal, cierpienie i smutek.
samotność jest patologią, z której nie ma już wyjścia... bo w pewnym momencie niektórych rzeczy nie można już zmienić. Mam 27 lat - w ciągu ostatniego roku poznałem może ze cztery nowe osoby. Ludzie mają swoje własne zycia i tak na prawdę nie jestem im do niczego potrzebny. Kobiety które spotykam albo już z kimś są, albo tak jak ja są zupełnie samotne i kompletnie boją się choćby spróbowania wyjścia z tej patowej sytuacji... boze ile ja koszy dostałem w życiu, tego nie potrafię już chyba policzyć. najbardziej jednak drażni mnie to, że żeby byc z kimś musiałbym grać kogoś innego niż jestem np. stosowac różne metody psychologiczne - neurolingwistyczne. Chore jest to, że jedynie grając kogoś innego moge tworzyć więzi z innymi ludzmi... będąc soba nie jest to juz możliwe.
Samotność nie jest dobrą ani miłą sprawą - w niczym nie pomaga...
zupełnie nie rozumumie, dlaczego uważasz,że żeby z kimś być trzeba grać i udawać kogoś innego. zawsze mi się wydawało, że właśnie sztuką jest poznać kogoś takiego, który mimo, że wie o tobie wszystko nadal cię lubi a ty jego. nikt nie jest przeciez idealny. a udawanie kogos innego jest na dłuższą metę trudne i w ogóle niepotrzebne.. i do niczego nie prowadzi dobrego.
co do samotności to wiem jak to jest.. witaj w klubie, może załozymy klub?:) ważne by nie zamykać się we własnych myślach i w czterech ścianach celebrując te chwile, lecz by zawsze zauważać obok siebie innego człowieka, ktory jest może jeszcze bardziej samotny niż ty...
ech, zycie to jeden wielki teatr. czasami trzeba troche poudawac. np zeby byc zauwazonym. taki zarcik. ale tez bez przesady, trzeba zyc w zgodzie ze soba.
Puzon, a może powinieneś poszukać jakiejś dziewczyny która raczej nie cierpi z powodu bycia samą ? Może wtedy byłoby łatwiej ?
A może kiedy poznajesz nową dziewczynę nie powinieneś tak od razu mówić jej jak bardzo jesteś samotny bo mogłoby to być odebrane jako użalanie się nad sobą, na pokazywanie jak bardzo jesteś słaby a wiadomo że typ silny jest znacznie bardziej pożądany.
Powodzenia!
"typ silny jest znacznie bardziej pożądany".
A co mają zrobić faceci ,którzy są słabi?Mają udawać silnych,żeby tylko jakaś dziewczyna zwróciła na nich uwagę,czy mają być sobą i cierpieć w samotności do końca życia,bo wy wolicie silnych.My faceci też bardziej pożądamy dziewczyny zgrabne,ładne z dużymi piersiami,a jednak żenimy się nie tylko z takimi.
Jak wolicie silnych,to weźcie sobie jakiegoś mięśniaka z siłowni i już.
Polecamy:
Uzależnienie od partnera
Jak nauczyć się przebaczać?
Strach przed związkiem
Zaburzenia osobowości
Jak być odważnym?
Kryzys w małżeństwie
Sport najlepszą terapią dla zdrowia psychicznego?
Jak osiągnąć cel?