Każdy kto doznał uczucia samotności wie że jest to bardzo silne i trudne uczucie. Zastanawiasz się nad tym kim jesteś i czemu właśnie ty jesteś sam. Powoli zaczynasz myśleć że samotność nigdy nie odejdzie i zawsze będzie ci towarzyszyć jak cień. Tracirz wiarę we własne siły a potem nawet jeżeli spotykasz kogoś fajnego to nie dajesz szansy bo nie chcesz być zraniony. Trzeba być cierpliwym i wierzyć że w końcu się uda.
Moniquee15-08-2007 17:53
Dokładnie trzeba być cierpliwym i WIERZYĆ że w końcu się uda. Mimo tylu zwątpień i niepowodzeń ciągle sobie powtarzam że uda mi się przezwyciężyć samotność (nie chorobliwą nieśmiałość i kłopot nawiązywania kontaktów z innymi ale samotność wynikającą z braku tej drugiej osoby). Jak pech to pech. Ale wiara zawsze pozostaje.
Jak ja zawsze mówię: "Wbrew nadziei uwierz nadziei"
Pozdrawiam :)
konstruktor18-09-2007 21:37
Konrado gdy czytałem Twoje słowa to tak jak bym czytał o samym sobie. mam 23 lata i jestem tak samotny, że to uczucie powoli zabija we mnie resztki jakichkolwiek emocji, poczucia szczęścia i samoakceptacji. Każdego kolejnego dnia budzę się i egzystuję, trwam lecz nie mogę powiedzieć, że żyję. Czuję się jakbym był skorupą człowieka, stałem się zimny i wyrachowany, nikomu nie ufam. Moje relacje z rodziną ograniczyły się do rozmowy o pogodzie a życie towarzyskie do czatowania. Nie potrafię tego zmienić, choć bardzo tego chcę i staram się to wszystkie moje próby kończą się coraz większym zagłębianiem się w pustkę samotności. Moje serce umarło... każda minuta mojego życia sprawia mi ból, a każda chwila spędzona samotnie jest dla mnie przekleństwem. Może ktoś powie, że jestem młody i wszystko przede mną, ale Ja nie widzę dla siebie ratunku, moje relacje z kobietami ograniczają się do oglądania telewizji i zakupów w supermarkecie. Jestem wręcz patologicznie samotny i straszliwie przygnębiony.
Bardzo podoba mi się wspaniała dziewczyna, jest piękna i inteligentna... kobieta jak z filmu... zjawisko, marzenie... ona deklaruje chęć pogłębienia naszej znajomości, a Ja tak strasznie się boję, że odpycham Ją od siebie coraz dalej... wiem... żałosne. Kiedyś nie byłem taki, wszystko zaczęło się walić gdy uświadomiłem sobie jak bardzo samotny jestem i jak bardzo brakuje mi ciepła. Kiedyś byłem fajnym chłopakiem, zawsze skorym do rozmowy i żartów. Towarzyski i gadatliwy... dziś cień tego kim kiedyś byłem. Otumaniony własnym cierpieniem, fobiami i brakiem wiary w siebie. Po prostu nikt. Najgorsze jest to, że wiem co mi dolega a nie potrafię tego zmienić. I co począć w takiej sytuacji? Jak nazwać taki przypadek jak Ja? NIEUDACZNIK lub FRAJER.
Pozdrawiam
herbatka11127-09-2007 21:02
Konstruktor, moge powiedzieć dokładnie to samo o sobie , nawet wiek ten sam. Samotność to straszna rzecz jak pułapka z której nie można sie wydostać.
Adamo04-12-2007 00:37
Czesc! Jestem nowy i pierwszy raz na takim forum :-). Mam bardzo podobny problem z moja samotnoscia, ale nie zamykam sie w czterech scianach, chetnie pojde na imprezke do znajomych, do jakiegos klubu, pogadam itp. Z dziewczynami u mnie bardzo skromnie (mam na mysli sprawy sercowe, bo kolezanek to mam kilka - jedna bardzo fajna przyjaciolke) . Od dziecka mialem problemy z nawiazywaniem nowych znajomosci ( takie opinie wychowawcow).Zawsze mialem duzo zajec, ktore wypelnialy mi wolny czas. Bardzo rzadko dyskoteki, rzadko wspolne wypady z kumplami i kumpelkami,itd. Te moje zajecia w czasie wolnym zaczely mnie powoli nudzic im stawalem sie starszy (mam 24 lata).Pojawilo sie uczucie samotnosci zwiazanej z brakiem partnerki. Nie uciakam od nowych znajomosci ( nawiazywanie ich poprawilo sie od czasow dziecinstwa), ale gdy pojawia sie jakas milosc to zaczynam " panikowac".Czesto jestem nie pewny swych uczuc, bardzo ostrozny, wszystko waze jak waga i tak dwa razy bylo - zmarnowalem szanse. Samotnosc to ciezka sprawa - od zastanawiania sie nad soba juz mozg mnie boli,zwariowac mozna. Acha - i nie boje sie, ze ktos mnie zrani, lecz przeciwnie - ja moge kogos zranic, bo moze mi sie odwidzi itp.
Konstruktor - proponuje spacery, nawet samotne, z psem , z kumplem , pogadac z kims bliskim o tym i nie myslec tak intensywnie , zajac mysli czyms innym i robic chocby najmniejsze kroczki ku poprawie. Czatujesz , czyli nie ma tragicznie. Moze psycholog ? ( jesli chcesz oczywiscie). Wiem - nie jest mega latwo. Pozdrawiam Przepraszam
Samotność
Każdy kto doznał uczucia samotności wie że jest to bardzo silne i trudne uczucie. Zastanawiasz się nad tym kim jesteś i czemu właśnie ty jesteś sam. Powoli zaczynasz myśleć że samotność nigdy nie odejdzie i zawsze będzie ci towarzyszyć jak cień. Tracirz wiarę we własne siły a potem nawet jeżeli spotykasz kogoś fajnego to nie dajesz szansy bo nie chcesz być zraniony. Trzeba być cierpliwym i wierzyć że w końcu się uda.
Dokładnie trzeba być cierpliwym i WIERZYĆ że w końcu się uda. Mimo tylu zwątpień i niepowodzeń ciągle sobie powtarzam że uda mi się przezwyciężyć samotność (nie chorobliwą nieśmiałość i kłopot nawiązywania kontaktów z innymi ale samotność wynikającą z braku tej drugiej osoby). Jak pech to pech. Ale wiara zawsze pozostaje.
Jak ja zawsze mówię: "Wbrew nadziei uwierz nadziei"
Pozdrawiam :)
Konrado gdy czytałem Twoje słowa to tak jak bym czytał o samym sobie. mam 23 lata i jestem tak samotny, że to uczucie powoli zabija we mnie resztki jakichkolwiek emocji, poczucia szczęścia i samoakceptacji. Każdego kolejnego dnia budzę się i egzystuję, trwam lecz nie mogę powiedzieć, że żyję. Czuję się jakbym był skorupą człowieka, stałem się zimny i wyrachowany, nikomu nie ufam. Moje relacje z rodziną ograniczyły się do rozmowy o pogodzie a życie towarzyskie do czatowania. Nie potrafię tego zmienić, choć bardzo tego chcę i staram się to wszystkie moje próby kończą się coraz większym zagłębianiem się w pustkę samotności. Moje serce umarło... każda minuta mojego życia sprawia mi ból, a każda chwila spędzona samotnie jest dla mnie przekleństwem. Może ktoś powie, że jestem młody i wszystko przede mną, ale Ja nie widzę dla siebie ratunku, moje relacje z kobietami ograniczają się do oglądania telewizji i zakupów w supermarkecie. Jestem wręcz patologicznie samotny i straszliwie przygnębiony.
Bardzo podoba mi się wspaniała dziewczyna, jest piękna i inteligentna... kobieta jak z filmu... zjawisko, marzenie... ona deklaruje chęć pogłębienia naszej znajomości, a Ja tak strasznie się boję, że odpycham Ją od siebie coraz dalej... wiem... żałosne. Kiedyś nie byłem taki, wszystko zaczęło się walić gdy uświadomiłem sobie jak bardzo samotny jestem i jak bardzo brakuje mi ciepła. Kiedyś byłem fajnym chłopakiem, zawsze skorym do rozmowy i żartów. Towarzyski i gadatliwy... dziś cień tego kim kiedyś byłem. Otumaniony własnym cierpieniem, fobiami i brakiem wiary w siebie. Po prostu nikt. Najgorsze jest to, że wiem co mi dolega a nie potrafię tego zmienić. I co począć w takiej sytuacji? Jak nazwać taki przypadek jak Ja? NIEUDACZNIK lub FRAJER.
Pozdrawiam
Konstruktor, moge powiedzieć dokładnie to samo o sobie , nawet wiek ten sam. Samotność to straszna rzecz jak pułapka z której nie można sie wydostać.
Czesc! Jestem nowy i pierwszy raz na takim forum :-). Mam bardzo podobny problem z moja samotnoscia, ale nie zamykam sie w czterech scianach, chetnie pojde na imprezke do znajomych, do jakiegos klubu, pogadam itp. Z dziewczynami u mnie bardzo skromnie (mam na mysli sprawy sercowe, bo kolezanek to mam kilka - jedna bardzo fajna przyjaciolke) . Od dziecka mialem problemy z nawiazywaniem nowych znajomosci ( takie opinie wychowawcow).Zawsze mialem duzo zajec, ktore wypelnialy mi wolny czas. Bardzo rzadko dyskoteki, rzadko wspolne wypady z kumplami i kumpelkami,itd. Te moje zajecia w czasie wolnym zaczely mnie powoli nudzic im stawalem sie starszy (mam 24 lata).Pojawilo sie uczucie samotnosci zwiazanej z brakiem partnerki. Nie uciakam od nowych znajomosci ( nawiazywanie ich poprawilo sie od czasow dziecinstwa), ale gdy pojawia sie jakas milosc to zaczynam " panikowac".Czesto jestem nie pewny swych uczuc, bardzo ostrozny, wszystko waze jak waga i tak dwa razy bylo - zmarnowalem szanse. Samotnosc to ciezka sprawa - od zastanawiania sie nad soba juz mozg mnie boli,zwariowac mozna. Acha - i nie boje sie, ze ktos mnie zrani, lecz przeciwnie - ja moge kogos zranic, bo moze mi sie odwidzi itp.
Konstruktor - proponuje spacery, nawet samotne, z psem , z kumplem , pogadac z kims bliskim o tym i nie myslec tak intensywnie , zajac mysli czyms innym i robic chocby najmniejsze kroczki ku poprawie. Czatujesz , czyli nie ma tragicznie. Moze psycholog ? ( jesli chcesz oczywiscie). Wiem - nie jest mega latwo. Pozdrawiam Przepraszam
Polecamy:
Uzależnienie od partnera
Jak nauczyć się przebaczać?
Strach przed związkiem
Zaburzenia osobowości
Jak być odważnym?
Kryzys w małżeństwie
Sport najlepszą terapią dla zdrowia psychicznego?
Jak osiągnąć cel?