Naukowcy sugerują też w artykule, w jaki sposób można ukształtować indywidualne nauczanie dla dotkniętych tymi zaburzeniami uczniów, oraz jak przygotować nauczycieli do tego wyzwania.
Badania wykazały, że dzieci są często dotknięte więcej niż jedną niepełnosprawnością intelektualną i że specyficzne trudności w uczeniu się współistnieją częściej, niż myślimy.
- Na przykład, wśród dzieci z deficytem uwagi lub zaburzeniami psychoruchowymi, 33 do 45 procent cierpi również na dysleksję i 11 procent na dyskalkulię – powiedział prof. Brian Butterworth.
Jego zdaniem, wyniki tego badania wykazały, że istnieje wiele zaburzeń rozwoju neurologicznego, które powodują trudności w uczeniu się, nawet u dzieci o normalnej, a nawet o wysokiej inteligencji.
Specyficzne trudności w uczeniu się wynikają z nietypowego rozwoju mózgu oraz ze skomplikowanych czynników genetycznych i środowiskowych. Wiąże się z tym występowanie dysleksji, dyskalkulii, zaburzeń uwagi i nadpobudliwości, zaburzeń spektrum autyzmu i specyficznego upośledzenia językowego.
W ramach badań, profesor Butterworth i jego współpracowniczka Yulia Kowas podsumowali to, co wiadomo o nerwowej i genetycznej podstawie specyficznych trudności w uczeniu się, aby pomóc wyjaśnić, jak te niepełnosprawności rozwijają się u dzieci.
Z neurologicznego punktu widzenia wynika, że każda jednostka chorobowa z grupy specyficznych trudności w uczeniu się jest związana z nieprawidłowościami w odrębnej konkretnej sieci neuronowej.
- Jesteśmy blisko znalezienia skutecznych sposobów, które pomogą uczniom z jednym lub więcej schorzeniem tego typu. Jest to konieczne, choć większość uczniów zazwyczaj dostosowuje się do innych dzieci z biegiem czasu. Chorzy na specyficzne trudności w uczeniu się powinni jednak mieć indywidualny tok nauki – podsumowuje profesor Butterworth.
Komentarze do: W każdej klasie co najmniej jeden uczeń z dysleksją?