4 minuty dla ludzkości
Współczesne społeczeństwo można definiować przez rozwój nauki i techniki. To on w dużej mierze wpływa na wydłużenie się średniej wieku. Czy w czasach, kiedy śmierć jest odsuwana w czasie, a przez to wypierana z naszej świadomości, umiemy oddalić jej widmo w razie nagłego zagrożenia życia?
Osiągnięcia techniczne, które są owocem pracy postępu i nauki współczesnej cywilizacji, mają na celu podniesie komfortu życia. Prowadzą również do jego wydłużenia. Cierpienie i śmierć stają się nam coraz bardziej obce, co powoduje, że napawają rosnącym lękiem. Dowodzi tego nasza obojętność i brak umiejętności zachowania się w sytuacji zagrożenia życia. Okazuje się, że występuje dysonans pomiędzy daleko rozwiniętą wiedzą medyczną i techniczną współczesnego społeczeństwa, a podstawowymi umiejętnościami każdego z nas, niezbędnymi do ratowania zagrożonego życia. Należy więc zastanowić się, jak ma się daleko posunięty rozwój cywilizacyjny do świadomości jednostki – jego dbałość o zdrowie i życie w sytuacji zagrożenia?
Obecnie żyjemy w społeczeństwie starzejącym się. Średnia długość życia wciąż się wydłuża. Na czele światowego rankingu znajdują się Japończycy ze średnią prawie 80 lat. Dla Polaków wynosi ona 71 lat. Nie jesteśmy w czołówce, ale nic straconego: dane te dosyć dynamicznie zmieniają się, więc za kilka, kilkanaście lat i my będziemy osiągać taki wiek. Naukowcy przewidują, że co drugi wnuk dzisiejszych Amerykanów czy Europejczyków dożyje 100 lat.
Czemu zawdzięczamy długowieczność? Odpowiedź wydaje się prosta: postępowi techniki i medycyny oraz zmianom w naszych genach. Choroby, które były kiedyś śmiertelne, dzisiaj są całkowicie uleczalne. Standard i higiena życia znacznie się poprawiły na przestrzeni lat. Dzisiaj zapadając na ciężką chorobę, zadajemy sobie pytanie: jak długo będę się leczyć? Kiedyś zastanawialibyśmy się, jak długo będę żyć. Akcent został przesunięty z przeżycia, na życie – jego jakość i długość.
Tak postawiony problem rodzi kolejne, poważniejsze, ale zarazem ciekawsze kwestie. Należy rozważyć zasadnicze zagadnienie natury etycznej: na ile możemy ingerować w nasze ciała i życie – jak bardzo możemy je modyfikować, a także czy podtrzymanie organizmów w zdrowiu i ich ratowanie jest jedynie przejawem jednostkowej troski czy wręcz obywatelskim obowiązkiem? Polskie prawo reguluje bowiem postępowanie w razie zaniechania udzielenia pierwszej pomocy potrzebującemu. Przyjrzyjmy się temu zagadnieniu z perspektywy jednostki kierującej się wolną wolą, na której spoczywa jednak obywatelski obowiązek.
Udzielenie pomocy potrzebującemu w razie nagłego wypadku wchodzi z jednej strony w obszar naszego wolnego wyboru, z drugiej jednak strony jest regulowane przepisami. Naturalnym odruchem, aktem naszej dobrej woli powinna być chęć niesienia pomocy drugiemu człowiekowi. Tak, jak każda matka bezwarunkowo pospieszy z pomocą swojemu dziecku, tak każdy z nas powinien zareagować, widząc drugiego człowieka w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia. Można odnieść wrażenie, że jeszcze kilkanaście lat temu ludzie byli bardziej chętni do pomocy i wrażliwi na krzywdę drugiego. Doświadczenia wojny i styczność z realnym zagrożeniem sprawiały, że większość była gotowa nieść ratunek. Dziś, żyjąc w spokojniejszych czasach, odseparowani barierą postępu technicznego zdajemy się być uniewrażliwieni na konieczność niesienia pomocy.
Zobacz również:
- Jak postępować w przypadku ciężkich ran?
- Wyposaż swoją domową apteczkę!
- Ciało obce w oku - pierwsza pomoc
- Pierwsza pomoc dziecku w nagłych wypadkach
- Ciało obce w nosie - pierwsza pomoc
- Co robić podczas nadmiernego wychłodzenia ciała?
- Jak postępować w przypadku wystąpienia krwawienia wewnętrznego u ofiary wypadku?
- Zaburzenia przytomności - pierwsza pomoc
W mediach często pokazuje się śmierć. Widok okaleczonego ciała czy rozlewu krwi to dla współczesnego oglądającego telewizję codzienność. Śmierć pokazywana jest jednak jako konsekwencja ogólniejszych wydarzeń – wojen, katastrof – rzadko mówi się o niej samej. W zamian otrzymujemy pełen pakiet symboli i eufemistycznych obrazów śmierci, mających na celu w delikatny i taktowny sposób przedstawić ten kłopotliwy dla współczesnego człowieka temat.
Prowadząc więc nieskalany kroplą krwi żywot, społeczeństwo homo aestheticusa (człowieka, który dąży do upiększania rzeczywistości) temat śmierci w dużej mierze omija z daleka. Ponadto mnogość obrazów związanych z przemocą serwowanych przez media, sprawia, że widok uszkodzonego ciała już nas nie porusza. Poddaliśmy się anestetyzacji – uodporniliśmy się. Czyjaś krzywda czy nieszczęście nie dotyka nas już tak bardzo, bo dzięki mediom mamy z nią do czynienia non stop. Dodatkowo nie pomaga wydłużająca się średnia wieku, która skutecznie oddala tematy starości i ostatecznego odejścia, spychając je niemal w przestrzeń tabu.
Konsekwencją tego jest choćby fakt, że gdy przyjdzie nam zetknąć się z osobą ciężko okaleczoną w wypadku, dopada nas paraliżujący strach i nie wiemy jak się zachować. Odraża nas wygląd nieestetycznego ciała oraz boimy się chorób, o których słyszymy w mediach. Uważamy ponadto, że próbując pomóc drugiej osobie, możemy jej jedynie zaszkodzić. Taka postawa staje się usprawiedliwieniem bierności.
- Nawet w przypadkach, gdy nie musimy wejść w kontakt z okaleczonym ciałem, często załamujemy ręce w popłochu. Łatwiejsza zdaje się być obojętność. Przyzwyczailiśmy się do myśli, że zajmie się tym specjalista. Wydaje nam się, że wezwanie karetki załatwia sprawę. Choć wykonanie takiego telefonu, to już połowa sukcesu – Piotr Dębiński mówi ratownik z Falck Medycyna – zdarza się często, że nikt z tłumu gapiów nie podejmie dalszych, kluczowych dla uratowania zdrowia lub życia czynności. Owszem, jak mówi Art. 162 § 2. Nie popełnia przestępstwa, kto nie udziela pomocy, do której jest konieczne poddanie się zabiegowi lekarskiemu albo w warunkach, w których możliwa jest niezwłoczna pomoc ze strony instytucji lub osoby do tego powołanej. Jednak zanim zjawi się osoba powołana, jak ujmuje ustawa, obowiązkiem jest udzielenie pomocy – w przeciwnym wypadku grozi kara pozbawienia wolności do lat 3 – przypomina Piotr Dębiński.
- Dzwoniąc po karetkę i zgłaszając rzeczywisty stan zagrożenia życia lub zdrowia, wzywający otrzyma wskazówki postępowania od dyspozytora, który ma wykształcenie medyczne. Po pierwsze więc, nie należy bać się sięgnąć po telefon – czasem wezwanie pomocy jest najlepszym co możemy zrobić. Ale jeżeli udzielenie pomocy okaże się potrzebne i nie przekracza naszych możliwości, należy niezwłocznie jej udzielić. Nieraz zdarzało mi się instruować dzwoniącego – mówi Marzena Piekarska, wieloletni dyspozytor Pogotowia Ratunkowego w firmie Falck Medycyna. Ludzie w pierwszym odruchu wolą nie robić nic – uważają, że telefon na pogotowie zwalnia ich z odpowiedzialności za poszkodowanego.
W świetle prawa, nieudzielanie pomocy poszkodowanemu w wypadku jest przestępstwem. To dowodzi, że nie jest to jedynie kwestią naszych sumień, ale również obywatelskim obowiązkiem. Czy jednak należycie się z niego wywiązujemy?
Dane są niestety zatrważające. Z niedawno przeprowadzonego przez TNS Polska sondażu wynika, że 10 % Polaków nie wiedziałoby nawet pod jaki numer zadzwonić w razie nagłej konieczności wezwania służb ratowniczych. Z pozostałych 90 % ponad połowa, nie potrafi udzielić pierwszej pomocy. Mimo, że uczy się jej w szkole na lekcjach przysposobienia obronnego i na kursach prawa jazdy. Nikt nie wymaga od nas pomocy fachowej – aby nabyć profesjonalnych umiejętności potrzeba co najmniej półrocznego kursu. Istotne są wykształcenie odruchu niesienia pomocy potrzebującemu i wykształcenie w sobie umiejętności przeprowadzenia podstawowych czynności pozwalających podtrzymać poszkodowanego przy życiu do czasu przyjazdu ambulansu. Niestety, nie każdy to potrafi.
Komentarze do: 4 minuty dla ludzkości