Jeżeli w tym roku mieliście jeszcze zamiar wybrać się przypadkiem do parku Yosemite, to czeka nas niemiła niespodzianka. Amerykańskie służby zdrowia powiadomiły niedawno o zagrożeniu śmiercionośnym hantawirusem, przenoszonym przez myszy. Problemem jest międzynarodowy wydźwięk sprawy, albowiem zarażonych jest już 10 000 osób, z czego około 2 500 mieszka poza granicami USA, jak powiedział dr David Wong.
Jak mówi U.S. Department of Health and Human Services, dotychczas w parku Yosemite stwierdzono obecność obywateli z 39 krajów, w większości z Unii Europejskiej.
Z powodu choroby zmarły dotychczas 2 osoby, a kolejne 4 zachorowały.
Obywatele amerykańscy nawołują Centers for Disease Control and Prevention (Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób) do wszczęcia alarmu.
Urzędnicy z Parku Yosemite obawiają się także o licznych turystów, u których choroba może rozwinąć się w następnych miesiącach. Dotychczas, większość z ofiar została zainfekowana podczas pobytu w charakterystycznych dla tego parku namiotach, w rejonie campingu Carry.
Niestety jak podają lekarze, nie ma jeszcze leku na tę chorobę, ale odpowiednio wcześnie zdiagnozowana daje duże szanse na przeżycie. Brzmi to dość drastycznie, jednak właśnie tak wygląda sytuacja.
Zobacz również:
"Chcę, żeby ludzie o tym wiedzieli, dzięki czemu będą brali to na poważnie", powiedział dr Wong.
W zeszłym tygodniu urzędnicy parku odizolowali resztę namiotów.
Początki choroby
Pierwsze wzmianki o tym hantawirusie znaleźć można już w dokumentach pochodzących z 1993. Przed powstrzymaniem zagrożenia zginęły wtedy 64 osoby. Do dnia dzisiejszego, zmarło 590 mieszkańców Ameryki z powodu tej infekcji.
Niestety, objawy tej choroby nie są wyjątkowe: są to m.in. bóle głowy, bóle mięśni, duszności i kaszel. Wirus może inkubować przez długi okres (do 6 tygodni), nawet po wykryciu.
Brak pomocy lekarskiej w takim wypadku może doprowadzić do problemów z oddychaniem, a ostatecznie nawet do śmierci.
Na szczęście wirus nigdy nie wskazywał, że ma możliwość przenoszenia się między ludźmi. Jest to duża ulga dla większości lekarzy, ponieważ co roku około 4 mln ludzi odwiedza park Yosemite, a mniej więcej 70% z nich zatrzymuje się na campingu Carry w dolinie Yosemite.
Gdyby tego typu choroba była przenoszona w jakikolwiek sposób między ludźmi, byłoby to ogromne zagrożenie.
Zastanawiające jest jednak jedno: podobne zdarzenia miały już miejsce w Yosemite w 2000 i 2010 roku, choć na większych wysokościach. Mimo że wirus nie jest stosunkowo groźny dla ludzi (śmiertelność na poziomie ok. 36%), to sami urzędnicy parku powinni bardziej zainteresować się tym problemem, aby podobna tragedia nigdy się już nie powtórzyła.
Komentarze do: Alarm! Yosemite grozi hantawirusem