Od marca, epidemia cholery rozprzestrzenia się na północnym wschodzie Demokratycznej Republiki Konga. Teraz, przeniosła się również na zachód, aż do stolicy kraju, Kinshasa, która leży u brzegów rzeki Kongo.
Epidemia cholery, która pustoszy w tym momencie Demokratyczną Republikę Konga, w zasadzie już od marca 2011 roku, ale raczej niewiele się o tym mówi - teraz rozprzestrzeniła się również aż na prowincje zachodnie kraju, do Bandundu, docierając w czerwcu także do prowincji równikowych oraz Kinshasy, stolicy kraju.
Te dwa ostatnie obszary leżą u brzegów rzeki Kongo, co oznacza, że populacja pije z niej wodę, przez przyzywczajenie, mimo choroby, która już zabiła 280 osób, a zaraziła 4 062 innych.
Piję wodę z rzeki, czemu nie. Woda to woda, oznajmia jeden z mieszkańców. Cholera, nie wiem jak się można nią zarazić, gdzie to się zaczęło, zapytuje ten sam mieszkaniec.
Opowiada on, że nigdy wcześniej nie zachorował po użyciu wody z rzeki, i w żadnym razie, nigdy o tym nie słyszał, że można przez to zachorować, dodaje nieświadomy niczego obywatel.
Tak jak w jego przypadku, z powodu braku bieżącej wody, mieszkańcy brzegów rzeki używają jej wody do picia, gotowania i mycia naczyń. Ponieważ nie ma toalet, mieszkańcy również załatwiają się do rzeki, namnażając w ten sposób ryzyko skażenia, donosi Agence France Presse.
Ambulatorium w Ngamanzo zapoznało się z pierwszym przypadkiem cholery w połowie czerwca. Od tej pory, mała struktura szpitalna, w której brakuje nawet sterylnych rękawiczek, zarejestrowała już piętnastu chorych, w tym 35-letnią kobietę, która zmarła.
Ngamazno nigdy jeszcze do tej pory nie zostało ugodzone przez „chorobę brudnych rąk”, wskazują władze.
Charakteryzująca się biegunkami, silnymi napadami gorączki, a czasami wymiotami, cholera niepokoi, ale jednak mieszkańcy nie odżegnują się od picia wody z rzeki, donosi TV5monde.
Gotować wodę przed konsumpcją
Mówią oni, że to Bóg stworzył wodę, że zaczęli czerpać tę wodę już dawno temu i że nigdy nie było z tym problemu, zwierza się Gilbert Kanyinda, jeden z przełożonych społęczności, który uwrażliwia populację już od 18 lipca.
Mówią oni, że to my tworzymy tę chorobę, aby rząd dawał nam pieniądze, wyjaśnia Gilbert Kanyinda.
Mimo wszystko, kontynuuje on swoją działaność, uzbrojony w swój spray i w swój megafon oznaczony pieczątką „Czerwony Krzyż”, dając dobre rady na ulicach, w porcie i na rynku, gdzie kobiety znają jego przekaz już na pamięć.
Należy gotować wodę zanim się ją skonsumuje. Przed wyjściem z toalety, należy myć ręce mydłem lekarskim, powtarza jedna z kobiet.
Ale inni ujawniają że, nawet jeśli trzeba gotować wodę, to jeśli nie mają pieniędzy na kupno węgla, to jej po prostu nie gotują...
W centrum przetwarzania wody, zaimprowizowanym blisko ambulatorium, jeden z kolegów Gilberta Kandyinda przelewa chlor do wiader i pojemników przynoszonych przez kobiety. Wiele tysięcy litrów wody jest w ten traktowane każdego dnia.
Biorąc pod uwagę ilość, jaką w ten sposób przerabiamy, myślę, że jest dobrze, ocenia Gilbery Kanyinda.
Jednakże, ponieważ nie mają łodzi, nie są w stanie udać się na wyspy, skąd pochodzi wielu chorych.
Aczkolwiek, trzeba przeprowadzić dezynsekcję w tym miejscu, gdzie mieszkał każdy chory, a także w dwadziestu domach wokół niego, wyjaśnia Gilbery Kanyinda.
Komentarze do: Cholera: woda z rzeki źródłem zakażenia w Kongo