Ewolucjoniści od dawna głowią się dlaczego w bogatych, wysokorozwiniętych społeczeństwach XXI wieku jest tak mało dzieci. Kłóci się to z instynktem każdego żywego stworzenia, które matka natura wyposażyła w podświadome dążenie do uzyskania jak największej liczby potomstwa. W świecie, w którym naturę zastąpiła industrializacja, bogacenie się rodziców wiąże się z ograniczeniem ilości dzieci w rodzinie. Dlaczego?
Naukowcy z London School of Hygiene & Tropical Medicine, Centre for Health Equity Studies (Stockholm University/Karolinska Institutet) i UCL (University College London) odrzucili teorię jakoby niska rozrodczość miała w przyszłości być gwarantem ewolucyjnego sukcesu.
Popularna hipoteza zakłada, że bogacenie się potomstwa, w wyniku mniejszej ilości rodzeństwa, przełoży się na posiadanie przez potomstwo wielodzietnej rodziny w myśl zasady, że zamożność stwarza lepsze warunki do prokreacji.
Badacze postawili zgoła odmienną hipotezę - posiadanie małej ilości dzieci zwiększało sukces ekonomiczny rodziny i podniosło jej status społeczny do czterech pokoleń, jednak suma sumarum, redukowało całkowitą liczbę potomków. Sukces ekonomiczny został przedłożony nad ewolucyjny.
Przeprowadzone badanie wskazuje na konflikt pomiędzy zachowaniami promującymi społeczne i ekonomiczne korzyści a sukcesem biologicznym.
W tradycyjnych społeczeństwach rozwijających się jest dokładnie na odwrót. Tam ciągle opłaca się mieć dużo potomstwa, które zaopiekuje się rodzicami na starość i zapracuje na nich.
Zobacz również:
- Pierwsza wizyta u ginekologa, czyli jak przygotować do tego nastolatkę
- Dlaczego regularne wizyty lekarskie są konieczne w starszym wieku?
- Jakość posiłków serwowanych w restauracjach wciąż kuleje
- Samobójstwa wśród nastolatków
- Pierwotne stwardniające zapalenie dróg żółciowych
- Pułapki diagnostyczne – choroby ukryte za maską
- Nowoczesne metody badania płodu
- Czy lekarstwa staną się bezużyteczne?
Naukowcy sprawdzili swoją hipotezę analizując dane z Uppsala Multigenerational Birth Cohort Study, gdzie znajdują się akta 14 000 osób urodzonych w Szwecji na początku XIX wieku i ich potomków do dziś.
Ich sukces mierzony jest przez analizowanie szkolnych ocen, uczęszczania na studia i dochodów. Sukces reprodukcyjny ocenia się na podstawie przeżycia dorosłości, małżeństwa przed 40 rokiem życia i płodności, czyli liczby potomstwa do 2009 roku.
Wśród badanych mały model rodziny i wyższy status społeczny wiązał się z lepszymi ocenami dzieci, pójściem na studia i wyższym dochodem w dorosłym życiu. Te zalety zostały przekazane wielu pokoleniom potomków. Jednak nie spowodowało to wzrostu liczby ich własnych dzieci.
- Pamiętając o naturalnej selekcji, spodziewalibyśmy się, że organizmy będą dążyły do maksymalizacji reprodukcji. Jednak demograficzny przeskok (od wysokich współczynników rozrodczości i śmiertelności do niskich), spowodowany rozwojem społeczeństw, jest zagadką, ponieważ na pierwszy rzut oka wydaje się, że zatraciliśmy nasz pierwotny instynkt zachowania ciągłości gatunku – tłumaczy dr Anna Goodman, badaczka z London School of Hygiene & Tropical Medicine - jedynym, logicznym wyjaśnieniem tego fenomenu jest jakościowy-ilościowy kompromis, na który przystali ludzie. Posiadanie mniejszej ilości dzieci oznacza zwykle, że i one będą miały mniej potomstwa. Jednak większa ilość wiąże się z mniejszą jakość biologiczną.
Prof. Ilona Koupil z Centre for Health Equity Studies (Stockholm University/Karolinska Institutet) podkreśla, że wyniki tego badania są niezwykle ważne, bo powalają stwierdzić, że rozmiar rodziny ma poważne, trwałe konsekwencje dla nierówności społecznych.
Ponadto, poziom wykształcenia i zamożności odbija się na wielu pokoleniach wprzód. Przeprowadzone badanie może być podstawą do wprowadzenia specjalnych programów, które zapobiegałyby tworzeniu się przepaści w wysokorozwiniętych społeczeństwach.
red. Aleksandra Lasota-Barańska
Komentarze do: Czy mały model rodziny sprzeciwia się naturze?