Danielle Peers doświadczyła na własnej skórze ekscytacji i presji, jaka towarzyszy paraolimpijczykom – zdobyła medal podczas Igrzysk Paraolimpijskich. Będąc jednocześnie naukowcem pracującym na Uniwersytecie w Alberta, przyjrzała się bliżej korzeniom tego rodzaju zawodów sportowych. Artykuł jej autorstwa, Pacjenci, Sportowcy, Dziwacy: Paraolimpizm i Reprodukcja Niepełnosprawności, to historyczna analiza wspólnych relacji pomiędzy atletami a organizatorami zawodów.
Pierwsze konkursy sportowe przypominały spektakle jarmarczne z XIX wieku, gdzie obok atletów i akrobatów, pokazywano również karłów, olbrzymów i kaleki – przeczytamy w jej publikacji.
Dopiero w późniejszych latach, gdy zawody te zaczęły być koordynowane przez formalne instytucje, sportowców podzielono na grupy, takie jak osoby niewidome czy osoby z porażeniem kończyn dolnych.
To w ten sposób doszło do wykształcenia się dzisiejszych dyscyplin paraolimpijskich oraz trenerów będących ekspertami w sportach osób niepełnosprawnych.
Zobacz również:
„Gdy spojrzymy w książki o Paraolimpiadach, zobaczymy zdjęcia sportowców, ale żadnych podpisów z ich nazwiskami,” mówi Peers.
Jedyne co zauważymy, to informacje o organizatorach zawodów. Jej zdaniem, dopiero po proteście zawodników podczas igrzysk w Atlancie w 1996 roku, gdzie zaraz po finale Olimpiady, gdy media opuściły już teren zawodów, zabrakło jedzenia i tak prostych acz koniecznych rzeczy jak papier toaletowy w łazienkach, zaczęto traktować niepełnosprawnych sportowców z pełnym profesjonalizmem.
„Sposób, w jaki często mówi się i pokazuje Paraolimpiadę, przedstawia niepełnosprawność jako tragiczny problem ludzkiego ciała, a nie problem strukturalny naszej społeczności,” dodaje autorka. „Moje życie, podobnie jak życie innych podobnych do mnie osób, jest pełne trudności strukturalnych – ciężko jest znaleźć odpowiedni dom, trudno jest otrzymać pracę - ale nasza egzystencja jest również pełna przyjemności i radości.”
Komentarze do: Na śladach niechlubnych korzeni Paraolimpiady