Promieniowanie z japońskiego reaktora może spowodować od 15 do 1 300 zgonów oraz od 24 do 2 500 zachorowań na raka. Kalkulacje te zostały opublikowane w miniony wtorek, 17 lipca, w piśmie „Energy and Environmental Science”. Ich autorami są John T. Hoeve i Mark Z. Jacobson ze Stanford University.
Szacunki te cechują się dużą dozą niepewności, ale pomimo tego znacznie różnią się od pierwotnych zapewnień, jakoby awaria nie miała w żaden sposób odbić się na zdrowiu populacji. Jedna z takich naiwnych deklaracji należy do United Nations Science Committee on the Effects of Atomic Radiation.
Tymczasem naukowcy posłużyli się trójwymiarowym modelem atmosfery (opracowanym po dwudziestu latach badań), aby przewidzieć przemieszczanie się radioaktywnych materiałów, i ocenić tym samym stopień zagrożenia dla ludzi.
Z powodu wielu niewiadomych związanych z emisją szkodliwych substancji, oszacowane wartości mają tak szeroki zakres.
Zobacz również:
Co więcej, liczby te tylko zwiększają pulę dotychczasowych ofiar, wynoszącą już 600 osób, które zginęły podczas ewakuacji. Oznacza to, że jej proces mógł kosztować więcej istnień niż zdołano dzięki niej ocalić.
Stopienie rdzeni reaktorów to najrozleglejsza tragedia od czasów Czarnobyla. Uwalniające się promieniowanie skaziło kilkaset kilometrów kwadratowych, czyniąc z nich „martwą strefę”.
Ponadto niskie stężenie materiału radioaktywnego zarejestrowano także w Europie i Ameryce Północnej. Najwięcej znalazło się go w Pacyfiku – na korzyść społeczeństwa zaledwie 19% przedostało się na ląd.
„Sprawa jest bardzo szeroka, istnieje o wiele więcej kwestii niż te, które poddaliśmy analizie, czyli efekty związane z chorobą nowotworową i zgonami” - Jacobson.
Uświadamia, że Fukushima to gigantyczna katastrofa, kontaminacja [skażenie promieniotwórcze] gleb oraz wód, migracja wielu osób, niedopatrzenie rządu, ogromne koszty oraz cierpienie.
Komentarze do: Śmiertelne żniwo Fukushimy