Londyn latach 1600 był zatłoczonym, pełnym chorób miastem, którego mieszkańcy umierali na gruźlicę, dżumę i inne miejskie choroby. Ludzie umierali również ze strachu i smutku, a także z letargu, jeżeli uwierzymy pewnemu statystykowi żyjącemu w XVII wieku. Życie było wtedy ciężkie, a śmierć przychodziła często i tajemniczo.
Wynika to bardzo wyraźnie ze statystyki Natural and Political Observations Made Upon the Bills of Mortality, którą sporządził John Graunts. Tekst ten zresztą pomógł zapoczątkować współczesną demografię. Kolejna edycja monografii jest częścią wystawy świętującej 350 lat kolekcji książek naukowych London’s Royal Society.
Kim był pierwszy angielski demograf?
John Graunt urodził się w 1620 roku i pracował jako właściel sklepu z pasmanterią. Zajmował również wiele miejskich pozycji oraz służył w londyńskiej armii. W połowie lat 1600, zaczął gromadzić i analizować tygodniowe listy zgonów w mieście, znane jako „bills of mortality”. A w 1662 roku opublikował pierwszą edycję Natural and Political Observations.
W swoim raporcie John Graunt obliczał proporcje zgonów, identyfikował zmienne w podzbiorach oraz jako pierwszy użył tablic trwania życia, które pokazują przewidywaną śmiertelność dla każdej grupy wiekowej. Zaobserwował, pośród innych rzeczy, że kobiety żyły dłużej niż mężczyźni, a ponad jedna trzecia londyńskich dzieci nie dożywała 6 roku życia.
Książkę tę wydano, ponieważ Graunt zdawał sobie sprawę z tego, że dane zbierane w parafiach w Londynie i w okolicach były dostępne dla analizy i interpretacji dokonywanej przez nową klasę „naturalnych filozofów” albo naukowców, którzy, pośród wielu innych rzeczy, ufundowali Royal Society w 1660 roku, wyjaśnia Keith Moore, przełożony biblioteki i archiwów w Royal Society.
Zobacz również:
- Samobójstwa wśród nastolatków
- Pierwsza wizyta u ginekologa, czyli jak przygotować do tego nastolatkę
- Jeżeli Twój lekarz jest zdrowy – Ty pewnie też jesteś!
- Pierwotne stwardniające zapalenie dróg żółciowych
- Nowoczesne metody badania płodu
- Zarazki z kranu - czy zagrażają naszemu zdrowiu?
- Pułapki diagnostyczne – choroby ukryte za maską
- Jakość posiłków serwowanych w restauracjach wciąż kuleje
Listy śmiertelności i gwarne życie Londynu
Listy śmiertelności, czyli bills of mortality nie mówiły normalnie rzeczy takich jak wiek zgonu, co generalnie uważamy za bardzo ważne. Taki brak informacji jest bardzo ważny i pokazuje, że Graunt musiał borykać się z tym problemem. John Graunt dołączał również komentarze na temat codziennego życia w rojnym centrum miasta, które bardzo szybko się rozwijało.
Przypuszczał on, że przeludnienie oraz marne warunki życia przyczyniały się do kiepskiego stanu zdrowia londyńczyków oraz częstych epidemii dżumy; tym samym, John Graunt zapoczątkował prace wczesnych epidemiologów.
Pokrywając kilka dekad w połowie lat 1600, Graunt wylicza przyczyny śmierci, poczynając od egzekucji i wypadków, przechodząc przez szkorbut i odrę, kończąc na tajemniczym „zatrzymaniu w żołądku”.
Największe liczby prezentują największych zabójców tej epoki, włączając w to dżumę, która w 1636 roku zabiła 10 400 osób, a także gruźlicę, która zebrała żniwo 30 000 żyć w latach 1647 – 1657. W tamtym czasie, dla zobrazowania proporcji, dodajmy, iż populacja Londynu liczyła około 350 000 dusz.
Choroba opisana jako „zęby i robaki” zebrała kolejne znaczące żniwo – 14 236 mieszkańców w ciągu dwudziestu lat. Inne domniemane przyczyny zgonu wyraźnie odzwierciedlają ograniczoną wiedzę medyczną w tamtym okresie, a być może także niezwykłe szczęście londyńczyków.
Każdego roku, na przykład, wielu mieszkańców umierało pozornie na „letarg”. Inni z kolei na „smutek”, a jeszcze inni na „obłęd”. Choroba określana jako „świąd” pojawiła się w 1648 roku, podczas gdy w 1660 roku wielu odeszło „z przerażenia”. W latach 1629 – 1632, 27 zgonów było wynikiem „zasłabnięcia w kąpieli”, a w 1630, 24 osoby były „głuche i stłumione”. Co ciekawe, w tamtych czasach, kiedy nawet dzieci piły piwo, „nadmierne picie” było przyczną jedynie dwóch zgonów.
Sam John Graunt zmarł na żółtaczkę i chorobę wątroby w 1674 roku, w wieku 53 lat. W tamtym okresie, jego nawrócenie na katolicyzm kosztowało go bankructwo i społeczny ostracyzm, według niektórych doniesień. Londyńczycy podejrzewali go także o celowe odcięcie wody w czasie Wielkiego Pożaru, który w 1666 roku strawił miasto.
Komentarze do: Świąd, starch i smutek pośród przyczyn śmierci londyńczyków w XVII wieku