Choroby serca od lat znajdują się w czołówce najskuteczniejszych seryjnych zabójców. Tylko w 2007 roku w Polsce ich ofiarami padło, według danych GUS, ok. 170 tys. osób. Wiele z nich mogłoby żyć, gdyby na zabieg trafiły szybciej... Czy jednak człowiek ma szansę w walce z bezlitosnym czasem? Zwolennicy telemedycyny przekonują, że tak. Podobnie jak ratownicy medyczni, którzy codziennie korzystają z systemu telemedycyny ratunkowej Lifenet zwanego również Siecią Życia.
Czas start! Dyspozytor pogotowia ratunkowego przyjmuje zgłoszenie i zbiera wywiad na temat stanu chorego. Karetka wyrusza w drogę - kolejne minuty mijają. Następuje wstępne rozpoznanie. Decyzja - pacjent zostaje przetransportowany na izbę przyjęć do najbliższego szpitala rejonowego - zegar wciąż tyka. Dyżur pełni jeden lekarz, jest na oddziale - znów minie trochę czasu zanim dotrze na izbę. Kolejna decyzja - chory musi jechać do ośrodka specjalistycznego. Karetka znowu rusza, czas ucieka nieubłaganie, a stan pacjenta się pogarsza...
„Złota godzina”
Każdego dnia w Polsce ratownicy medyczni toczą walkę z czasem. Każdego dnia zegar nieubłagalnie odmierza „złotą godzinę”. Niestety wciąż zbyt często zostaje ona przekroczona nawet o parędziesiąt minut. Dlaczego tak wiele od niej zależy? Jaki wpływ ma czas na zdrowie chorego? W przypadku leczenia Ostrych Zespołów Wieńcowych liczy się każda minuta - mówi Andrzej Kosik, ekspert ds. telemedycyny z Physio-Control, działu Medtronic Poland. Jak twierdzą kardiolodzy „czas to mięsień", im szybciej pacjent dotrze na zabieg, tym mniejsza jest martwica mięśnia sercowego. Jeśli pacjent z podejrzeniem zawału serca trafi pod opiekę lekarza w przeciągu godziny od wystąpienia pierwszych objawów zawału, wzrastają szanse na to, by skutecznie mu pomóc i by w pełni wrócił do zdrowia. Z każdą dodatkowo upływającą minutą - te szanse maleją.
Zobacz również:
Sieć Życia - Lifenet
W XXI wieku nie jesteśmy w stanie zatrzymać czasu, ale w przypadku podejrzenia zawału serca możemy znacznie ograniczyć jego stratę na dodatkowe, czasami zupełnie niepotrzebne działania. Jak? Dzięki nowoczesnym technologiom informatycznym, a dokładniej - telemedycynie, która coraz częściej wykorzystywana jest np. w ratownictwie. Niestety jeszcze w 2007 roku, według badań przeprowadzonych przez TNS OBOP, dwie trzecie (65%) Polaków nigdy nie słyszało o istnieniu takich usług; a 67% nie wiedziało o możliwości korzystania z nich w Polsce. To niepokojące, zwłaszcza, że nasz kraj coraz szczelniej otula Sieć Życia, która jest nadzieją dla wszystkich zawałowców.
Jak to działa?
System teletransmisji ratunkowej Lifenet od paru lat wdrażany jest w polskich szpitalach. Jego kluczowymi elementami są: defibrylator-monitor z 12-odprowadzeniowym EKG podłączonym do telefonu komórkowego i Medyczna Stacja Odbiorcza. Podstawową i najważniejszą zaletą systemu jest możliwość rozpoznania zawału serca już w karetce lub w domu pacjenta. Jak wykazały badania, przedszpitalne zdiagnozowanie zawału przy pomocy teletransmisji potrafi oszczędzić nawet do 40-50 minut! Zespół pogotowia ratunkowego wykonuje EKG chorej osoby, a następnie za pomocą telefonu komórkowego przesyła jego zapis do szpitala, właśnie do Medycznej Stacji Odbiorczej. Tam dyżurujący w pracowni hemodynamicznej kardiolog ocenia kondycję pacjenta i podejmuje decyzję o tym, gdzie powinien trafić. Chorzy, których stan jest poważny, kierowani są bezpośrednio na ratujący życie zabieg poszerzenia zwężonych lub zatkanych naczyń krwionośnych serca (tzw. angioplastykę). Tym samym nie traci się cennego czasu na badania w szpitalu rejonowym i dodatkowy transport. Z kolei ośrodek specjalistyczny, otrzymując z wyprzedzeniem szczegółowe informacje o stanie pacjenta, jest w stanie lepiej się przygotować na jego przyjęcie. Ostatecznie pacjent trafia na zabieg przed upływem „złotej godziny”.
Warto wiedzieć
System teletransmisji ratunkowej Lifenet działa już w prawie wszystkich województwach w Polsce. W całodobowym trybie pracuje ponad 40 Medycznych Stacji Odbiorczych, najwięcej na Mazowszu i Śląsku. Ich liczba ciągle wzrasta, bo o pracy systemu pochlebnie wypowiadają się najbardziej uznani kardiolodzy i specjaliści medycyny ratunkowej. Od 2004 roku do dzisiaj przeprowadzono ponad 15 tys. transmisji badań EKG. Każda kolejna placówka przystępująca do programu, to zwiększenie szansy na ograniczenie w Polsce liczby zgonów będących rezultatem zawału serca. Warto zdać sobie sprawę z tego, że telemedycyna, a wraz z nią system Lifenet, to nie ciekawostka, czy nowinka technologiczna, lecz skuteczne narzędzie w walce z czasem i o życie.
Komentarze do: Telemedycyna szansą dla zawałowców