Udoskonalony lek oparty na nanotechnologii i działaniu grzyba tworzącego pleśń świetnie radzi sobie ze zwalczaniem aż 17 rodzajów nowotworów - m.in. raka płuc, jajników, prostaty, glejaka mózgu czy czerniaka złośliwego skóry. Obiecująca terapia przeciwnowotworowa opracowana przez amerykańskich naukowców z Harvard Medical School (HMS) czeka na rozpoczęcie testów klinicznych.
Dr Donald Ingber z HMS nie przypuszczał, że o popełnionym przez niego drobnym błędzie dowie się cały świat. Kiedy próbował stymulować w laboratorium wzrost pewnego typu komórek, niechcący zakaził je pleśnią. Traf chciał, że były to komórki śródbłonka wyściełające naczynia krwionośne. Pospolity grzyb z gatunku kropidlak popielaty nagle zahamował ich rozwój, tym samym powstrzymując rozwój naczyń. To doprowadziło Ingbera pracującego pod kierunkiem światowej sławy specjalisty w dziedzinie badania nowotworów, nieżyjącego już dr. Judah Folkmana, do odkrycia jednego z bardziej obiecujących sposobów walki z rakiem. Polega on na... zagłodzeniu go.
- Większość typów nowotworów do wzrostu potrzebuje sieci naczyń krwionośnych - mówi dr Patrycja Koszałka z Akademii Medycznej w Gdańsku. - Bez dopływu substancji odżywczych i tlenu guzy obumierają. Ten sposób zwalczania nowotworów nazywa się terapią antyangiogenną.
Angiogeneza oznacza tworzenie się naczyń krwionośnych. Terapia przeciwnowotworowa opiera się więc na procesie odwrotnym. Testy leku stworzonego na bazie kropidlaka popielatego, substancji o nazwie lodamin, pokazały, że jest on w stanie zwalczyć pojawiające się w pierwszej fazie choroby guzy pierwotne, dzięki czemu nie dochodzi do przerzutów. Byłby to świetny sposób walki z rakiem, gdyby nie skutki uboczne, które ujawniły się już na wstępnym etapie badań nad tą substancją. Jedną z placówek, które uczestniczyły w analizach, była Akademia Medyczna w Gdańsku.
Zobacz również:
Polscy naukowcy odkryli, że kropidlak popielaty hamuje wzrost nowotworów, ale i zwiększa wytwarzanie wolnych rodników, reaktywnych form tlenu, które niszczą inne szybkodzielące się komórki, np. biorące udział w procesie gojenia się ran. Co więcej, mogą również uszkodzić bardzo aktywne komórki. Należą do nich komórki wątroby, nerek, a także neurony, które przewodzą impulsy nerwowe, wytwarzają neuroprzekaźniki i duże ilości lipidów potrzebnych do budowy błon komórkowych. Wniosek płynący z polskich badań potwierdzili amerykańscy naukowcy, którzy odnotowali efekty uboczne działania leku będące następstwem uszkodzeń neuronów: depresję czy zawroty głowy.
Rozwiązanie tego problemu okazało się dziecinnie proste. Aby lek szkodził wyłącznie guzom nowotworowym i nie docierał do zdrowych komórek, badacze zwiększyli rozmiary molekuł antynowotworowej substancji. Efekt? Stały się zbyt duże, by przeniknąć do innych miejsc niż naczynia włosowate, poprzez które odżywia się rak.
Aby udoskonalić lek, zespół pod kierunkiem dr. Folkmana zmienił sposób podawania go - zamiast poprzez zastrzyki zaczęto go aplikować doustnie. I to okazało się sporym wyzwaniem. Bowiem aby lek rozpuszczał się w wątrobie, trzeba było go ochronić przed niszczącym działaniem kwasów żołądkowych. I tu z pomocą przyszła nanotechnologia, która dzięki dodaniu polimerów pozwoliła bezpiecznie przetransportować substancję do miejsca przeznaczenia. Z żołądka środek ten najpierw dociera do wątroby, w której w pierwszej kolejności pojawiają się przerzuty wielu typów nowotworów.
- Nie przypuszczałam, że reakcja nowotworu na lek będzie tak silna - powiedziała biorąca udział w badaniach dr Ofra Benny z Childrens Hospital w Bostonie, która obserwowała wpływ lodaminu na laboratoryjne myszy. Jego działanie na ludzkie nowotwory zostało już potwierdzone we wcześniejszych testach. Zbliżające się badania kliniczne ostatecznie zweryfikują wartość leku. ("Rzeczpospolita")
Komentarze do: Terapia przeciwnowotworowa - lek oparty na nanotechnologii