28 sierpnia obchodziliśmy Światowy Dzień Walki ze Wścieklizną. Z tej okazji OIE (Międzynarodowa Organizacja Zdrowia Zwierząt) przypomniała, że choroba ta zabija ok. 70 000 ludzi każdego roku na całym świecie, czyli ok. 200 osób dziennie.
Najbardziej zagrożeni są ludzie w krajach rozwijających się, którzy często padają ofiarami pogryzień przez bezdomne psy.
Wścieklizna jest zoonozą, czyli chorobą wirusową przenoszoną przez zwierzęta. Wirus wścieklizny należy do rodziny rabdowirusów i generalnie zaraża zwierzęta domowe i dzikie. Na człowieka przenosi się przez zadrapanie albo ugryzienie.
Wścieklizna jest obecna na całym świecie, poza Antarktyką, ale ponad 95% przypadków śmierci ludzi dotyczy Azji i Afryki.
Zobacz również:
Choroba objawia się najpierw gorączką, a następnie bólami albo swędzeniem, mrowieniem i pieczeniem w miejscu ugryzienia. Wirus dociera do centralnego systemu nerwowego i powoduje progresywne zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Wtedy chory umiera.
OIE przypomina więc, że wścieklizna to poważny problem zdrowia publicznego, niestety zbyt często bagatelizowany. Można ją jednak wyeliminować, zwalczając zwierzęce źródło zarażenia i szczepiąc 70% psów.
Przypomnijmy jeszcze, że w niektórych krajach europejskich szczepionka przeciwko wściekliźnie jest zalecana podróżującym, planującym dłuższy wypad do stref wysokiego ryzyka, takich jak Azja, Afryka, Ameryka Południowa.
Komentarze do: Wścieklizna nie jest chorobą przeszłości