Szukaj

Życie na siedząco - pozycja, która zabija: jak nie słuchać zewu fotela?

Podziel się
Komentarze0

Praktycznie całą dobę, poza tymi godzinami, kiedy właśnie śpimy w łóżku, spędzamy na siedząco. Siedzimy jedząc, prowadząc, oglądając programy telewizjne, w biurze przy pracy, rozmawiając przez telefon, słuchając muzyki, oglądając filmy albo programy sportowe...


Niewiele czasu spędzamy w pozycji stojącej, nie mówiąc o tym, iż praktycznie się już nie ruszamy: nie licząc tych rzadkich i krótkich chwil, kiedy robimy właśnie zakupy albo opuściliśmy właśnie siedzenie swojego samochodu, aby udać się do naszego miejsca pracy, gdzie również czeka na nas... krzesło. Wygodne krzesło.

Jeśli więc dodamy do tych godzin, kiedy wypoczywamy w nocy, godziny, kiedy siedzimy, może się okazać, na nieszczęście dla nas, że tak naprawdę ruszamy się w bardzo małym stopniu. Nawet ci ludzie, którym nie jest obojętne ich własne zdrowie, którzy chodzą na szybki, 30-minutowy spacer każdego dnia, nawet oni nie pozostają przecież przez pozostałą część doby w pozycji stojącej. Co kończy się bardzo źle: obwód talii się zwiększa, serce ma problemy, a poziom glikemii rośnie.

Kluczową rzeczą jest więc zapomnienie o czymś takim jak krzesło albo fotel, jak wyjaśnia amerykański profesor James Levine, z kliniki Mayo. Profesor wie, o czym mówi, ponieważ w jego biurze... nie ma żadnego krzesła!

Czy niektóre osoby są naturalnie bardziej aktywne niż inni?

Tak. Nazywa się to „NEAT beat”, jak mówi doktor Levine. Rytm NEAT (termin NEAT jest akronimem od non-exercise activity thermogenesis, a oznacza on termogenezę bez aktywności fizycznej. Słownik definiuje ćwiczenia jako wysiłek fizyczny podejmowany po to, aby utrzymać albo rozwinąć formę fizyczną. Proces NEAT jest związany z obojętnie jakim ruchem, który nie jest ćwiczeniem fizycznym: spacer, rozmowa, tupanie, granie na gitarze, tańczenie, chodzenie po sklepach...), niektórych osób jest wolny: mają oni naturalną tendencję do wolnego, łagodnego poruszania się. Inni z kolei mają rytm frenetyczny i spędzają swój czas na ruszaniu się.

Doktor James Levine wysnuł hipotezę, która zakłada, iż istnieją dwa rytmy, które reprezentują adaptację ewolucji do głodu. Człowiek być może zareagował na głód przekraczając granice swojego terytorium, aby znaleźć pożywienie, co musiało zwiększyć jego NEAT. Albo, wręcz przeciwnie, zredukował on liczbę swoich ruchów, w celu zachowania energii i nie czerpania z rezerw tłuszczu - taka strategia zmniejsza NEAT. Oczywiście, nie posiadamy danych na temat NEAT, które pokrywałyby kilka wieków, a więc chodzi tu jedynie o hipotezę.

W tym samym czasie, stwierdzono w strefach głodu pandemicznego, dowody kopalne wskazujące jasno na to, że ludzie zaczęli przemierzać znacznie większe dystanse. Można także było pomyśleć, że niektórzy z nich zaczęli nawet budować bardziej zaawansowane domy, kiedy przekroczyli przesmyk łączący Azję z Ameryką.


Ale dzisiaj nasze środowisko jest zupełnie inne. Ciału ludzkiemu ewolucja zajęła milion lat, podczas gdy nasze aktualne społeczeństwo, oparte na samochodzie, na komputerze, na krześle, na windzie i na telewizorze, rozwija się dopiero jakiś wiek. Oznacza to, że narzucamy ogromne zmiany środowiskowe starej biologii. Nie ma więc w tym nic dziwnego, że dochodzi do awarii.

Czy sytuacja się pogorszyła w przeciągu ostatnich 20 lat?


Tak. Tak samo jak cyfry odnoszące się do otyłości. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że 150 lat temu - co jest okresem czasu ekstremalnie krótkim – 90% światowej populacji było rolnikami. Dzisiaj, połowa populacji w krajach rozwiniętych, pracuje przy komputerze.

Nie mamy świadomości wpływu takiej zmiany na nasze życie - która równa się przemieszczeniu płyt tektonicznych - ponieważ dotyczy ona kilku pokoleń. Większość ludzi nie pamięta, żeby kiedyś poznało jakiegoś rolnika. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć równie wielkiej zmiany, ponieważ nie dokonuje się ona w naszej skali czasu.
Sygnały bezczynności popychają nas do siedzenia…  Niestety, ale tak jest.

Jesteśmy bezczynni we wszystkich sferach naszych działań.

Używamy samochodów, zdalnego sterowania, windy, zmywarki do naczyń, siadamy na kosiarkach do trawy... Na bardziej nowoczesnych lotniskach, w Toronto na przykład, można nawet zobaczyć miniaturowe samochody przeznaczone dla dzieci: mogą one tam zasiąść i oglądać kreskówki, w oczekiwaniu na wejście do samolotu. Zamiast pobiegać po poczekalni, dzieci oglądają kreskówki. Oto, czym się staliśmy.

Czy jesteśmy świadomi tych sygnałów ?


Nie. Wygodne krzesło jest dobrym przykładem. Kiedyś były zwykłe krzesła plastikowe - były one tak niewygodne, że nie można było się na nich nie bujać. Aktualnie, gdzie nie pójdziemy, siedzenia są tak wygodne, że się w nich zagłębiamy i nie mamy ochoty ich opuszczać.

Fotele w kinach są dobrym tego przykładem - ekstremalnie wygodne, ciężko z nich wyjść, zachęcają do lenistwa. Oglądamy więc film i przegryzamy chipsami, popijając coca-colą.

Sygnały bezczynności są wszechobecne: samochody, ludzie, którzy żyją na przedmieściach i używają samochodu, aby dostać się do miasta, zamiast żyć w miastach, gdzie mogliby się przemieszczać pieszo (przykłady wszystkich wielkich miast...). Znaki te są tak silne, że ich już nawet nie zauważamy. Zdeformowaliśmy się przywiązując się do krzesła.

Czy jesteśmy w stanie się zmienić?

Tak. Możemy przecież użyć całej nowoczesnej technologii, aby ruszać się jeszcze więcej. Jednakże, aby tego dokonać, musimy spojrzeć na wszystko pod innym kątem. Możemy iść do pracy pieszo każdego dnia. Nie jest to antytechnologia, jest to nowa technologia. Użyjmy jej, aby mieć lepsze zdrowie.

A żucie gumy?

Fakt żucia dużej ilości gumy pozwala spalić 10 kalorii więcej na godzinę, ale nie oznacza to, że ludzie powinni zacząć żuć gumę, aby stracić na wadze. Chodzi po prostu o to, żeby ludzie zaczęli wykonywać jakikolwiek ruch - nawet ten ruszania szczękami - co prowadzi do spalania kalorii.

Ale, kalorie spalone w ten sposób są niczym, w porównaniu do faktu podniesienia się i pójścia na spacer. Tylko wtedy, kiedy jesteśmy na nogach i mamy prędkość 1,5 km na godzinę, przyśpieszamy dwukrotnie swój metabolizm.

NEAT, odżywianie i ćwiczenia: zwycięskie trio

NEAT oznacza: chodzić, robić zakupy, ruszać się, wszystko jedno jak i gdzie, bez wykonywania ćwiczeń fizycznych. Ma to większe znaczenie, niż nam się to wydaje. Ale to nie wszystko.

Kiedy restauracje serwują muffiny zawierające 400 kalorii, kawy zawierające 500 kalorii oraz kanapki z tuńczyka zawierające 600 kalorii, a kiedy przystawka chińska, włoska i każda inna może zawierać 1000 kalorii albo i więcej, nie jest możliwe prowadzenie rachunku tego, co jemy.

Niemożliwym jest również nie docenianie zalet chodzenia z prędkością 1,5 km na godzinę. Badania pokazują, że osoby, które chodzą szybko (około 5 km na godzinę), przez conajmniej 30 minut dziennie, mają mniejsze ryzyko, iż ucierpią z powodu choroby serca, z powodu cukrzycy, incydentu naczyniowo-mózgowego oraz raka jelita grubego.

Poza tym, ćwiczenia fizyczne stymulują układ odpornościowy i mogą pomóc w zapobieganiu depresji oraz demencji. Jeśli chodzi o trening siłowy, może on pomóc zapobiec utracie masy kostnej oraz mięśniowej. A to bardzo dużo!

Polecamy również:
Życie na siedząco - pozycja, która zabija: biuro bez krzeseł, możliwe?
Życie na siedząco - pozycja, która zabija

Komentarze do: Życie na siedząco - pozycja, która zabija: jak nie słuchać zewu fotela?

Ta treść nie została jeszcze skomentowana.

Dodaj pierwszy komentarz