FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Zaloguj
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
anetka Przyjaciel forum
Dołączył: 12 Kwi 2006 Posty: 1766
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 6 podziękowań w 5 postach
|
Wysłany: Sro Kwi 29, 2015 8:58 pm Temat postu: |
|
|
Ja w przedszkolu mogłam być z dzieckiem, fakt byłam tylko ja jako rodzic. Na początku Michał tego potrzebował ale potem widziałam że moja obecność tylko przeszkadza Pani i jemu. Nie słuchał polecen, krzyczał do mnie itp. Więc w końcu nadszedł czas zostawienia go. Płakał 5 minut i było ok, nie uwazam że zrobiłam mu jakąs krzywdę tym ...
Łobuz mój Michał ostatnio się bardzo zmienił. Dzisiaj nawet mówię Pani Dyrektor że sama się dziwię że tak chętnie wchodzi do sali od jakiegoś miesiąca nie ma już jęków i marudzenia wieczorami i rano że nie chce iść do przedszkola, nie ucieka mi jak go ubieram. Fakt że z wielką chęcią tam nie chodzi i czasem słyszę że nie chce iść i zrób mi wolne. W przedszkolu szybko się przebiera i idzie sam na salę, nawet na mnie nie czeka no i co najważniejsze od tego czasu minęły jego lęki nocne a zdarzały się 3-4 razy w tygodniu. Teraz już od 3 tygodni nie było.
Co do śmiałości to bał się dzieci ale też ludzi. Jak ktoś przychodził to uciekał, nie chciał. A teraz jak ktoś przyjdzie to gada jak najęty, idziemy ulicą to każdego zaczepia. Tak samo w sklepie albo dzisiaj u lekarza. Zmienił się mój chłopczyk _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Łobuz
Dołączył: 04 Mar 2010 Posty: 1047
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 3 podziękowań w 3 postach
Skąd: WLKP
|
Wysłany: Czw Kwi 30, 2015 9:04 am Temat postu: |
|
|
anetko no to gratuluję zmiany Miśka, bo to raczej na lepsze. Taka zmiana ucieszyłaby chyba każdego rodzica... A jak jest w domku względem Pawełka?
U nas jest teraz podobnie. Adaś przedszkola nie lubi - to fakt. Ale jak już jest, to idzie do sali bez problemu. Nie przepada za towarzystwem innych dzieci. Ale widzę, że nabywa nowych umiejętności co do współistnienia z nimi w grupie. A swojej ani wychowawczyni potrafi powiedzieć otwarcie swoje zdanie.
Pisałam tu o całej tej nauce dzielenia się swoimi zabawkami... Do tej pory ani wychowawczyni, ani Adaś nie skarżyli się, więc nie widziałam powodów do mojej interwencji. Ale wychowawczyni mi opowiedziała, jak jej Adaś raz odpowiedział: "Tu się mogę wymienić, ale w domu - NIE MUSZĘ!", a sam Adaś spokojnie twierdzi, że NIE DAJE innym dzieciom swoich zabawek, więc na razie nie mam powodów do niepokoju.
lizelotko nie czuję się oceniana przez Ciebie, co chyba świadczy też o tym, że opanowałaś wysoce sztukę asertywności.
Nie twierdzę też uparcie, że rozwiązania, które proponujesz, są złe. Nadal jednak uważam, że w wielu wypadkach nie da się zostawać z dzieckiem w p-kolu tak długo, jak ono by tego potrzebowało. I to z różnych względów.
Mam teraz jeszcze jednego malutkiego synka. Kiedy nadejdzie czas pójścia do przedszkola, zastanowię się po raz kolejny, co będę mogła zrobić, aby mu to ułatwić... Wydaje mi się że będę musiała wtedy jeździć do pracy na 8 rano, ale może udałoby się popracować nad adaptacją jeszcze w sierpniu, kiedy będę miała wakacje?.. Zobaczę, jak to wszystko nam się ułoży.
A jeszcze pytanko. Pisałaś raz, że nie zgadzasz się do końca z książką, którą zaproponowałaś mi do poczytania ("Kiedy złość rani..."). Możesz mi napisać, z czym się nie zgadzasz?
wind u mnie też różnie bywa. Ogólnie jest na pewno lepiej, niż było kiedyś. Nie wywieram nacisku na Adasia, nie wrzeszczę, nie rozkazuję. Jak mi na czymś zależy - proszę. Tłumaczę, dlaczego chcę to/ tamto. Wymyślam cuda-niewidy, aby zmotywować moje dziecko do czegoś, czego nie robi pomimo moich próśb. Rzeczy typu: każdy klocek to odpowiednia ilość punktów, zobaczymy, ile punktów zdobędziesz na samym końcu, kiedy powrzucasz je do wiadereczka. Sprzątamy wtedy razem, jak już klocki posprzątane - niby zliczam tysiące tych punktów, oczywiście Adaś zwykle wygrywa, a raz nawet sam posprzątał wszystkie klocki !
Obecnie pracuję nad moimi nagłymi reakcjami, kiedy coś zadziała mi na nerwy, bo potrafię wtedy zbyt szybko powiedzieć coś niezbyt przyjemnego... Już w danej sytuacji zdaję sobie sprawę, że TO właśnie nastąpiło, więc od razu wiem, co naprawiać. Czasem udaje mi się bardzo szybko zmienić ton głosu albo obrócić coś w żart. Jak widać, jestem dość opornym egzemplarzem, któremu nauka bycia lepszą sobą idzie powolutku... Ale pocieszam się że co osiągniemy z większym wysiłkiem - to później bardziej cenimy. Tę cechę akurat bezwzględnie muszę zmienić, bo mi samej ona przeszkadza. A całe to wyrzucanie z siebie złych emocji nie pomaga mi w niczym akurat... _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
wind_of_hope Moderator
Dołączył: 06 Gru 2006 Posty: 10731
Wysłał podziekowań: 5 Otrzymał 187 podziękowań w 185 postach
|
Wysłany: Czw Kwi 30, 2015 9:28 pm Temat postu: |
|
|
łobuz a jak sie wkurzysz i czasem krzykniesz to jak Adas reaguje ?
obraża sie, ucieka? płacze ?czy nic sobie z tego nie robi??
bo u mnie to jest tak że Zu sie tym nie przejmuje.
jak cos krzykne, burkne to ona na to " oj, przepraszam mamo!" i po sprawie _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
mamaM
Dołączył: 08 Kwi 2015 Posty: 29
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 0 podziękowań w 0 postach
Skąd: Polska
|
Wysłany: Sob Maj 02, 2015 12:06 am Temat postu: |
|
|
Ale się wszyscy rozpisali, nie nadążam z czytaniem!
U nas naprawdę super,op poniedziałku zostaje bez problemu,płaczu,protestu,buty w szatni przebrane,tylko jak ma bluzę z konikiem pony to nie chce ściągać Jak wejdzie na salę to się juz nawet na mnie nie ogląda. W domu śpiewa piosenki,opowiada o dzieciach,że ktoś tam ucho ulubionej Myszce Minnie wymemlał,że chłopczyk jej szczoteczeczke do zębów zabrał,a ona obrażona już nie chciała dalej myć i trzeba było kupić nową w innym kolorze
Łobuz Uffff tak, kamień z serca,tymbardziej,że od poniedizałku wracam do pracy!
Wind To że zostawałam 2 h to był mój wymysł,bo tak to sobie zapalanowałam,że po 2 będziemy zostawać,tylko codziennie w innym momencie dnia. Tylko w jeden dzień była też inna mama na sali. Ale nikt nie robił z tego problemu. Pani której córka nie trawiła po mojej interwencji przestała się nadmiernie wtrącać i z rana nawet się jej nie pokazywała,zastąpiła ją druga Pani,którą Maja najbardziej lubi. I tak się pomału ułożyło. Więc Wind głowa do góry,dostałyście się,to już sukces,bo teraz naprawdę ciężko. Wierzę,że będzie dobrze,chociaż sama wcześniej nie miałam nadzieji |
|
Powrót do góry |
|
|
|
wind_of_hope Moderator
Dołączył: 06 Gru 2006 Posty: 10731
Wysłał podziekowań: 5 Otrzymał 187 podziękowań w 185 postach
|
Wysłany: Sob Maj 02, 2015 1:27 pm Temat postu: |
|
|
mama dzieki.
oby i u nas tak było.
juz widze roznice jak reaguje na towarzystwo innych dzieci wiec moze do Wrzesnia bedzie jeszcze lepiej. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
lizelotka
Dołączył: 15 Lut 2009 Posty: 789
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 2 podziękowań w 2 postach
Skąd: Marki
|
Wysłany: Pon Maj 04, 2015 12:55 pm Temat postu: |
|
|
anetka napisał: | Na początku Michał tego potrzebował ale potem widziałam że moja obecność tylko przeszkadza Pani i jemu. |
No bo sztuką też jest wybrać dobry moment na wyjście Ja tak bardzo tutaj optuję za tym by dziecku dać czas, a sama zostawiłam Adasia samego na sali już po pierwszej godzinie pobytu Ale on cygański jest, wcale do mnie nie podchodził, bawił się z dziećmi, nie bał opiekunów, nie płakał gdy wychodziłam i przede wszystkim sam zgodził się mnie wypuścić. Co prawda robiłam chyba dwa podejścia, za pierwszym nie chciał bym wychodziła, po 15 minutach za drugim już się zgodził. Przez kolejne 3 godziny nawet o mnie nie zapytał. Myślę, że gdybym przeciągała swoją obecność chociaż on wcale jej nie potrzebował, to mogłoby być źle. Więc i w drugą stronę nie warto przesadzać. Gdy widać, że dziecko jest gotowe, trzeba to wykorzystać, bo jak się przegapi moment to potem jest tylko trudniej
Dodano po 27 minutach:
Łobuz napisał: | Nie twierdzę też uparcie, że rozwiązania, które proponujesz, są złe. Nadal jednak uważam, że w wielu wypadkach nie da się zostawać z dzieckiem w p-kolu tak długo, jak ono by tego potrzebowało. I to z różnych względów. |
No pewnie, że nie zawsze tak się da. Ale wiesz, mi nawet nie chodzi o taki moment, że dziecko w podskokach biegnie na salę i z uśmiechem Ci macha i że dopiero wtedy Ty go zostawiasz. Chodzi mi o to, żeby maluch nie czuł się siłą zostawiony wśród obcych, by nie był przerażony. Smutek, łzy to normalne, choć trudne dla dziecka i rodzica. Chodzi mi bardziej o to by dziecko mimo łez i smutku, zechciało pójść np. na ręce do przedszkolanki i by dało się jej pocieszyć po rozstaniu z rodzicem ( u nas tak było przez miesiąc w żłobku, już z rok wtedy chodził, ale kryzys jakiś go dopadł, płakał, ale tulił się do cioci i pozwalał mężowi wyjść ), by miało pewność że jest w przedszkolu bezpieczne, by zanim zostanie samo zdołało chociaż rozpoznawać twarze przedszkolanek i choćby kilkorga dzieci, by rodzić nie uciekał z przedszkola chyłkiem bojąc się konfrontacji z histeria dziecka i by dziecko miało możliwość wypowiedzenia rodzicowi swoich obaw na bieżąco podczas tych pierwszych dni, i aby mógł poczuć wsparcie tego rodzica.
Owszem bywają sytuacje podbramkowe, gdy naprawdę nie da się nic zrobić, bo nie ma co do garnka włożyć, do pracy iść trzeba szef urlopu nie daje, a dyrektorka przedszkola to jakaś wyjątkowa zołza, która ani na pół centymetra nie wyjdzie rodzicowi naprzeciw, i człowiek boi się czy się to potem na dziecku nie odbije. Ale szczerze Łobuz, wydaje mi się, że są to sytuacje marginalne, i nie ma co równać do nich, równać trzeba tam gdzie lepiej, a nie gdzie gorzej Już nie raz doświadczyłam, że zazwyczaj to „nie da się” istnieje tylko w naszej głowie, sami sobie stawiamy ograniczenia. A opcji zazwyczaj jest kilka do wyboru i naprawdę wiele można.
Można puścić dziecko do przedszkola w terminie, gdy zazwyczaj nikt nie puszcza, w publicznym przedszkolu, zawsze może dziecko „zachorować” i przyjść dopiero od października, gdy większość maluchów będzie zaadaptowanych. Wracasz do pracy? Puść dziecko do przedszkola miesiąc przed powrotem by mieć dla niego czas w tym trudnym okresie. Pracujesz w szkole i musisz wrócić we wrześniu? Postaraj się o pracę w godzinach popołudniowych, tak by rano mieć czas na adaptację z dzieckiem, dziecko niech idzie do przedszkola na 3-4 godziny, potem niech zostaje z nim babcia, tata, zaprzyjaźniona mama na urlopie wychowawczym, ostatecznie weź zwolnienie lekarskie na pierwszy tydzień żeby chociaż te 5 dni wspomóc dziecko psychicznie swoją obecnością. Szkoła się od tego nie zawali. Wracasz do pracy po macierzyńskim? Przysługuje Ci urlop wychowawczy w dowolnym wymiarze czyli pracodawca musi pozwolić Ci pracować na ½ etatu, ¾ etatu, 7/8 etatu, jak tylko chcesz i do tego nie może Cię zwolnić przez pierwszy rok po powrocie. Skorzystaj z tego przez pierwszy miesiąc, przychodź do pracy na ½ etatu, np. na 12:00, rano niech się odbywa adaptacja z Twoją obecnością, potem opcja jak wyżej ( babcia, dziadek, mąż, koleżanka ). Naprawdę opcji jest sporo w zależności os sytuacji. Sama sobie stawiałam schody tam gdzie ich nie było, teraz już tak nie robię Nie bałam się pójść do pracodawcy i powiedzieć, że chce pracować na 7/8 etatu oraz zaczynać o 8:00 podczas gdy wszyscy zaczynają o 9:00. Posłałam Adasia do żłobka miesiąc przed powrotem do pracy by dać mu czas na adaptację. Jeszcze jedna rzecz jest ważna, Gdy my jesteśmy przekonani o słuszności swoich wyborów, inni szybciej i łatwiej je uznają, to się tyczy także pań przedszkolanek i dyrekcji przedszkola, tego też doświadczyłam _________________
Przyjdzie taki czas, gdy wyda Ci się, że świat jest Twój... Poczujesz wiatr... powiesz...leć wietrzyku, a on Cię poniesie |
|
Powrót do góry |
|
|
|
Mataski
Dołączył: 16 Mar 2015 Posty: 29
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 0 podziękowań w 0 postach
|
Wysłany: Pon Maj 04, 2015 1:19 pm Temat postu: |
|
|
wind_of_hope napisał: |
Mataski- założ Kacprowi majtki i niech zasika pare razy! zobaczysz jak mu bedzie przeszkadzało..
zaleje sie pare razy tak porządnie i bedzie wołał. |
Robiliśmy tak w ubiegłe lato, kiedy ganiał w samych majteczkach. Siknął i mówił: "O o, mokre". Dość szybko podłapał i przestał sikać w pieluchę na jakieś 3-4 tygodnie, o czym wcześniej wspomniałem. Natomiast równie szybko mu przeszło. Zasikał majtki bez ostrzeżenia raz, drugi, trzeci, w ogóle na nocnik nie chciał już chodzić, tylko robił. Kilka dni próbowaliśmy z tym powalczyć, ale on się zblokował i ciągle robił w portki, więc niechętnie wróciliśmy do pieluchy. Teraz, przy ciepłych dniach, mamy zamiar powtórzyć zeszłoroczną opcję z majtkami. Wczoraj nawet trochę pobiegał i nic się nie stało, ale gdy szliśmy na rower (do fotelika) wolałem nie ryzykować. Zresztą pamiętam z ubiegłego roku (gdy ładnie sygnalizował), że do auta zakładaliśmy na wszelki wypadek pieluchę (zasikany fotelik to nie jest fajna sprawa) i zdarzało nam się stać w korku, a mały wołał, że chce zrobić "nie do pieluchy". Nocnik woziliśmy ze sobą i parę razy musieliśmy stawać na poboczu i załatwiać potrzebę Jednak wkrótce się to skończyło, po prostu w domu, będąc jak zwykle wtedy w samych majtkach, przestał sygnalizować, a co najlepsze (najgorsze?) wcale mu już nie przeszkadzało mokre...
wind_of_hope napisał: |
--zdarzaja sie jeszcze "wpadki" ale naprawde rzadko.
najgorzej ze w nocy potrafi zasikac pieluche,ale tu tez nie ma reguły.
|
Oj tak, niemalże każdej nocy musimy zmieniać pieluchę, bo do rana by nie wytrzymała (zdarzyło się już). Wciągnie mleko przed snem i potem leci. Jednak nocami póki co się nie przejmuję, ważniejsze są dnie i na nich się skupiamy. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
lizelotka
Dołączył: 15 Lut 2009 Posty: 789
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 2 podziękowań w 2 postach
Skąd: Marki
|
Wysłany: Pon Maj 04, 2015 1:52 pm Temat postu: |
|
|
Cytat: | A jeszcze pytanko. Pisałaś raz, że nie zgadzasz się do końca z książką, którą zaproponowałaś mi do poczytania ("Kiedy złość rani..."). Możesz mi napisać, z czym się nie zgadzasz? |
To może nie do końca tak, że się nie zgadzam, ale jakoś tego nie czuję, nie umiem w to uwierzyć. Chodzi mi o teksty, mówiące o tym, że drugi człowiek może się zmienić tylko gdy mu się to opłaca, więc jeśli chcemy by się zmienił musimy mu zaproponować coś, co będzie dla niego bodźcem do zmiany. Jeśli nie chcemy mu niczego takiego dać, wtedy zmian możemy wymagać jedynie od siebie. To mi jakoś nie bardzo pasuje do życia, może powinnam napisać: nie pasowało. Bo im dłużej obserwuję siebie i męża i rożne nasze drobne walki i próby budowania czegoś razem, tym bardziej zaczynam wierzyć w to, że miłość miłością, empatia empatią, ale jednak autor miał rację Nie umiemy dawać tak po prostu, bo ktoś tego potrzebuje, przynajmniej dorosłym, z dziećmi jest inaczej. Zawsze szukamy odpowiedzi tej drugiej osoby, zawsze liczymy, że jak my coś zrobimy to i ona coś zrobi. Zawsze oczekujemy że ktoś się zmieni, nie my, bo przecież to on zawsze zostawia te przysłowiowe skarpetki na środku pokoju, to dlaczego ja mam coś zmieniać? Logiczne, że on powinien. A ta książka mówi o czymś wprost przeciwnym. Jeśli chcę być szczęśliwa i spokojna, w takiej sytuacji mam kilka opcji do wyboru i żadna niestety nie zakłada jego zmiany, tylko dlatego, że ja mam rację :-/ I to mnie chyba najbardziej rusza nie mogę w sobie znaleźć zgody na to.
Mogę:
- zaakceptować skarpetki na środku pokoju
- zaproponować mu coś, co go zmotywuje do wrzucania ich do kosza ( jak z dzieckiem no… )
- wrzucać je sama do prania
Jakoś nie mogę tego przetrawić, chociaż nie mam żadnego kłopotu by stosować takie podejście do synka
Chyba też dlatego jest mi trudno, że musiałabym ja sama tylko tak postępować, gdyż mój mąż, o ile do dziecka jako tako, w 70% potrafi stosować empatyczne podejście, to do mnie nie bardzo. I to mnie chyba najbardziej razi. Że ja ciągle idę na rękę, odpuszczam, akceptuję i nie otrzymuję dla siebie tego samego, w tych najbardziej kluczowych dla mnie kwestiach.
Naplątałam chyba, ale mam nadzieję, że się połapiesz _________________
Przyjdzie taki czas, gdy wyda Ci się, że świat jest Twój... Poczujesz wiatr... powiesz...leć wietrzyku, a on Cię poniesie |
|
Powrót do góry |
|
|
|
wind_of_hope Moderator
Dołączył: 06 Gru 2006 Posty: 10731
Wysłał podziekowań: 5 Otrzymał 187 podziękowań w 185 postach
|
Wysłany: Wto Maj 05, 2015 1:23 pm Temat postu: |
|
|
Mataski napisał: | Oj tak, niemalże każdej nocy musimy zmieniać pieluchę, bo do rana by nie wytrzymała (zdarzyło się już). Wciągnie mleko przed snem i potem leci. Jednak nocami póki co się nie przejmuję, ważniejsze są dnie i na nich się skupiamy. |
no pewnie, ja tez sie nie przejmuje nockami!
wazne ze w ciagu dnia jest sucho
z jazda rowerem wiem o czym piszesz. ja tez idac na wycieczke rowerowa wole załozyc pieluche i miec spokoj że nie poleci po nogach podczas np. fascynacji ptaszkiem, kotkiem czy pieskiem. _________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
mamaM
Dołączył: 08 Kwi 2015 Posty: 29
Wysłał podziekowań: 0 Otrzymał 0 podziękowań w 0 postach
Skąd: Polska
|
Wysłany: Sro Maj 06, 2015 12:26 am Temat postu: |
|
|
U nas z pieluchami dokładnie tak samo,do spania obowiązkowo! Nawet w ciągu dnia, jak sie wysika przed spaniem do nocnika,to po 1,5 h spania pielucha i tak mokra... O nocy juz nie wspomnę. Ale na szczęscie w dzień już od roku woła (Ostatecznie się udało, gdy nastały ciepłe dni i mozna było bez problemu załatwiać potrzeby w plenerze),a ostatnio sama się załatwia,bo wiem,że potrafi,a ja nie musze biec za nią z rękami brudnymi od panierki |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|